5 Rozdział- Byłem załamany

257 13 5
                                    

*Łukasz*

Byłem w szoku, osoba po drugiej strony słuchawki była pielęgniarka,gdy usłyszałem słowo wypadek mój świat się zawalił, mogę stracić swojego aniołka. To wszystko tak szybko się dzieje, szybko pobiegłem w stronę samochodu i pojechałem do szpitala w którym leżał Marek. Gdy dojechałem od razu się spytałem co mu jest i musiałem okłamać lekarzy że jestem jego wujkiem,wolałem nie słyszeć tych słów. Marek został potrącony przez samochód,a kierowca był po wpływem. Z Markiem jest bardzo słabo, przez co do moich oczu zaczęły wpływać łzy, to za szybko się dzieje, nie mogę go stracić,czemu ten świat jest taki okrutny. Czekałem nie cierpliwie przed salą operacyjną,czekałem aż ktoś wyjdzie. Po dłuższym czasie ktoś wyszedł z sali i poinformował mnie że operacja się udała,ale dalej nie jest z nim najlepiej. Siedziałem w tym cholernym korytarzu i czekałem na to aż ktoś pozwoli mi odwiedzić Marka. W końcu doczekałem się tego momentu i lekarz zezwolił mi odwiedzić Mareczka, tylko że niestety dalej był nieprzytomny. Gdy byłem już w sali nie mogłem powstrzymać płacz, widok Marka w takim stanie, podłączony do tych wszystkich maszyn, kroplówek, nie było to dla mnie łatwe tym bardziej kiedy tak bardzo go kocham. Gdy usiadłem obok niego złapałem jego rękę mocno ją ściskając, łzy zaczęły co raz mocniej lecieć przez co kilka łez poleciały na nasze złączone dłonie.

-Marku wyjdziesz z tego, ten człowiek pożałuje tego co zrobił, wiedz że cię kocham, kocham ponad życie, jesteś całym moim światem-wyszeptałem, cały czas płacząc

On tego nie usłyszał ani nie doczekam się odpowiedzi, to strasznie boli, kiedy widzisz najważniejsza dla ciebie osobę w takim stanie. Długo siedziałem przy nim wylewając przy tym dużo łez, ale to było silniejsze ode mnie, pielęgniarka przyszła i kazała mi już wyjść i pójść do domu ponieważ czas na odwiedziny się skończył, więc powoli wstałem, i po raz ostatni wyszeptałem w stronę Marka słowa kocham cię. Nigdy nie czułem się tak źle, mogę stracić cały mój świat w tak szybkim tempie.
Kiedy już byłem w domu postanowiłem wziąść ciepłą kąpiel żeby trochę się zrelaksować, i tak to nic nie dało, myślałem tylko o nim jak to będzie jeśli umrze,nie umiałem być dobrych myśli tym bardziej kiedy przed sobą cały czas miałem widok Marka, nieprzytomnego Marka. Po kąpieli ubrałem piżame i położyłem się próbując zasnąć, ale to wszystko na marne, nie mogłem zasnąć, ciągle myślałem tylko o nim, a mój płacz nie miał końca. Obudziłem się o 9, nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem, kiedy wstałem poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie, po śniadaniu wróciłem do pokoju żeby wybrać ubrania, nagle ktoś do mnie zadzwonił, odebrałem i to była znowu ta sama pielęgniarka

-musi Pan szybko przyjechać tutaj do szpitala to bardzo ważne-nie wiedziałem co czuć, pierwsze co mi weszło do głowy to jest to że Marek nie żyje, ale to nie mogło się tak stać, nie mogłem już stracić mojego skarbka, łzy automatycznie zaczęły spływać po moim policzku

- co się stało?!- wykrzyczałem przez płacz

-dowie się Pan więcej w szpitalu...

---------------------------------------------------------
Ten słaby, krótki rozdział miał się wcześniej pojawić ale niestety wyszło tak jak wyszło. Mam nadzieję że dało się przeczytać. Miłego dnia/wieczoru i do nie wiem kiedy

Od Dokuczania Do Cawołania/kxkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz