6. To nie słoneczna Kalifornia

116 15 10
                                    

Piosenka, której fragment pojawia się jakoś w połowie jest w załączniku. Miłego czytania

Calum

- Szczerze to nie wierzyłem, że się zdecydujesz - zaśmiałem się kręcąc przy tym głową, kiedy blondynka w końcu zdecydowała się wsiąść do auta.

Wyraz twarzy cały czas miała zmieszany i do tego ciągle zerkała na dom z którego przed chwilą wyszła. Zdając sobie sprawę, że jeśli zaraz nie ruszę z miejsca to Lucy najprawdopodobniej się rozmyśli i  z powrotem wdrapie na górę do swojego pokoju. Dlatego czym prędzej odpaliłem samochód i wyjechałem na pustą o tej porze już drogę, którą oświetlały w większości latarnie uliczne.

- I tak byś mi nie odpuścił i najprawdopodobniej dalej dobijał się do mojego okna - kątem oka widziałam jak wywraca oczami, próbując się mocniej otulić swoją czarną bluzą. Dopiero wtedy zauważyłem bardzo krótkie spodenki, które miała na sobie.

- Ubrałaś się nieodpowiednio na naszą przejażdżkę - zwróciłem uwagę, włączając przy tym ogrzewanie, aby dziewczyna nie zamarzła. 

- Nie powiedziałeś mi jak mam się ubrać - mruknęła, poprawiając swoje włosy, które aktualnie były spięte w małą kitkę - A poza tym miałam za mało czasu, żeby się przebrać. 

- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w piżamie? - uniosłem brew i jeszcze raz na nią spojrzałem, lustrując jej ubiór od góry do dołu - To tłumaczy tą głupią koszulkę - wzruszyłem ramionami.

- Shrek nie jest głupi, ale za to ty tak - prychnęła, opierając głowę na szybie po swojej stronie i patrząc przed siebie na drogę, którą aktualnie jechaliśmy. 

Na słowa blondynki jedynie cicho westchnąłem. Na szczęście ja miałem na sobie długie czarne spodnie a do tego bluzę z kapturem w takim samym kolorze, więc była opcja, że przynajmniej jedno z nas nie zamieni się w kostkę lodu. 

Ignorując obecność Lucy obok mnie w pełni skupiłem się na jeździe. Princeton miało to do siebie, że życie kończyło się tu o godzinie dwudziestej pierwszej. Na drodze nie było żadnego samochodu, motoru, roweru...no czegokolwiek. Natomiast na chodniku jedyne co się znajdowało to nieżywe szczury. Sygnalizacja do której właśnie się zbliżaliśmy nie działała, w kółko tylko migotało żółte światło. Całe szczęście, że nie było żadnego ruchu i mogłem spokojnie bez większego stresu skręcić w lewo. W niewielką uliczkę na której znajdowały się może jakieś cztery domy. I to dosyć stare domy..

- Calum, nie znam Cię i zaczynam się trochę obawiać - odezwała się cicho Lucy, po chwili ciszy. 

Po raz kolejny na nią spojrzałem. Była ładna, no i może trochę zmęczona co podpowiadały mi jej oczy, które chyba marzyły o tym, aby uciąć sobie krótką drzemkę. Przestała już mocno obejmować się swoją bluzą co oznaczało, że pewnie zrobiło się już jej cieplej. Jedną rękę miała pod głową, drugą natomiast trzymała na kolanie. Zaskakujące było dla mnie to, iż w ogóle zgodziła się ze mną gdzieś jechać w środku nocy. 

- Nie zasypiaj, zaraz będziemy na miejscu - powiedziałem i włączyłem radio, by Lucy nie zasnęła. Może muzyka ją trochę rozrusza, bo szczerze mówiąc nie chciało mi się potem bawić w przebudzanie.

Skręciłem raz jeszcze w kolejną uliczkę w której latarnie uliczne były oddalone od siebie o jakieś osiemset metrów, co skutkowało tym, że było bardzo ciemno. W dodatku droga dosyć dziurawa, więc oboje z Lucy trochę podskakiwaliśmy na swoich siedzeniach. 

- Jestem zmęczona, a jednocześnie tak zestresowana, że łatwiej będzie ci mnie zgwałcić - wypaliła nagle. 

- Skakanie przez okno tak cię wymęczyło? - zapytałem z sarkazmem, unosząc brew.

All of my regrets // Hood x Hale [zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz