9: B-buziaka?

2.9K 311 247
                                    


Kim byłby Jeon Jeongguk, gdyby wszystko poszło po jego myśli?

No właśnie, nie byłby tym samym Jeon Jeonggukiem.

Biegł ile sił w nogach, byleby oddalić się jak najszybciej od domu Kima. Spieprzył akcję po całości. Miał jedynie zwinnym ruchem wrzucić karteczkę do mieszkania, a tymczasem stał tak jeszcze dłużej na tym cholernym parapecie, uśmiechając się do siebie i chwaląc, że wszystko poszło dobrze. No cóż, nic nie poszło dobrze.

Był już na końcu ulicy, kiedy dopiero się zatrzymał.

Hej, Jeon. Nie musisz wcale tak uciekać, wróć do domu, po co będziesz się szlajał po mieście samemu?

Myśli zwyciężyły nad szybko bijącym sercem, więc odwrócił się, założył kaptur na głowę i wrócił do swojego mieszkania.

~

Seokjin stał tak w osłupieniu przy oknie, dopóki nie podszedł do niego Taehyung, który wyrwał go z transu.

- Jin hyung, mówię do ciebie - potrząsł lekko ramieniem kolegi.

Ten, jak na zawołanie, wziął do ręki karteczkę, którą wrzucił nieznajomy przez okno i odwrócił się do Taehyunga. Podał mu kawałek papieru i skinął głową, kiedy młodszy posłał mu niezrozumiałe spojrzenie.

-... Dzwonili do mnie z nieba. Powiedzieli, że uciekł im anioł, ale spokojnie, nie powiem im gdzie jesteś. KJ - W mieszkaniu rozniósł się głośny plask, kiedy duża dłoń szatyna wylądowała na jego czole.

Oszołomiony, do tej pory, Jin, wybuchł głośnym śmiechem. Poważnie, ten chłopak musi zacząć się kontrolować!

- Stul pysk, wycieraczko. Ktoś sobie robi ze mnie nieśmieszne żarty, a ty jeszcze masz czelność się śmiać?! - wydarł się młodszy z Kimów. Nie był ostatnio w najlepszym humorze.

- Ale co cię ugryzło, Tae? - przestał się śmiać wyższy. - Jakiś gówniarz robi sobie pewnie jaja i tyle, a ty się przejmujesz jakby to było coś złego.

- Kurwa, bo wiem co to za gówniarz!

Krzycząc to, odwrócił się napięcie i wyszedł z salonu. Pobiegł szybko na piętro, aby ubrać się w coś bardziej wyjściowego. Wrócił na dół i zaczął ubierać buty.

- A ty gdzie? Ja nie mogę wyjść, a ty tak? - zapytał, nieco pretensjonalnie, Jin.

Taehyung nie odpowiedział i tylko zatrzasnął za sobą drzwi. Wiedział doskonale do których drzwi zapukać. Minął dwa domki, w ręce dzierżąc dwie karteczki od nieznajomego. Podszedł bliżej drzwi i zadzwonił dzwonkiem.

Po chwili, po drugiej stronie drzwi dało się usłyszeć ciche kroki. Najprawdopodobniej kobiety.

- Dzień dobry. Zastałem Jeongguka? - zapytał starszej kobiety, z kamiennym wyrazem twarzy.

- Dzień dobry. Ty jesteś Taehyung, tak? - chłopak skinął głową. - Nie, nie ma Kookiego w domu. Myślałam, że jest u ciebie - zdziwiła się czterdziestolatka.

A więc tak sobie to wymyśliłeś, gnoju?

- Nie, nie było go dziś u mnie. Mogę mieć małą prośbę? - zgniótł papier w ręce jeszcze mocniej niż poprzednio. Pani Jeon odpowiedziała ciche "jasne", a Taehyung powrócił do mówienia. - Może mu pani przekazać, że byłem? I, żeby przyszedł do mnie jak najszybciej, bo chciałbym z nim porozmawiać - uśmiechnął się sztucznie.

Skoro ty grasz w tę grę, ja też będę.

- Oczywiście, Taehyung.

Chwilę później, zaraz po pożegnaniu z kobietą, odszedł od drzwi domu rodziny Jeonów i wrócił do siebie.

A całej tej szopce przyglądał się zza krzaków Jeongguk. Był na tak dobrej pozycji, że nie dość, że był niezauważalny, to sam wszystko doskonale widział i słyszał.

Przynajmniej raz nie spierdolił akcji wywiadowczej.

~

- Skarbie, to ty? - wykrzyczała niska kobieta, gdy usłyszała kroki, dochodzące z korytarza.

- Tak, to ja, mamo.

- Możesz mi powiedzieć gdzie byłeś? U Taehyunga cię nie było, więc nie wymyślaj żadnych bajek. Chcę znać prawdę - powiedziała surowo kobieta.

Dzięki, kretynie...

- Byłem się przejść. Niedaleko jest taki ładny park i tam byłem. To coś złego? - brunet skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Nie, w porządku - Jeongguk chciał już opuszczać kuchnię, gdy matka kazała mu poczekać. - Taehyung tu był i kazał przekazać, żebyś jak najszybciej się u niego zjawił.

Co on knuje?

- Dzięki, mamo - uśmiechnął się delikatnie i ponownie wyszedł z domu.

~

Kim siedział już sam. Jak wrócił, Seokjina już nie było. Domyślał się, że tak będzie, ale to nawet sprzyjało mu i jego wrednemu planowi.

Chciał, aby ten dzieciak zapamiętał go raz na zawsze, a co może być lepszego od obicia mu tej króliczej mordy?

No, dla Jeona są rzeczy lepsze od zniszczonej twarzy, która była jego wizytówką. Ale co on miał tu do gadania? On nawet nie wiedział, że dziś jest tym dniem, kiedy po raz pierwszy zagości w posiadłości Kima.

Wszedł przez furtkę. Znów była otwarta, co było już z lekka podejrzane. Nie przejął się tym jakoś specjalnie i ruszył do ogródka. Standardowo - wyciągnął kamyczki zza krzaka i ruszył w stronę okna.

- "Zadzwoń do drzwi"? O co chodzi? - przeczytał kartkę, która była wywieszona na szybie, schował kamyki do kieszeni i faktycznie poszedł do drzwi. Nacisnął dzwonek. Nie musiał długo czekać na odzew.

Taehyung otworzył drzwi na oścież, złapał Jeona za fraki i wciągnął do środka mieszkania. Przywarł go do ściany i trzymał, aby młodszy nie mógł się ruszać.

- Ty wiesz, co narobiłeś, gówniarzu? - zapytał, przerażająco łagodnym tonem.

- T-to znaczy? - zająkał się Jeongguk.

Oddychaj, Gguk. Oddychaj!

- Wkurwiłeś mnie. A wiesz co wzamian dostaniesz? - spytał ponownie Taehyung, przybliżając swoją twarz, do tej młodszego.

- B-buziaka? - odparł niepewnie brunecik.

Gdybym nie był na ciebie tak wkurwiony, a ty byłbyś odrobinę mniej irytujący, to kto wie...

- Buziaka? We łbie ci się poprzewracało? - zaśmiał się podle Kim. - W ryj ci dam za te liściki i za zakłócanie mojego pierdolonego spokoju! - podniósł rękę i zaczął ją wymierzać wprost w twraz młodszego.

Lecz żaden z nich nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Jeon wychylił się w stronę szatyna i zmniejszył dystans dzielący ich wargi. Starszy stanął jak wryty, wytrzeszczył oczy, a Jeongguk skorzystał z okazji, że szatyn poluźnił swój uścisk, odkleił się od niego i cały zawstydzony, wybiegł szybko z jego domu.

Wpadł jak wichura do domu, czym zaniepokoił swoją matkę. Zamiast jej odpowiedzieć, pobiegł do swojego pokoju, zamknął się na klucz i rzucił na łóżko. Próbował uspokoić swoje cholernie szybko bijące serce.

Zrobiłem to...

A Taehyung wpatrywał się w pustą ścianę, do której jeszcze chwilę temu przygwoździł młodszego. Na jego policzkach pojawiły się pokaźne rumieńce. Był sparaliżowany, lecz powoli zaczęło do niego docierać to, co się przed sekundą stało.

Zrobił to...













wypad, jeongguk! || taekook✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz