Rozdział 2

45 2 0
                                    

Nie wiadomo kiedy nastał Październik. W przeciwieństwie do pozostałych dni, ten był nad wyraz pogodny. Nawet deszcz, który praktycznie codziennie padał, dzisiaj dał sobie spokój. Uczniowie zobaczywszy pogodę, skorzystali z okazji i wyszli na zewnątrz. Pewna grupa ślizgonów wybrała się na poszukiwanie miejsca jakiegoś wygodnego miejsca co nie było łatwe zważywszy na panujący tłok.

- Może tam, pod tym drzewem?- zapytał z nadzieją Draco. Widać po nim było że miał dość chodzenia.

- Nie widzisz, że tam jest już zajęte?- odparła Dafne, widząc jakichś uczniów.

- To zaraz już nie będzie. Chodźcie. - Caroline uśmiechnęła złośliwie i ruszyła w tamtym kierunku. Chcąc, nie chcąc (ale bardziej chcąc) podążyli za nią. Pierwszoroczni widząc nadciągającą grupę ślizgonów, przestraszyli się i uciekli.

- Wreszcie mamy gdzie usiąść! - krzyknął z radością Blaise. Osoby znajdujące się w pobliżu dziwnie na niego spojrzały, lecz szybko wrócili do poprzednich czynności. Chłopak się tym zupełnie nie przejął i żeby pokazać swoje szczęście demonstracyjnie usiadł. Nie przewidział jednak, że po kilku dniach ciągłego deszczu trawa będzie mokra. - Aaaa!- od razu się poderwał do pionu. Uczniowie będący w pobliżu ponownie obdarzyli go dziwnym spojrzeniem. Zielonooka zaczęła się zastanawiać dlaczego się z nim zadaje, ale nie mogąc znaleźć odpowiedzi odpuściła i skupiła się na oglądaniu Draco próbującego transmutować kawałek trawy w koc. Gdy w końcu mu się udało zaczęli rozmawiać o różnych błahostkach takich jak quidditch czy szkoła. Brunetka nadal nie rozumiała jaki jest sens gadania o szkole w szkole lecz pozostawiła to bez komentarza.

***

Crystal wraz z Golden Trio mogła w końcu wyjść z sali do wróżbiarstwa w której prawie się udusiła.

- To co? Idziemy do biblioteki zrobić wypracowanie z eliksirów i nauczyć się zaklęcia? - zapytała jak zwykle chętna do nauki brązowowłosa.

- Po co? Przecież mamy na to tydzień- opowiedział Ron a Harry zgodził się z nim.

- Tylko potem nie proście mnie o pomoc w eliksirach- odpowiedziała im zła dziewczyna.

- Chodźmy już Hermiono. Najpierw pójdziemy do twojego dormitorium po rzeczy na eliksiry, potem do biblioteki po książki, następnie do mojego dormitorium a na koniec na obiad. - powiedziała szatynka prowadząc dziewczynę do pokoju wspólnego oraz zapobiegając tym samym kłótni. Kiedy znalazły się w pokoju wspólnym gryfonów po czym Hermiona weszła do swojego dormitorium, a Crystal czekała przed wejściem. Kilku uczniów Gryffindoru podeszli do dziewczyny.

- To jest pokój Gryffindoru a nie Slytherinu - powiedział niski chłopak. Na pewno nie był w klasie piątej ale mógł być na czwartym roku.

- Wiem - odpowiedziała szatynka nie widząc sensu ich głupich zaczepek.

- Skoro wiesz to po co tutaj przychodzisz? Nie potrzebujemy tu głupich ślizgonek. - powiedział znowu ten sam chłopak.

- Przyszłam bo mogę, chyba że gdzieś jest napisane inaczej - prychnęła po czym zobaczyła przyjaciółkę - a teraz żegnam. - Razem zaczęły się kierować do dormitorium ślizgonki. Droga minęła im na rozmowie. W końcu dotarły do ich pokoju oraz rozsiadły się wygodnie na fotelach przy stoliku.

- Mamy... jakąś godzinę do obiadu.

- Powinnyśmy zdążyć, co nie Hermiono? - ta w odpowiedzi tylko kiwnęła głowa i zaczęła się za wypracowanie z eliksirów. Kiedy były gdzieś w połowie swojej pracy, do pokoju niespodziewanie wpadła jakaś osoba. Tą osobą był Draco Malfoy.

- Hej, przyszedłem po ciebie na obiad. Reszta już na nas czeka. - powiedział nie zdając sobie sprawy z obecności drugiej dziewczyny - A co ona tu robi?! Przecież jest...- zapytał zwracając uwagę na gryfonkę i ledwo się powstrzymując przed powiedzeniem tego słowa. - A z resztą nie ważne, chodźmy już.

Different WorldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz