2

60 7 0
                                    


Kiedy wracał do domu był zupełnie innym człowiekiem niż ten, którego poznał Hogwart. Zrzucał z siebie ciężar szkolnego pajaca, śmieszka i zawadiaki. Stawał się odpowiedzialnym, oczytanym chłopakiem o ogromnej wiedzy. Malował obrazy, bo miał duszę prawdziwego artysty. Czytał wiele książek, zajmował się jazdą konno. Ubierał czarne golfy i eleganckie spodnie w kant, pozostawiając koszulki z zespołami i podarte spodnie na dnie kufra. Matka nie poznawała go, kiedy zabierała go na różne bankiety. Bawił towarzystwo inteligentnymi żartami w odpowiednim tonie, a savoir vivre nie był mu obcy. Nosił swoje ukochane, okrągłe okulary i nie targał włosów. Był nudnym, wychowanym chłopakiem z perspektywami i takiego siebie uwielbiał. Czasami nie rozumiał sam siebie. Nie wiedział czemu wybiera robienie z siebie idioty, gdy jego druga strona, artystyczna dusza była piękniejsza od tego, co sobą reprezentował publicznie. W domu, przy rodzicach nie był tak zapalonym graczem Quidditcha, nie palił papierosów oraz nie paplał o dziewczynach. Imprezy także były dla niego obce. 

Dianie wydawało się, że to wpływ Syriusza. W końcu miał ten szalony błysk w oku, za którym przepadały dziewczyny. Black wypalał z niego pięknego romantyka piszącego listy do Lily, a w zamian za to wrzucał w niego istnego diabła. 


Siedział w salonie z rozłożoną sztalugą i malował. Robił to co lubił, kiedy nikt nie patrzył. Po raz kolejny tworzył portret Evans, bo tylko jej twarz dawała mu tyle inspiracji, by mógł cokolwiek stworzyć.  Była jego najprawdziwszą muzą. Z pasją nakładał kolejne warstwy farby, tworząc za posturą Lily coś na wzór gwiazd. Uważał swoje prace za gówno, lecz się nie poddawał. Malował do szuflady, bo bał się wyjść na psychola.

 - Znowu ją malujesz, synu? - zapytała Euphemia, przysiadając w fotelu z filiżanką herbaty. Moment później wszedł Fleamont z kubkiem parującej, świeżej kawy. Był zmęczony po pracy, lecz miał jeszcze do zrobienia kilka raportów. - Świetnie ci idzie, James. Będziesz mi jutro towarzyszył na herbacie we Francji? Mam kilka spraw do Nottów z Paryża. 

- Jasne. Czy Ragnar też tam będzie? 

- Razem z Evanem i Anastasią. Mają odczytywać testament ze strony Crabbe'ów. - powiedział szorstko Fleamont, biorąc w dłonie pergamin. - Pójdę do biblioteczki, będziecie mogli spokojnie to przedyskutować. 

- Co ze sprawą Marie Avery? -

- Avery chce zemsty za swoją siostrę. Diana jest brana pod uwagę jako winna. - oświadczyła na pozór spokojnie, lecz James wiedział, że za moment jego matka pęknie i będzie zrozpaczona. Codziennie trzęsła się nad swoją córką, która była jej oczkiem w głowie. To nie było tak, że James był na straconej pozycji. Euphemia kochała swoje dzieci jednakowo, ale widziała w Dianie odbicie siebie z przeszłości. Często wracała myślami do bankietów, gdzie spędzała czas ze swoim przyszłym mężem. - Ale nie przejmuj się tym, bo mamy po swojej stronie Blacków. Walburga chce Diany w rodzinie, więc nam pomogą. 

- Syriusz czy  Regulus? - niemalże wypluł te słowa, mając nadzieję, że to jego najlepszy przyjaciel został wybrany jako przyszły narzeczony jej siostry. 

- Prawdopodobnie Syriusz, ponieważ Walburga chce jak najdłużej go przy sobie zatrzymać. Jest z nim bardzo źle. Ucieka na noce z domu, a wraca pijany. Pali papierosy i robi tatuaże. 

- Zakochane kundle tak mają. Niech zostawi Dianę w spokoju, bo sprowadzi ją na złą drogę. 

- Nie mów tak, doskonale wiesz, że są razem szczęśliwy. Często go widzę w jej sali, mówi do niej. Dorcas też raz z nim tam była. Przemiła dziewczyna. 

- Przestań, mamo. - rzekł nieco zbyt impulsywnie i zatrzasnął farby. Zostawił sztalugę i wyszedł z pokoju, próbując odreagować. Syriusz działał na niego jak płachta na byka. 



Lily spędzała wieczór sama, ponieważ Petunia po raz kolejny wyjechała ze swoimi znajomymi pod namioty. Była rozdrażniona i smutna, wyczekiwała także listu od Jamesa. Było jej wstyd, że polubiła spędzanie z nim czasu. I czytanie jego listów. Przeszło jej nawet przez myśl, że powinna do niego napisać. Wyciągnęła pergamin i zaczęła pisać. Do Dorcas. 

Droga Dorcas, 
Nawet nie wiesz jak ciężko jest mi siedzieć samej w Cockeworth, kiedy wy wszyscy bawicie się w Londynie. Co u Remusa? Pisał do ciebie? Do mnie pisał tylko James, ale raczej nie pojawię się na waszym spotkaniu. Ciągle piszą o Dianie. Zmartwiło mnie to jak czuje się w tej sytuacji Potter. Nie dają im spokoju, fotografowie ciągle oblegają ich dom. Podobno jego ojciec pobił jednego, a innego aresztował za nachodzenie. Musi być u nich naprawdę źle. Zupełnie tak jak u mnie, ale ja się tylko potwornie nudzę. Chciałabyś wyskoczyć ze mną na lody? Czuję, że się wygłupiam. Chciałam napisać do Jamesa. Co o tym sądzisz? Nie zbłaźnię się? Napisz do mnie jak najszybciej, bo chyba tutaj zginę. 

Evans, x

odium | JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz