Załamany Azira nie wiedział co powinien zrobić. Chciał iść na bal i spotkać się z Crowleyem, ale teraz nie było na to najmniejszych szans. Jego szata była zniszczona, również twarz, cała spuchnięta od płaczu nie wyglądała zbyt atrakcyjnie. Nie mógł się tak pokazać na królewskim dworze. Nie był nawet pewien czy dotarłby tam na czas, wliczając poprawki i drogę do pałacu.
-Przepraszam Matmo, ja już nie mogę być odważny. Nie mam na to siły, nie dam już rady, aby być dobrym. To bez sensu.- skulił się studni i nadal płakał. Co o nim pomyśli jego królewski ogrodnik? Pewnie będzie zdania, że go wystawił. W głowie miał już treść listu z przeprosinami. Chciał zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Zawiedzie jedyną osobę, na której mu zależało(oczywiście oprócz Anathemy i mysiej rodziny).
-Skarbeczku, czy poratujesz może staruszkę szklanką wody?- odwrócił się szybko. W bramie, która prowadziła do lasu stała mała, zgarbiona staruszka w zniszonym płaszczu. Podpierała się o laskę zrobioną z długiego patyka i wyglądała na bardzo wiekową osobę. Azira otarł spłakane oczy.
-Tak tak, zapraszam. Proszę usiąść.- wskazał na mały taras.-Zaraz przyzniosnę.
Ruszyli w kierunku schodów. Chłopiec szybko podszedł do małego stolic ka, gdzie trzymał kubeczki i dzbanki ze świeżą wodą i mlekiem. Kobieta usiadła na jednym z tarasowych krzeseł.
-Dziecinko, dlaczego płaczesz? Czy coś się stało?
-To nic takiego, naprawdę.- podał nieznajomej kubek z wodą i usiadł na przeciwko niej. - Bardzo proszę.
-Dziękuję skarbie. - podniosła garnuszek i wypiła zawartość za jednym zamachem.- Kochany z Ciebie chłopiec. Byłam w kilku domach, ale tylko Ty pozwoliłeś mi usiąść i dałeś coś do picia.
Az uśmiechał się słabo.
-To nic takiego. Niestety, ale nie zawsze można być dobrym.
-Och Azira, dobro zawsze popłaca.- blondyn poderwał się na równe nogi.
Skąd wiedziała jak ma na imię? Przecież niepowiedzial jej swojego imienia. -A teraz, nie żebym chciała cię popędzać, ale masz naprawdę mało czasu, aby dotrzeć na ten bal. Syn mojej koleżanki z pracy tam będzie, okropny babsztyl, ale syna ma bardzo urodziwego...
-Co...- zdziwiony chłopiec czaly czas patrzył się na twarz kobiety. - Skąd pani znam moje imię? Kim Pani jest!
Staruszka tylko się uśmiechnęła.
-Nie jestem zdziwiona, że się nie domyślasz. Musiałam zmienić trochę wygląd, żebyś się od razu nie wystraszył. Niestety, miałam już takie przypadki. Zasłabnięcia są straszne, tyle niepotrzebnych siniaków! A więc, jestem Agnes Nutter, twoja dobra wróżka.
-To niemożliwe.- powiedział Az i odsunął się lekko. Chyba trafiła mu się jakaś wariatka.
-Niby dlaczego?-odpowiedziała ostro.
-Bo nie ma wróżek. To postacie z opowieści dla dzieci.
-Skarbie, nawet nie wiesz w jakim błędzie jesteś.-mruknęła Agnes, zeszła z tarasu i ruszyła w kierunku trawnika.- Zaraz Ci pokaże twoją ''postać z bajki''.
I rzuciła w górę swoją drewnianą laskę, która wykonując kilka obrotów zaczęła się świecić i zmieniać się w... różdżkę ze srebra. Staruszka też diametralnie się zmieniła- jej łachmany zmieniły się w bogato zdobioną suknię balową, która świeciła niczym księżyc w pełni. Ze staruszki zmieniła się w kobietę średniego wieku, o włosach nawet jaśniejszych od blond loków chłopaka . I cała świeciła! Młodzieniec był w szoku. Agnes musiała to zobaczyć, bo zaczęła się śmiać.
-Witamy w bajce Azira Fallu.***
-A więc..- Nutter obracała się ewidentnie czegoś szukając.- Od czego tu zacząć.
Zaczęła przechadzać się po grządkach, patrząc dokładnie na każde z warzyw.
-O!- spojrzała na dynię. - To będzie idealna karoca!
-Karoca..- nadal zszokowany chłopak nie wiedział co planowała jego wróżka chrzestna. Usłyszał ciche piski i spojrzał na dół. Pod jego stopami skakali Adam i reszta mysiej ferajny. Patrzyli się na niego pytającymi spojrzeniami.
-Oczywiście, jak chcesz dojechać na bal głuptasku!?- przy użyciu czarów przeniosła bezpiecznie dynię na trawnik.- Dobrze, a więc:
Bibbidi Bobbidi Boo!Znowu pojawiło się światło i... zamiast dyni stała przepiękna, bogato zdobiona kareta. Cała pokryta złotem!
-Ona... ona jest przepiękna!- krzyknął Azira.
-Wiedziałam, że wyjdzie cudownie. To przez te pnącza! Dynię są najlepsze!- klasnęła uradowana Agnes. Znowu zaczęła się rozglądać.
-Potrzebujemy jeszcze koni..- jej wzrok zatrzymał się na nogach chłopca, gdzie stały zdezorientowane myszki. -Nadadzą się idealnie!
Bibbidi Bobbidi Boo!I w taki sam sposób cztery myszki zamieniły się w cztery białe, potężne rumaki.
-Adam, ale ty wyrosłeś!- zaśmiał się Azira i pogłaskał przyjaciela po( teraz końskim) łbie.
-Dobrze dobrze, kto to nam jeszcze pozostał... A tak, lokacje! Co my tutaj mamy?- między dzbankami ujrzała dwie zielone jaszczurki.
Bibbidi Bobbidi Boo.Przed chłopcem i wróżką stanęli dwaj mężczyźni w zielonych kubraczkach, którzy byli tak samo zaszokowani jak stojący przed nimi chłopak.
-No i jeszcze ktoś musi powozić tym cyrkiem na kółkach. Hmmm, może ty! -spojrzała w stronę gąsiora, który właśnie próbował schować się za pobliskim drzewem.
Bibbidi Bobbidi Boo!Ptak nawet nie zdążył zareagować. W kilka sekund był już pierwszej klasy woźnicą.
-Dobrze! Teraz wszyscy na miejsca! Już już, i tak jesteśmy spóźnieni. Agnes zagoniła wszystkich do karety, która magicznie znalazła się zaraz przed domem.
-Wróżko..- zapytał niepewnie Azira. Kobieta i tak dużo dla niego zrobiła, czuł się głupio prosić o kolejną rzecz.
-Tak słoneczko?
-Mój strój, on...- wskazał na podarte rękawy garnituru i kamizelkę bez guzików.- Czy możesz go naprawić? Należał do mojego ojca, ma dla mnie wielki sentyment.
-Och, tak tak, zapomniałabym o najważniejszym!- kobieta zaczęła lustrować go wzrokiem.- Myślę, że bez małego podrasowania się nie obejdzie. Zaufaj mi, wiem co robię! Bibbidi Bobbidi Boo!Azira zobaczył, że otacza go to samo tajemnicze światło, które towarzyszyło czarom Agnes. Czuł błogość i spokój, a gdy magiczny pył opadł był w szoku. Miał na sobie bogato zdobiony płaszcz, koszulę z pięknym żabotem i eleganckie spodnie. Czuł tartanowy kołnierz i bardzo go to ucieszyło. Całość była w kilku odcieniach bieli, wydawało mu się, że świeci niczym księżyc. Ale absolutnie zakochał się w butach- były to trzewiki z tartanu! Były takie mięciutkie i wyglądały przepięknie! Młody Fall był zachwycony swoim strojem. Obrócił się kilka razy niedowierzając swojemu szczęściu.
-Ten strój jest przepiękny! Dziękuję! Pobiegł i rzucił się kobiecie na szyję. Kobieta odwzajemniła szybki uścisk.
-Ale co z macochą i jej synami, gdy mnie zobaczą to...
-Zajęłam się tym, nikt cię nie rozpozna. Oprócz twojego cudownego mężczyzny oczywiście. Już już, mało czasu! Wsiadaj do karety!
Azira posłusznie zajął miejsce w pojeździe. To było jak sen, nadal nie wierzy w to, że ma wróżka chrzestna i z jej pomocą zobaczy Crowleya.Zanim zamknięto za nim drzwi kobieta podeszła jeszcze do niego.
-Jeszcze raz bardzo dziękuję, za wszystko.
-No kochanie, leć!- już miała odejść, gdy przypomniała się jej najważniejsza rzecz. Momentalnie znalazła się przy drzwiczkach.
-Azira skarbie, pamiętaj, czar pryśnie dokładnie, gdy zegar wybije północ!
Chłopiec skinął tylko- Tyle czasu to jak wieczność!Kareta ruszyła. Wróżka patrzyła jak jego pojazd znika w oddali.
-Zawsze tak mówią.- mruknęła Agnes i znikła w srebrnej poświacie. Tymczasem Fall już jechał na spotkanie z przyjacielemz którego tak bardzo nie mógł się doczekać.***
Więc stało się: Azira jedzie na bal. Jupiii!
Jestem pewna, że wróżki chrzestne się bardzo dobrze znają i chodzą razem na piwo w piątek.
W następnym rozdziale będzie dużo dobra- nasza ukochana para znowu razem!
CZYTASZ
Azirapciuszek《Aziraphale/Crowley》
FanfictionCinderella AU, gdzie Aziraphale to Kopciuszek, a Crowley to Książę.