#1 Lucmione

132 8 2
                                    

Lucjusz Malfoy + Hermiona Granger

Dla Good_Happy_Girl

POV. Hermiona

Szłam ulicą rozglądając się wokół. Poprawiłam szalik z powodu zimnego wiatru. Pokątna nie należy ostatnio do najprzyjemniejszych w Londynie. Nagle usłyszałam huk i krzyki. Podbiegłam tam i zobaczyłam palący się mugolski dom. Centralnie przed wejście stał Lucjusz Malfoy z szyderczym uśmiechem na twarzy. Niby prawo zabrania używania czarów, ale muszę, bo inaczej uciekną. 

- Brachiabindo! - krzyknęłam kierując różdżkę w stronę Malfoya

- Expulso! - odpowiedział orientując się o mojej obecności. Poleciałam do tyłu. Wylądowałam w dużej zaspie śnieżnej a on pojawił się nade mną. Złapał moje ramię i teleportował nas. 

Znaleźliśmy się w jakimś ogromnym holu. Szybko podniosłam się na nogi czując, że nadal trzymam różdżkę w ręku. 

- Expelliarmus. - powiedział rozbrajając mnie. Moja różdżka odleciała z rozmachem na drugi koniec pomieszczenia. Teraz wpadło mi do głowy, że musimy być w rezydencji Malfoy'ów. 

- Incarcerous. - odrzekł lekko a mnie oplotły jakieś pęty unieruchamiając tylko ręce. Zgromiłam mężczyznę wzrokiem. Odwrócił się do mnie i pokazał, żebym ruszyła za nim. Nie miałam zbytnio wyjścia. Przeszliśmy do jadalni. Malfoy odsunął jedno krzesło i wskazał, żebym na nim usiadła. Zrobiłam to. On usiadł obok. Przyglądał mi się chwilę, po czym gwałtownie wstał i wyszedł z pomieszczenia. Próbowałam się jakoś uwolnić, ale pęty jeszcze bardziej się zacisnęły. 

Śmierciożerca wszedł przez te same drzwi, którymi wyszedł. Trzymał w dłoni dosyć duży kielich. Postawił go przede mną. 

- Mów, po co byłaś na Pokątnej. - rozkazał kierując różdżkę w moją stronę. Jej czubek prawie dotykał mojego czoła. 

- Dostałam wiadomość od Ministerstwa. Miałam się spotkać z przedstawicielem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Posłał mi podejrzliwe spojrzenie, ale opuścił różdżkę. Odetchnęłam z ulgą w duchu. 

- Zobaczymy jak bardzo im na tobie zależy. Chyba będziesz u nas gościć dłużej niż planowałem. - powiedział. Zawołał kogoś głośno, ale nic nie zrozumiałam. Po chwili do jadalni wszedł Draco. Złapał moje ramię i szarpnął mną do góry. Podniosłam się a chłopak zaczął mnie gdzieś prowadzić. Zeszliśmy po ogromnej ilości schodów. Weszliśmy do pomieszczenia i tam Draco zdjął ze mnie więzy. Zamknął drzwi na klucz. Rzucił kilka zaklęć i słyszałam jego kroki, kiedy odchodził. W pokoju było łóżko, biurko i szafa. Wyglądał po prostu jak niedokończony, ale wiedziałam, że specjalnie jest tak wyposażony, żeby nie można być zrobić krzywdy sobie lub innej osobie. Teraz zobaczyłam moją różdżkę na biurku. Ot tak sobie leżała. Szybko ją chwyciłam i wycelowałam w drzwi. 

- Alohomora! - krzyknęłam. Zamek się przekręcił, ale drewniana pokrywa ani drgnęła. 

- Sezam Materio! - spróbowałam jeszcze raz, ale to na nic. Krzyknęłam z bezsilności i usiadłam na łóżku. Nie mogę się poddać. 

- Expecto Patronum. - powiedziałam. Wydra pojawiła się w pomieszczeniu. Przekazałam jej moje położenie i wysłałam do Harry'ego. Już myślałam, że będzie dobrze, ale Patronus nie mógł się przedostać przez mury tego pomieszczenia. Pomyślałam o najszczęśliwszym wspomnieniu, jakie miałam, ale strach, że już się nie wydostanę, zwyciężył. Wydra rozpłynęła się w powietrzu. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy marząc, żeby to był tylko zły sen.

~ kilka tygodni później ~ 

Zupełnie już zwariowałam. Zwariowałam! Próbowałam już wszystkich zaklęć. Chciałam zaatakować Lucjusza, ale on zawsze był przygotowany. Teraz już nie mam co próbować, bo ostatnim razem trochę oberwał a ja ze strachem podbiegłam do niego, żeby go opatrzyć. Chyba się zauroczyłam przez to, że codziennie tu przychodzi. Czuję jakbym na jego skinienie mogła powiedzieć mu wszystko co tylko by chciał. 

Drzwi do pokoju się otwarły a przez nie wszedł Lucjusz. Jak co dzień, za nim lewitowała taca z posiłkiem dla mnie. Przynajmniej dają mi jedzenie, żebym nie zeszła. 

- Za godzinę przyjdę po ciebie. Ktoś chciałby się z tobą zobaczyć. - oznajmił a ja skinęłam głową. Szybko zjadłam przyniesione śniadanie i ogarnęłam trochę swój wygląd. Malfoy znowu użył Incarcerous, ale tylko na moje ręce, żebym nie mogła chwycić różdżki. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do salonu. Tam siedział Ron i profesor Lupin. Rudowłosy poderwał się z miejsca na mój widok. Lucjusz wyciągnął różdżkę w jego stronę, ale Remus usadził go z powrotem na miejsce. 

- Bez żadnych sztuczek Weasley. Jakbym chciał walczyć to stanąłbym w szranki z Hermioną. - powiedział mężczyzna. Wskazał mi miejsce na kanapie, która stała naprzeciw. Posłusznie usiadłam. Malfoy przysiadł obok. 

- Jak się czujesz? - spytał Ron kierując wzrok na mnie. Posłałam mu słaby uśmiech. 

- Dobrze, dzisiaj się nie wyspałam. - odpowiedziałam. Bardziej niż zainteresowanie rudowłosego chłopaka moją uwagę przyciągały zerknięcia Lucjusza w moją stronę. Wiem, że to jeden ze środków bezpieczeństwa, ale miło było myśleć, że mu się podobam. 

- Oblivate! - krzyknął Lupin wyciągając różdżkę zza pazuchy. Malfoy nie zdążył się obronić i dostał. Ron dodał jeszcze Obskuro. 

- Chodź, musimy uciekać! - powiedział chłopak uwalniając moje ręce. Rozmasowałam nadgarstki. 

- Idźcie przodem i sprawdźcie czy nikt nie stoi na zewnątrz. Malfoy ma moją różdżkę przy sobie, szybko ją znajdę. - skłamałam a oni oboje skinęli głową i pobiegli w stronę wyjścia. Nachyliłam się nad nieprzytomnym Lucjuszem. Krótko pocałowałam go w usta i pobiegłam tą samą drogą z moi wybawiciele. Remus użył teleportacji, żeby bezpiecznie przenieść nas do Nory, ale nie łatwo będzie mi zapomnieć o starszym Malfoy'u. 

One-shoty z Harry'ego PotteraWhere stories live. Discover now