-Gdzie jest twoja siostra?!
-Nie wiem. -Pisnęłam przez łzy, gdy James złapał mnie za szyję i stopniowo zasikał uścisk. Powoli przybliżał się swoją twarzą coraz bliżej mojej tak że mogłam bardzo wyraźnie widzieć jego zaciśnięte zęby.
Z każdą chwilą widziałam coraz mniej. Obraz powoli ciemniał mi w oczach, a ja zaczęłam się mocniej szarpać, próbują zaczerpnąć odrobinę powietrza.
- Jak możesz nie wiedzieć gdzie ona jest?! Ukryłaś ją! - Nie wiedziałam czy cieszyć się z faktu że ten morderca jej nie znalazł czy martwić iż rzeczywiście zniknęła.
-Ja to zrobiłem... -Usłyszałam rozgniewany i zarazem dość pewny siebie głos.
Nagle Jamesem mocno szarpnęło. Poleciał kilka metrów do tyłu i uderzył w ścianę. Na farbie pomalowanej przez Cynthie w małe kwiatki pojawiły się głębokie pęknięcia, a James razem z naszym zdjęciem rodzinnym spadł na podłogę.Na czworakach doszłam szybko do najbliższej komody. Zrobiłam to w ostatniej chwili zanim w miejsce w którym byłam uderzył... kominek?! Pisnełam przerażona. Nie myśłąc dłużej nad tym niemożliwym do zobaczenia zjawiskiem schowałam się w jedynej wolnej szawce. Nawet przy moim wzroście nie było to łatwe. Kolana skutecznie uniemożliwiały mi zamknięcie starych drzwiczki do końca pozostawiając malutką, niedomkniętą szparke. Zawsze obserwowałam przez nią pokój gdy schowana w ten sposób bawiłam się w chowanego z siostrą. Tym razem jednak wiele bym dała, aby domknąć ją do końca.
Serce nadal biło mi jak oszalałe i z trudem powstrzymywałam się od głośnego szlochania. Zakryłam sobie usta ręką gdy zobaczyłam jak James nachyla się nad roztrzaskanym stolikiem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawe z tego kto na nim wylądował.
-Jasper... -Zaczął złowieszczo James. -Stanąłeś teraz po naprawde nie właściwej stronie.
-Tu nie ma dobrej strony. Jednak kazda opcja jest lepsza działania z tobą. Nie będe z tobą współparcować.
-Nawet przez wzgląd na dawne czasy?
-Szczególnie przez to.
Do oczu napłynęły mi nowe łzy. Jak właściwie znalazłam się w tym miejscu. W którym momencie swojego życia popełniłam błąd, foprawadzający mnie do tego momentu.
Zamykając oczy... widzę jednak sytuację sprowadzającą mnie na tą ścieżkę życia.To było rok temu w moje 17 urodziny. Razem z Corą, Kate, Candy i Carole planowałyśmy tradycyjnie iść na pizzę a potem z lodami na plac zabaw. To może brzmieć dziecinnie, ale robimy to od kąd się poznałyśmy i urodziny bez tego miejsca straciłyby całkowicie swój urok. Miało swego rodzaju dziecięcą aurę i mimo wyblakłej farby zawsze tętniło kolorami.
Tego dnia jednak, nie byłyśmy tam same. Już podczas wchodzenia na teren ogrodzony malutkim płotkiem dostrzegliśmy wysokiego mężczyzne. Nie zniechęciła nas jego obecność i mimo wszystko zaczęłyśmy wesoło rozmawiać kręcąc się powoli na dziecięcej karuzeli. Gdybym tylko mogła cofnąć czas nigdy nie poszłabym to tego okropnego miejsca ze starymi zabawkami dla dzieci. W biegu tych wszystkich wydarzeń znienawidziłam je. To właśnie wtedy, gdy wszystkie zbierałyśmy się do powrotu pierwszy raz spotkałam Jamesa. Odwróciłam się do wyścia i na niego wpadałam. Mogłabym sobie ręke uciąć że gdy patrzyłam w przeciwnym kierunku to stał niewzruszony. Stał z zamkniętymi oczmi jakby głeboko nad czymś myślał, albo był strasznie poirytowany. Przeprosiłam go, po czym wyminęłam i opóściłyśmy plac zabaw.Otworzyłam oczy i już nie mogłam zapobiec głośnemu szlochaniu. James zniszczył mi życie. Nie mogłam go nawet nazwać człowiekiem. Byłam stanowczo zbyt głośna, bo zwróciłam na siebie jego uwagę. Mój Stalker odwrócił się w moim kierunku, a wtedy Jasper.. To nie możliwe.. głowa Jamesa wylądowała obok mojej stopy. Wyglądała niczym porcelanowa lalka.
Poczułam jak robi mi się słabo. Po chwili obraz całkowicie rozmazał mi się przed oczami ustępując bezkresnej ciemności.
![](https://img.wattpad.com/cover/149277018-288-k47127.jpg)
CZYTASZ
Nieśmiertelny Stalker
Fiksi PenggemarMój stalker ma wręcz palące spojrzenie... Już nawet nie stara się ukrywać. Notorycznie mnie obserwuje. I jeszcze ten wzrok, jasno dający mi do zrozumienia "Chcę Cię zjeść". Ale im dłużej jestem obserwowana tym mam większą pewność. Mój prześladowca N...