#2 Hinny

85 6 0
                                    

Harry Potter + Ginny Weasley

Dedykowany wszystkim <3

POV. Ginny

Wyszłam z lekcji eliksirów. Luna i Jill szły obok mnie, ale nie słuchałam o czym mówią. Profesor Snape był dzisiaj wyjątkowo przygnębiony, przez co nie był takim gburem i nawet nie zadał żadnego wypracowania na kolejne zajęcia.

- Ginny! Słuchasz nas? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jill. Spojrzałam na nią półprzytomnie.

- Co? - spytałam

- Każdemu czasem zdarza się odpłynąć. To nic złego. - powiedziała Luna. Posłałam jej delikatny uśmiech.

- W każdym razie, idziecie popatrzeć na trening chłopaków dzisiaj? - zapytała Jill

- Wiesz, kazali mi tym razem nie brać udziału, więc przynajmniej będę oglądać z trybun. - odpowiedziałam. Zaśmiałam się w duchu na wspomnienie Harry'ego, który starał się mi wytłumaczyć czemu nie zagram w tym meczu. Cała drużyna stała za nim, bo wierzyli, że jego nie uszkodzę tak bardzo jakbym zrobiła to innym. Poniekąd mieli rację. Harry'emu nic bym nie zrobiła.

- Widzimy się na stadionie za godzinę? - zaproponowała a ja i Luna pokiwałyśmy głowami na potwierdzenie. Jill pognała na opiekę nad magicznymi zwierzętami a Luna na wróżbiarstwo. Ja na szczęście dzisiaj już skończyłam lekcje, więc skierowałam się do Wieży Gryffindoru. W salonie zastałam Hermionę, Rona i Harry'ego. Rzuciłam krótkie 'cześć' i pognałam do dormitorium, żeby odłożyć rzeczy. Przebrałam się w czarną bluzkę oraz dżinsy, ale na wierzch ubrałam ocieplaną pelerynę z herbem Gryffindoru. Zapięłam ją na razie pod szyją i zeszłam do pokoju wspólnego. Tam od razu podszedł do mnie Harry.

- Idziesz na trening, prawda? - spytał

- Razem z Jill i Luną umówiłyśmy się na trybunach. - odpowiedziałam a chłopak odetchnął z ulgą. Przez chwilę się zawahał, ale objął mnie i przytulił do siebie. Uśmiechnęłam się również go obejmując ramionami.

- Harry już myślał, że się obraziłaś za tę prośbę. - powiedział Ron a Hermiona potwierdziła jego słowa kiwając głową. Odsunęłam się trochę, żeby spojrzeć na okularnika.

- Naprawdę? Rany... Quidditch jest dla mnie ważny, ale nie będę miała komukolwiek za złe jeśli nie zagram w jednym meczu. -  odparłam. Przyjrzałam się chłopakowi i dostrzegłam jego ukrywany smutek. Na pierwszy rzut oka w ogóle nie widać, żeby coś się działo.

- Może pójdziemy zobaczyć czy Ślizgoni znowu nie wywinęli jakiegoś numeru ze stadionem? - spytałam, ale widziałam, że Harry złapał aluzję

- Dobrze. Wezmę tylko miotłę i strój, to nie będę się wracał. - odpowiedział. Poszedł do dormitorium. Po chwili wrócił trzymając rzeczy i mając na ramionach taką samą pelerynę jak ja. Wyszliśmy z Wieży. W ciszy przeszliśmy na stadion i do szatni zawodników. Chłopak odłożył rzeczy do środka. Odeszliśmy kawałek dalej.

- Widzę, że jesteś przybity. Snape nie wyglądał lepiej. Co się dzieje? - spytałam. Usłyszałam ciche westchnięcie.

- Dzisiaj jest trzydziesty stycznia. Urodziny mojej mamy. - wyjaśnił. Wspięłam się na palce i objęłam Harry'ego. Niemal natychmiast poczułam jego ramiona na talii. Towarzyszył temu mocny uścisk, ale nie przejęłam się tym. Chciałam, żeby poczuł, że ma wsparcie we mnie. Położył głowę na moim ramieniu i usłyszałam jego cichy szloch. Przeniosłam dłoń na włosy chłopaka powoli je przeczesując. Całkowicie rozumiałam, że właśnie tego potrzebował. Przytulenia i pocieszenia.

- Mam pomysł! - powiedziałam. Harry odsunął się trochę, ale dalej trzymał mnie blisko. Wzięłam różdżkę i wyczarowałam lampion.

- Puszczając ten lampion prosto do nieba z pewnością wykonamy piękny gest na urodziny twojej mamy. Razem z nim przekaż jej wszystkie swoje uczucia. - odparłam. Podałam przedmiot chłopakowi. Dałam mu na chwilę różdżkę, żeby zapalił małą świeczkę w środku. Po zrobieniu tego oddał mi ją i chwycił moją rękę. Wsadziłam różdżkę do kieszeni. Razem złapaliśmy lampion. Harry przymknął oczy na chwilę i razem puściliśmy lampion do góry. Kilka minut wpatrywaliśmy się w niego.

- Ginny, dziękuję. Taki drobny gest sprawił, że czuję się o wiele lepiej. - odpowiedział brunet. Uśmiechnęłam się szeroko.

- To teraz daj teraz z siebie wszystko na treningu i wygrajcie jutro ten mecz. Będę patrzeć na trybunach. - ostrzegłam. Chłopak posłał mi zwycięski uśmiech i przytulił na chwilę.

- Oczywiście, że Gryfoni dadzą popalić przeciwnikom. - zapewnił. Zobaczyłam, że niektórzy członkowie drużyny już idą do szatni. Odsunęłam się z lekką niechęcią, ale nie okazałam tego.

- Idź już się przebrać. - powiedziałam a on pokiwał głową na zgodę. Razem poszliśmy w stronę szatni. Harry tam został a ja przeszłam na trybuny. Usiadłam w pierwszym rzędzie. Po chwili dołączyła do mnie Hermiona. Ron i Harry wylecieli na miotłach. Rozmawiając zrobili rundkę wokół boiska. Wstałam z miejsca i oparłam się o murek. Na dole był jutrzejszy skład meczowy.

- Żałujesz, że jutro nie zagrasz? - spytała Hermiona przyjmując tą samą pozycję co ja. Pokręciłam przeczączo głową.

- Nie, ale jak przegrają to osobiście każdego ochrzanię. - odpowiedziałam. Dziewczyna zaśmiała się cicho. Cała drużyna wzleciała na miotłach do góry. Harry wydawał polecenia do ćwiczeń. W pewnym momencie spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech. Odwzajemniłam gest.

- Wiesz, że naprawdę podobasz się Harry'emu. - westchnęła Hermiona a na lekko się zarumieniłam. Spojrzałam na dziewczynę, ale ona wodziła wzrokiem za moim bratem. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zobaczyłam Harry'ego.

Nagle wyskoczył przede mną. Z krzykiem opadłam na krzesełko. Chłopak tylko się zaśmiał.

- Harry! Czemu chcesz, żebym padła na zawał?! - krzyknęłam z wyrzutem. Wstałam z miejsca i oparłam się z powrotem.

- Nie chcę. Wolę przyspieszyć akcję twojego serca niż ją zatrzymywać. - odparł i złapał moją twarz w dłonie. Pogłaskał kciukiem policzek. Zdziwiłam się a okularnik szczęśliwy nachylił się do mnie.

- Jesteś niesamowitą dziewczyną. Dzięki tobie od razu poprawia mi się humor. - wyznał i delikatnie złączył nasze usta. Przymknęłam oczy, żeby rozkoszować się tą chwilą. Usłyszałam za nami brawa, ale nie odsunęłam się od chłopaka. Wręcz przeciwnie, przysunęłam się blisko, żeby wzmocnić gest.

Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam powietrza. Nie umiałam zamaskować mojego uśmiechu, więc po prostu szczerzyłam się jak głupi do sera.

- Jutro to będzie mój szczęśliwy talizman, ale musisz go ponowić żeby wzmocnić moc szczęścia. - powiedział chłopak a ja zaśmiałam się cicho.

- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam ze śmiechem.

---------------------------------------

Trochę się nudziłam w drodze, więc trochę wykorzystałam weny i proszę bardzo!

Lilou_chan_9

One-shoty z Harry'ego PotteraWhere stories live. Discover now