- Drogi pamiętniczku, dziś znowu nie zaliczyłem mojej dziewczyny, ponieważ jestem pizdą.
- Stul pysk, Nate - wybuchnąłem śmiechem, a chłopak mi zawtórował. - To nie jest śmieszne. Ja naprawdę kocham Ally - chłopak parsknął śmiechem i z hukiem zamknął swoją szafkę. Zmarszczyłem brwi na ten gwałtowny ruch, ale go nie skomentowałem.
- Sranie, kurwa, w banie - westchnął, pocierając o siebie dłonie.
- Naprawdę się zamknij - burknąłem.
- Jesteś z nią już jakieś pół roku, a ona nadal jest dziewicą, stary! Co z tobą? Zamierzasz być świętoszkiem do ślubu, czy co?
Nate był dla mnie jak brat. Kochałem go jak brata i tak samo go traktowałem. Ale przysięgam, że w tamtej chwili, po prostu chciałem mu walnąć prosto w twarz. Z pięści.
- Denerwujesz mnie - oznajmiłem poważnie, powoli wypowiadając każde słowo. Gdyby Nate był mądry, wiedziałby, że byłem na skraju wytrzymania. Nigdy nie lubiłem, gdy ktoś wyśmiewał się z mojego związku z Ally.
Ale Nate Blanco był debilem i nie potrafił tego zrozumieć.
- Prawda boli? - uniósł brwi. Posłałem mu ostrzegające spojrzenie, ale na jego ustach cały czas majaczył ten uśmiech, który zapragnąłem zmazać z jego twarzy.
- Frajer.
Gdyby ktoś miałby opisać naszą relacje, zapewne na liście przymiotników, znalazłyby się takie słowa jak chora, nienormalna i nieprzewidywalna. Znaliśmy się z Nate'm już dobre siedem lat. Poznałem go, gdy jako jedenastolatek jeździłem na rowerze. Gdy wymieniliśmy ze sobą pierwsze kilka zdań, od razu wiedziałem, że to był mój człowiek.
Dogadywaliśmy się jak mało kto. Wyzywaliśmy się i kłóciliśmy też jak mało kto. U nas kłótnie były na porządku dziennym. Nigdy jednak jeszcze nie doszło do żadnej poważniejszej kłótni i miałem nadzieję, że tak zostanie.
Przewróciłem oczami, widząc minę blondyna. Bo tak, Nate był blondynem, przez co często stawał się ofiarą moich żartów. Ale wracając, nie był jakoś zbytnio wysoki i umięśniony. Nie miał zbytniego powodzenia u dziewczyn i nie grał w szkolnej drużynie koszykówki.
Nate był po prostu Nate'm.
Mimo tego, że chłopak nie był jakoś zbytnio znany w szkole, był lubiany. Osoby, które utrzymywały z nim kontakt, mogłyby zaręczyć, że z tym chłopakiem nigdy nie można się było nudzić. A jego stare żarty, które swoją drogą w ogóle nie były śmieszne, zawsze wszystkich bawiły.
- Co mamy teraz? - spytałem, odpychając się nogą od szafki.
- Przerwę - odpowiedział chłopak.
- Naprawdę? Nie zauważyłem - przewróciłem ponownie oczami.
- A, no to teraz już wiesz - uśmiechnął się sztucznie w moją stronę.
Nagle poczułem, jak coś uderza w moje ciało z dużą siłą. Mimo wszystko, zachowałem równowagę. Warknąłem pod nosem, spoglądając na dziewczynę, która na mnie wpadła.
I oto ona. Wielka Kendall Cares. Brunetka, o szarozielonych oczach. Zmrużyłem na nią gniewnie oczy, widząc jak szybko się ode mnie odsuwa, otrzepując przy tym swoją bluzkę z niewidzialnego kurzu.
Wielka Kendall Cares, która irytowała mnie jak nikt inny. Denerwowało mnie w niej wszystko, począwszy od koloru włosów, poprzez kolor oczu, twarz, charakter i swój durny "sposób istnienia". Naprawdę, nie byłem wymagającym człowiekiem co do drugiej osoby, ale to co sobą reprezentowała ta dziewczyna przechodziło wszelkie pojęcie.
CZYTASZ
Sick Love
Fiksi RemajaKiedy przeszłość depcze ci po piętach, a ty nie wiesz jak ją naprawić... Wtedy wkracza serce, rozpoczynając tym samym wojnę z rozumem. I nie, to nigdy nie kończy się dobrze. Opowiadanie pisane z perspektywy chłopaka!!! "Sick Love" to trzecia część...