Kocham Cię jak nikogo innego, ale.... Cz.3

1.7K 68 13
                                    

Minął tydzień....
Ja czuję się jakby minął rok.
Dni są coraz dłuższe, coraz smutniejsze, gorsze.
Mówi się, ze czas goi rany, a u mnie z każdym dniem jest gorzej. Nie potrafię tak, tak bez niego....
Nie potrafię obudzić się rano szczęśliwa nie zastając go obok siebie w łóżku.
Nie potrafię tak po prostu o tym wszytskim zapomnieć.
Nie potrafię odrzucić tego uczucia. Z każdym dniem jest coraz większe choć wiem, że nie powinno, a ja powinnam go nienawidzić.
Może gdzieś tam w środku czuję do niego pogardę i wstręt, ale nadal go kocham. I co dzień czekam, aż on wbiegnie i powie, ze chce być tylko ze mną.
Po prostu nie potrafię go nie kochać.
To jest takie ciężkie. Na każdym kroku widzę coś co przypomina mi go. Nie potrafię tak łatwo odrzucić przeszłości i iść przed siebie. Tak z dnia na dzień.
Wiem, jestem samolubna. Chce mieć go tylko dla siebie.
Wchodząc z nim w zwiazek wiedzialam, że na świecie jest wiele piękniejszych, mądrzejszych odemnie kobiet, którym on się podoba, i że taka sytuacja może, a nawet na pewno się stanie. A ja się łudziłam. Wierzyłam w te jego kłamstwa, ze jestem jedyną, niepowtarzalna, wyjątkowa... Przecież to śmieszne. Teraz wiem, że to wszytsko było nic nie warte. Zwykle puste słowa. On mnie tylko wykorzystał. I na co mi te jego prezenty, piękne słówka, wiersze.... Skoro i tak to wszytsko było na pokaz. Fałszywe, nieprawdziwe.

Pisałam w swoim tz. "Pamiętniku". Nie wiem czy można to tak nazwać, ale to była jedyna rzecz, która mnie wysłuchiwała. Wszystko co siedziało mi w głowie tam zapisywałam.

Był wieczór, siedziałam na kanapie z "pamiętnikiem" w ręce. Nagle usłyszałam pukanie. Od ostatniego czasu ten dźwięk przyprawia mnie o ból głowy. Nie chciałam nikogo w środku. Żadnych gości. Odłożyłam zeszyt na kanapę i poszłam zobaczyć kto to. Otworzyłam drzwi, a przede mną stał on.... Zamarłam. Nie widziałam go od tygodnia, nie pokazywał się i teraz tak nagle...

- mogę wejść? ( Zapytał)

- wolała bym nie...( Powiedziałam oschle)

- nalegam, daj mi ma chwilę wejść do środka.

- to nie czas, ani miejsce. Nie chcę cię tu. Wszystko skończone, narazie.

Powiedziałam i zaczęłam zamykać drzwi. On oczywiscie jak na złość je złapał i otworzył.

- proszę, zapomniałem kilku rzeczy, a w dodatku chciałem porozmawiać.

- na prawdę. Nie chcę. To dla mnie ciężkie. Możesz zostawić mnie w spokoju?

- proszę.

- nie możesz przyjść jak mnie nie ma?

- wymieniłaś zamki w drzwiach ( powiedział to ze smutkiem w głosie)

Ja zirytowana w końcu wpuściłam go do środka. Zachowywałam się tak jakby nic się nie stało, a on był dla mnie prawie obcym człowiekiem.

- kawy? Herbaty?

- wody ( powiedział uśmiechając się w moją stronę i zaczął rozglądać się po salonie, a ja poszłam do kuchni. Po chwili gdy zakrecalam butelkę, usłyszałam jak do mnie mówi)

- nie prawda.

- słucham? ( Zpaytalam wchodząc ze szklanką do pokoju. Własnym oczom nie wierzyłam. On trzymał w ręku mój pamiętnik. Z szoku puściłam szklankę, a ona cała się potłukła)

- co ty robisz?! ( Krzyknęłam)

- leżał, to przeczytałem. To nie prawda, to co tu napisałaś. To nie było udawane.

- przestań, kłamać i robić z siebie ofiarę. Jesteś największym draniem jakiego spotkałam. Nie spodziewałam się, że możesz być taki okropny. W życiu bym nawet tak nie pomyślała.

W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Dużo nie minęło a zaczęły zalewać strumieniami moje policzki. Uklękłam z zamiarem podniesienia większych kawałków szkła. Jak na złość jeden wbił mi się w rękę. Jeszcze gorzej. Rozpłakałam się mocniej i zakrylam twarz w pokrwawionych rękach.

- boże, nic ci nie jest?!
( Krzyknął Tom i podbiegł do mnie. Ja nie zareagowałam. Cały czas płakałam. Uklęknął jednym kolanem na przeciwko mnie i wysunął ręce spod mojej twarzy żeby je obejrzeć. Był wtedy taki męski, opiekuńczy. Patrzyłam mu prosto w oczu i z szokiem na twarzy. Tak za nim tęskniłam)

- boli Cię mocno?! Co ty zrobiłaś.... Trzeba to opatrzeć.
( Spojrzał się na mnie i wytarł mi kciukiem krew z policzka następnie rozłożył rękę a ja położyłam mu głowę na dłoni. Zaczął mnie delikatnie gładzić kciukiem po policzku, a na jego dłoń spływały moje łzy. W końcu się otrząsnęłam. Przelknelam ślinę i wstałam.

- to nic, a ty powinieneś już iść.

- pomogę Ci.

- dam sobie radę

- ale na prawdę. Nie udawaj że nic się nie stało!!

- o co Ci chodzi?!

- nie udawaj jakby nic między nami nie było.

- bo nie było, nie jest i nigdy nie będzie, a czy teraz możesz łaskawie opuścić to miejsce. ( Krew nadal płynęła mi po rękach. Spływała wielkimi kroplami aż do łokci.)

- jak to?! ( Spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się szklane.)

- a czego się spodziewałeś? Ze jak ci się znudzi tamta to będziesz miał druga w zapasie?!  O nie, nie. Nie jestem zabawką. Wynos się.

- jak to nic między nami nie było.

- przestań udawać! Czytałeś? Wiesz bardzo dobrze o co mi chodzi kłamco. Wynos się!!!

- to nie tak, ty nie rozumiesz....

- i nie chce rozumieć. Wychodz stąd bo zadzownie na policję. Już!!!
( Krzyknęłam jak nigdy w życiu. Nie wytrzymałam. Byłam tak zdenerwowana, ze bałam się, ze rzucę się na niego z nożem.)

- no dobrze, ale jeszcze tu wrócę!

Powiedział i zamknął drzwi. Ja szybko  opatrzyłam ranę, a potem usiadłam na kanapie i patrzyłam się na okno. Smutek ogarnął mnie całą. Miałam ochotę umrzeć....

~Tom Hiddleston IMAGINES 18+~ ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz