9.

1K 122 34
                                    

Crowley nie wiedział co zrobił źle. Wszystko wydawało się takie... właściwe.

Jego Anioł przez cały wieczór wyglądał tak wspaniale, rozmawiali na wiele tematów i wydawało mu się, że podobnie jak on, dobrze się bawił. Tańczyli, śmiali się, jedli razem, a Anthony zakochiwał się w towarzyszu coraz bardziej. Widział jego twarz, gdy pokazał mu bibliotekę królewską. Był jak w niebie! Śmiał się ze słabych żartów,
Potem, gdy poprosił, aby pokazał mu swoje oczy to, ku jego zaskoczeniu, ten nie uciekł. Ba, nawet je skomplementował!

Więc, gdy patrzyli sobie w twarz, siedząc na tarasie, Crowley nie mógł się powstrzymać i chciał go pocałować. Wydawał mu się, że Anioł nie miał nic przeciwko tej czynności. Patrzyli sobie w oczy, a gdy dotkną jego policzka, blondyn zaczął się do niego przybliżać.
A potem wybiła północ i... jego wybranek się zatrzymał.

Widział strach w oczach towarzysza- usłyszał tylko szybkie ''cholera'' i bolesne ''przepraszam kochanie'' i nawet nie zdążył zareagować, gdy blondyn wybiegł z tarasu. Oczywiście szybko się otrząsną i pobiegł za nim, wołając go. Chciał wiedzieć co się stało! Czy zrobił coś źle? Czy to szybko było za szybko? A może jego cherubin nie czuł tego co on?

W międzyczasie spotkał Belzebuba z Shadwellem, którzy zatrzymali go i poinformowali, że nie mają ani imienia ani nazwiska znajomego. Niestety, zanim udało mu się zbiec po schodach to blondyn szybko zniknął w złotej karcie. Spojrzał w dół.
Jego tajemniczy nieznajomy pozostawił po sobie jedynie but na jednym ze stopni.  Zaskoczyło go wykonanie- był to tartanowy bucik. Crowley uśmiechał się. Po namyśle pasował on do grzecznego i idealnie ułożonego Anioła, który chyba chciał zostać znalezionym.

***

Azira nie chciał odchodzić. Mógłby siedzieć na tarasie i przegadać całą cholerną noc z Crowleyem. Ale zapomniał, że miał czas do północy. Więc, gdy tylko usłyszał, że zegar zaczął wybijać północ musiał uciec.  Nieważne, że czuł jak jego policzek płonie pod wpływem dotyku.
Miał ochotę przyciągnąć rudowłosego do najdłuższego pocałunku w historii. Ale musiał wracać, inaczej jego tajemnica wyszłaby na jaw, na co nie mógł jeszcze pozwolić. Biegł ile miał siły w krótkich nogach. Słyszał głosy na szczycie schodów. Jeden rozpoznał w momencie- to Crowley go wołał. Obrócił się, chciał coś powiedzieć, ale usłyszał kolejny dźwięk zegara. Serce bolało go niemiłosiernie, ponieważ musiał opuścić miłość swojego życia. Nawet nie zauważył, kiedy stracił jeden z tartanowych bucików. Bieganie w butach na obcasach jest starszne.

Wbiegł do czekającego już na niego pojazdu.
-Szybko panie Gąsiorze, nie mamy czasu!
Jego kareta ruszyła. Za sobą usłyszał tętent koni i nawoływania. Świetnie, wysłano za nim straż królewską. Czy mogło być gorzej? Odpowiedź brzmi- oczywiście. Magia zaczęła zanikać, zwierzęta powoli wracały do swojej prawdziwej postaci: konie miały wielki, mysie uszy, lokaje gadzie ogony, a woźnica zamiast rąk miał skrzydła. Również kareta zmieniała się spowrotem w roślinę- złote ozdoby stawały się zielonymi pnączami oraz, co bardzo martwiło Azire, powoli zmniejszała się do swojego naturalnego rozmiaru.

Chociaz udało im się zgubić pościg to niestety, nie było mu dane dotrzeć do domu. Wystarczyła chwila, a wszystko wróciło do normalnego wyglądu. Udało mu się wyskoczyć z pojazdu zanim całość wróciła do swojej naturalnej formy. Usłyszał, że pościg zaczyna go doganiać. Wskoczył szybko w głąb lasu i ukrył się za drzewem, a gdy straż już zniknęła, wyszedł i przyglądał się sobie. Był w swoim potarganym ubraniu, tylko buty( a raczej jeden) pozostał na jego nodze. W ukrytej kieszące nadal była książka, którą dostał od Crowleya. Azirapciuszek uśmiechnął się. Zdjął bucik i pozwolił myszkom do niego wejść. Reszta zwierząt uciekła przed siebie.
-Chodźcie, nie będziecie przecież iść tyle pieszo.
Razem z przyjaciółmi szedł w kierunku domu, gdy zaczęło padać. Cały w skowronkach zaczął biec przed siebie.

Azirapciuszek《Aziraphale/Crowley》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz