Rozdział 3

30 2 0
                                    

Crystal z niecierpliwością czekała na ten dzień. Dzisiaj odbywały nabory do drużyny quidditcha i jeśli się postara to może dostanie się na swoją wymarzoną pozycję ścigającej. Nerwowo przekładała miotłę między rękami myśląc jak najlepiej wykorzystać swoje umiejętności. Kątem oka zobaczyła współlokatorkę która dobitnie ignorowała jej zapał śpiąc sobie. Dziewczyna, kierowana stwierdzeniem ,, jak ja nie śpię to ty też " wyczarowała nad nią szklankę z wodą ( która stała się ich standardowym budzikiem ) i przechyliła ją dokładnie obserwując jak w kilka sekund twarz Caroline zmienia się z przerażenia pomieszanego z szokiem w groźną minę zwiastującą śmierć.

- Pobudka Car, zaraz spóźnimy się na śniadanie - powiedziała jak gdyby nigdy nic się nie stało. Zawsze próbowała zmienić temat żeby tylko uratować siebie.

- Jak pójdziemy później nic się nie stanie - odpowiedziała zirytowanym głosem próbując zapewnić sobie jeszcze trochę drzemki. Ku jej nieszczęściu szatynka wpadła na pomysł zabrania kołdry, przez co była zmuszona do pobudki - Dobra, już wstaje- odpowiedziała niechętnie, chwilę później wchodząc do łazienki. Crystal cierpliwie na nią czekała coraz bardziej się denerwując, więc od razu gdy tylko dziewczyna wyszła z toalety zaciągnęła ją na śniadanie. Po skończonym posiłku, a raczej jego braku gdyż mimo największych chęci i starań jej przyjaciół nie była w stanie nic przełknąć, ruszyła do dormitorium po miotłę i strój. Przez kilka dobrych minut przetrząsała szafę ale nigdzie nie mogła go znaleźć. Kiedy już miała się poddać i wyjść jedynie z miotłą zobaczyła że strój leżał na jej łóżku. Szybko się przebrała i biegiem ruszyła na boisko. Udało jej się dotrzeć chwilę przed przemową kapitana.

- Witajcie na eliminacjach do naszej drużyny quidditcha, w tym roku brakuje nam trójki zawodników, dokładniej obu pałkarzy i jednego ścigającego. Na początek chcę żebyście rozegrali między sobą mecz. Będziecie strzelać bramki naszym obrońcom - obok niego pojawili się dwaj wysocy ślizgoni - Frank- skinął głową na pierwszego - jest naszym głównym obrońcom zaś Justin - wskazał na drugiego- jest naszym rezerwowym. Teraz podzielimy was na drużyny.-skończył swój monolog zaczynając wcześniej wspomnianą czynność. Kilka minut później Crystal siedziała już na miotle słuchając ostatnich słów kapitana.

- To ma być ładna i czysta gra - parodiował panią Hooch co rozśmieszyło większą część ślizgonów, po czym wypuścił tłuczki i kafla.
Gra z pewnością nie była ani ładna ani czysta, o czym szatynka dosyć szybko się przekonała. Zaledwie po trzech minutach jeden z pałkarzy oberwał tłuczkiem przez co gra została na chwilę wstrzymana. Korzystając z okazji spojrzała na trybuny. Siedzieli tam Blaise i Pansy ale nigdzie nie było Caroline. Trochę zmartwiła się tym faktem lecz jej rozmyślania przerwał kapitan wznawiając grę.

Leciała pod wiatr trzymając lewą ręką miotłę a prawą przyciskała kafla do siebie. Na wprost niej pojawił się ścigający przeciwnika, który leciał z zawrotną prędkością. Był już blisko. W ostatniej chwili szatynka odbiła w górę.  Musiała zastosować unik, gdy tłuczek niespodziewanie przeleciał jej obok głowy. Zbliżała się coraz bardziej do bramek przeciwnika czując, że ktoś siedzi jej na ogonie. Postanowiła przyspieszyć, zostawiając drużynę w tyle. Była sam na sam z obrońcą, jeszcze trochę i będzie szansa na strzał. Kolejny unik przed tłuczkiem. Przygotowuje się do strzału. Jeszcze tylko chwila. Znikąd pojawia się kolejny tłuczek. Zostaje odbity w stronę obrońcy. To jest ten moment i... gol! Udało się!

***

Tymczasem Caroline wracała z pokoju życzeń rozmyślająco tym jak uda się jej uciec przed gniewem dziewczyny.

- I co? Dostałaś się? - zapytała po części z ciekawości a po części z chęci uniknięcia oblania wodą.

- Jeszcze nie wiem ale w poniedziałek powinno zostać to ogłoszone. A tak w ogóle to gdzie ty byłaś! - wykrzyknęła zła jak dziewczyna mogła pominąć tak ważny dzień. Przecież było tak dużo pięknych akcji które ominęła.-Nie wywiniesz mi się z tego! Odpowiesz na to!-dopowiedziała widząc jak jej współlokatorka chciała podejść do kogoś aby odwlec moją zemstę.

-Nie denerwuj się tak. Będzie jeszcze wiele innych meczy więc nic straconego.-odpowiedziała jej całkowicie na luzie Car. Druga z dziewczyn zamierzała coś powiedzieć ale coś albo raczej ktoś jej przerwał.

-Co to za kłótnia dziewczyny?-zapytał zaciekawiony Draco jednocześnie opierając się o wrzeszczącą przyjaciółkę. Jego działanie prawdopodobnie zapobiegło ostrzejszej wymianie zdań. Dziewczyny odwróciły się w jego stronę. 

-Nie ważne... Myślisz że się dostanę?-zapytała zmieniając temat Crystal. Stresowała się tym jak wypadła więc stwierdziła że zapyta swojego znajomego który widział wszystko jednocześnie będąc w drużynie. Udawał że się zastanawia po czym wzruszył ramionami.

-Nie mam bladego pojęcia! Na razie o tym nie myśl. Możemy się gdzieś przejść aby wykorzystać wolny dzień.-Uśmiechnął się przyjaźnie próbując dodać jej otuchy. Sam nie pamięta czy on się stresował bo wtedy dostał się do drużyny pewnym podstępem, na razie pomińmy tą historię. Jego próby przypomnienia sobiej tej ważnej informacji przerwał ruch podpórki który był spowodowany kiwnięciem głowy na tak. Przyjaciółki przystając na tą propozycje razem z Draco zabrali Dafne i Blaise'a po czym całą ekipą ruszyli do pokoju wspólnego.

^^^

A1

Przepraszam za jakiekolwiek błędy i czasami braku sensu w tekście (jeśli taki się pojawił) ale jest późno kiedy to piszemy bo chciałyśmy to wrzucić jak najszybciej. Również przepraszamy za długą nieobecność i od teraz rozdziały będą  co tydzień lub dwa w czwartek. 

Do następnego!



Different WorldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz