Prawdziwa przyjaźń

488 30 5
                                    

Scorpius wybudził się dopiero po 3 dniach. Lekko otworzył oczy, początkowo widział wszystko jak przez mgłe...
-Albus... Gdzie..? Gdzie jest Al.. Albus?-mówił cicho jeszcze nie do końca świadomy
-Spokojnie paniczu- powiedziała łagodnie pani Pomfrey- Wyszedł...
-Wyszedł? Jak to wyszedł? Obiecał że mnie nie zostawi, obiecał że przy mnie będzie...-w jego głosie słychać było rozzłoszczenie, w tym samym momencie brunet wszedł do sali trochę zasmucony zachowaniem Scorpiusa, podszedł powoli do łóżka
-Jak mogłeś mnie tak okł...
-Wydaje mi się że trzy dni i dwie noce to wystarczająco długi czas na siedzenie przy tobie- kobieta pokreciła głową odchodząc
-Ile? -spojrzał na Albusa
-No prawie 3 dni i dwie noce... Wiem, nie powinienem wychodzić do łazienki...-cicho westchnął
-Przepraszam... Ja.. Ja nie wiedziałem- zrobiło mu się bardzo głupio że tak naskoczył na przyjaciela
-  Spoko, tylko jak się teraz zleje to ty będziesz sprzątał- sztucznie się uśmiechnął
-No przecież możesz wychodzić tylko ja myślałem że ty już wcześniej odszedłeś... Że w ogóle cię przy mnie nie było...- wyszeptał po czym smutny odwrócił wzrok
-Zwariowałeś? -szczerze się uśmiechnął -Przecież obiecałem że przy tobie będę... W ogóle jak się czujesz?
-Już dobrze, czasem jeszcze głowa mnie zaboli ale jest okej...
-To dobrze- Albus posłał przyjacielowi delikatny uśmiech- Tak się cieszę że już do mnie wróciłeś...-delikatnie ujął jego dłoń. Scorpius znowu wewnetrznie zwariował... Napływ gorąca, przyspieszone tętno i rozszerzenie się źrenic towarzyszyły mu za każdym razem kiedy poczuł dotyk Albusa. Próbował się uspokoić jednak kiedy zauważył jego zatroskane spojrzenie na sobie i te piękne szaro niebieskie oczy... Zrobiło mu się słabo a jego dłoń lekko i powoli wyśliznęła się z uścisku Albusa.
-Tyle cię ominęło... Zjechali się uczniowie z Durmstrangu i Beauxbatons. Już jest wiadome kto weźmie udział w turnieju...
-Kto?! Mów szybko kto! -zerwał się do pozycji siedzącej
-James Harris... Kojarzysz? Ósmoklasista z Gryffindoru.
-Ja bym nie znał? -uniósł delikatnie jedną brew
-No tak, wybacz...-brunet cicho się zaśmiał
- Dobra, mów kto z innych szkół !
-Z Durmstrangu Stefan Draizingger a z Beauxbatons Ines Rimet...
-Już się nie mogę doczekać!-pisnął podekscytowana blondyn
-Kiedy możesz wyjść? -z powagą spojrzał na niego Albus
-Nawet dzisiaj tylko trzeba mi te szwy wyciągnąć...
-To wyciągamy? -wtrąciła się przechodząca obok pani Pomfrey
-Ale... Ale ja się boję...-powiedział cicho drżącym głosem i z oczami pełnymi łez spojrzał przed siebie
-Spokojnie...-Albus usiadl na łóżku przed Scorpiusem -Nie bój się...-złapał go delikatnie za dłoń, Malfoy spojrzał na niego już trochę spokojniejszy
-Nie musisz...-spuścił głowę
-Ale chcę, chcę żebyś czuł się choć odrobinę bezpieczniej i pewniej...
--No przy tobie to nieuniknione...-wymamrotał pod nosem
-Co powiedziałeś? -Lekko zmarszczył brwi- Nie zrosumiałem...
-Nic, nic... Wydawało ci się- do łóżka Scorpiusa podeszła pani Pomfrey
-To zaczynamy..?-chłopak bez zawachania mocno prsytulił Albusa i odwrócił się tyłem do pielęgniarki
- Tak... - wyszeptał wtulony w przyjaciela, Albus również go objął patrząc uwarznie na to co robi kobieta. Wzięła małe nożyce i zaczęła rozcinać nici po czym pęsetą powoli je wyciągała. Scorpius zaciskał zęby z bólu a do jego oczu napływały łzy.
-Już po wszystkim...-brunet cicho wyszeptał nie wypuszczając przyjaciela z objęć. On tylko przytaknął głową i dopiero po czwili się odsunął od Albusa
-Dziękuję...-powiedział z powagą niepewnie patrząc w oczy młodego Pottera
- Nie masz za co dziękować.
-Mam...
-Więc za co mi dziękujesz?-lekko się uśmiechnął
-Za to że przy mnie jesteś, za to że wytrzymujesz jako jedyny w moim towarsystwie i za to że zawsze mi pomagasz...- mówił cicho patrząc w oczy chłopaka
- Przecież od tego są przyjaciele- posłał mu szczery uśmiech.
Scorpius nic nie odpowiedział tylko rzucił się w objęcia Albusowi, bardzo długo siedzieli nic nie mówiąc jedynie się przytulając. W szpitalu nie było już nikogo więc mogli sobie na to pozwolić, tylko pani Pomfrey patrząc na nich z daleka mimowolnie się uśmiechnęła.

Scorpius jeszcze tego samego dnia wyszedł ze szpitala. Za jakiś czas odbyły się dwa pierwsze zadania turnieju a trzecie miało być po przerwie światecznej która rozpoczynała się balem Bożonarodzeniowym. Do balu zostało jedynie parę dni a nie wsztscy jeszcze mieli pary... To był największy problem chyba każdego ucznia.

Harry Potter i Przeklęte Dziecko       Inna historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz