11. Nienawidzę tego.

361 15 7
                                    

Westchnąłem cicho, spoglądając na mojego ojca. Mężczyzna siedział na przeciwko mnie, który od dłuższej chwili uważnie mi się przyglądał. Jake Matthew naprawdę czasem był przerażający. Byłem jego synem, dlatego też byłem przyzwyczajony do jego dziwnych zachowań, ale dla osób, które widziały go pierwszy raz, naprawdę mógł się wydawać dziwny.

- Co się tak patrzysz? - spytałem, marszcząc brwi.

- Cóż, mam takiego przystojnego syna, że wzroku oderwać od ciebie nie mogę - powiedział, na co wywróciłem oczami. - Widać, że dałem ci te lepsze geny.

- Tak sądzisz? - prychnąłem na jego słowa. - Nie wydaję mi się.

- Oczywiście, że tak jest. Po mamie odziedziczyłeś głupotę. Ona też lubiła podejmować nieprzemyślane i głupie decyzje.

Ponownie wywróciłem oczami. Ego mojego ojca było wielkości Manhattanu. Czasami bywało to naprawdę irytujące i sprawiało, że odechciewało mi się z nim rozmawiać. Ale to w końcu wielki Jake Matthew.

- Jak się czujesz? - spytał, czym trochę zbił mnie z tropu. Uniosłem wzrok znad swojego telefonu, by jeszcze raz spojrzeć na ojca. Posłałem mu pytające spojrzenie, na co tylko cicho westchnął. - Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi.

I wtedy wszystko stało się jasne. Wiedziałem bardzo dobrze o co pytał. Ally.

- Nijak - wzruszyłem ramionami. - Jest lepiej, ale nie zmienia to faktu, że nadal mi się ciężko z tym pogodzić. I to zrozumieć.

Na ustach mojego ojca wykwitł lekki uśmiech, który nie do końca wiem, co miał oznaczać. Mimo iż spędziłem z nim całe życie, ojciec nadal był dla mnie czasami zagadką.

- Czasami musisz się pogodzić z decyzją drugiej osoby, choćby nie wiadomo jakby cię ona bolała - powiedział. - Wiem to, przerabiałem to jakieś pięć razy z twoją matką - wywrócił oczami, wzdychając ciężko jak ostatni męczennik. - Boże, co to była taka niezdecydowana baba.

Prychnąłem na jego słowa, nie odpowiadając na to co powiedział. Ojciec często wspominał, że moja matka nie należała do najmądrzejszych osób, jednak tylko on tak mówił. Kiedy ktoś próbował ją obrazić, musiał się mierzyć z jego gniewem. Nikt nie miał takiego przywileju, nawet ciotka Vanessa czy Luke. Choć wszyscy byli paczką najlepszych przyjaciół, ojciec nigdy nie pozwalał, by ktoś odważył się mówić źle o mamie.

- Młody - mruknął. - Nie może ci być przykro z powodu, że ktoś z ciebie zrezygnował. Tej osobie ma być przykro, bo zrezygnowała z kogoś, kto nigdy nie zrezygnowałby z niej. Ally to suka.

- Odpalił ci się jakiś wewnętrzny filozof? - spytałem, burcząc. Nie musiał jej obrażać.

- Zawsze wiedziałem, że minąłem się z powołaniem. Powinienem być psychologiem - parsknąłem na jego słowa cichym śmiechem.

- Wtedy ilość samobójstw wzrosłaby o jakieś pięćdziesiąt procent - mruknąłem. Ojciec wyciągnął w moją stronę rękę i pokazał mi środkowego palca. Cicho się zaśmiałem na ten gest i wróciłem wzrokiem do swojego telefonu, który wskazywał na godzinę siedemnastą.

Przeglądanie social mediów z czasem robiło się nudne, kiedy przeskakiwało się tylko z facebooka na instagrama, ewentualnie wliczając w to messengera, by na szybko komuś odpisać. Westchnąłem ciężko, przecierając wolną dłonią twarz.

Nienawidziłem tego dnia. Tak kurewsko go nienawidziłem. Dzień moich urodzin zawsze był dla mnie moją osobistą porażką. I choć ojciec co roku starał się mi umilić ten dzień, wiedziałem, że sam w głębi ducha odczuwał niemały smutek, którego nie chciał mi pokazać. Co miałem świętować? Śmierć własnej matki, do której sam się przyczyniłem?

Sick Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz