VII

137 11 3
                                    

  W końcu nadszedł nowy dzień. Spojrzałam w okienko, z którego słońce mocno domagało się uwagi. We wszystkim miałam siano, a kurz widoczny, dzięki promieniom rzucanym przez Wielką Gwiazdę, sprawiał, że chciało mi się kichać. Szybko zeszłam ze strychu. Usłyszałam ciche, ostrożne kroki w stronę jednego z boksów. Nie wiedząc, co robić, ukryłam się za belą słomy. Próbowałam jak najbardziej bezszelestnie przejść do kryjówki.

  Delikatnie się wychyliłam, chcąc sprawdzić, kto był sprawcą mojego nagłego postępku. Tajemnicza dziewczyna otworzyła powoli boks jednego z koni, gdzie widniała tabliczka Ghostfly. Obejrzała się za siebie, zapewne, aby sprawdzić, czy nikt za nią nie podąża. Wtedy ujrzałam jej prawdziwą tożsamość.

Odette.

Byłam pewna, że to nie był sen.

  Dziewczyna pospiesznie oporządziła wierzchowca i wyprowadziła ze stajni. Ghostfly nie wyglądał na zadowolonego.

— Wkurzające Starbreedy. Uparte, jak osły — powiedziała do siebie Odette, cała w nerwach.

Upewniłam się, że koleżanka opuściła to miejsce. W mojej głowie jednocześnie panowała pustka, a jednocześnie fala zasypujących ją pytań i burza myśli.

Westchnęłam. Nie było sensu myśleć i analizować. W ten sposób więcej czasu stracę niż zyskam.

  Prawdę mówiąc, nie miałam pojęcia, co chcę teraz zrobić. Czułam się, jakby wszystko, co ostatnio robiłam było... zaprzeczeniem mnie. Kim jestem? Czemu to spotkało mnie?
  Chciałam cofnąć się do momentu, w którym przybyłam na Jorvik, zrobić wszystko inaczej, dokonać innych wyborów oraz sprawić, aby tym razem dawać z siebie wszystko.

Jak było w tym filmie o blondynie, która przeszła na drugą stronę lustra?
,,Przeszłości nie da się zmienić, lecz można się z niej wiele nauczyć".
Właśnie...
Może jednak analiza mi się na coś przyda.

Odette istnieje, a sen na pewno w którymś momencie był proroczy.
Znajoma przeze mnie czarodziejka coś kombinowała, a ja jestem niesamowicie ciekawa, co...
W śnie panował chaos, a Odette maczała w tym palce. Dlaczego?
Dobra, muszę się tego koniecznie dowiedzieć!

Popędziłam tam, gdzie szła wcześniej koniokradka. Schowałam się w krzakach, po czym zobaczyłam, jak Odette mocuje się z moim wierzchowcem, szarpiąc go za wędzidło. Koń nie chciał posłusznie stanąć. Widać było, że chciała mu pokazać, kto tu jest przywódcą stada. Normalnie, Ghostfly by uległ, lecz tym razem...

Nie wierzę w to, co zaraz zrobię.

Hej! Co robisz z moim koniem? — wyszłam z ukrycia i podeszłam do ogrodzenia. Głos miałam zachrypnięty oraz niepewny.

Czarodziejka zaskoczona spojrzała w moją stronę.

— Och... Nie wiedziałam, że to Twój koń... — Ghostfly momentalnie się zatrzymał i nastawił uszy. — Kazano mi z nim przeprowadzić trening, ponieważ jego właścicielka nie mogła.

  To nie brzmi, jak prawda. Ale i tak... doskonała wymówka.

Kto ci to zlecił?

— Było na tablicy ogłoszeń, ale nikt się nie podpisał. A jako, że miałam czas wolny...

  Powstrzymywałam się od śmiechu. Przecież ani trochę nie wykazywała chęci nad opieką rumaka.

— No dobra. Ale już wróciłam, także poproszę wodze — przeszłam pod płotem, po czym szybkim krokiem podeszłam do konia i wyciągnęłam rękę.

Dziewczyna niechętnie zsiadła oraz oddała mi wierzchowca.

— Dzięki — burknęłam pod nosem i odeszłam.

Wciąż się zastanawiałam, po co był jej mój Ghostfly. Tak czy inaczej, nazwała go ,,Starbreedem" więc prawdopodobnie to było związane z tym wydarzeniem. Nie, na pewno było to z tym związane!

Tak więc, po co jej Starbreed?
Kolejna zagadka i kolejne śledztwo.
Czy tym razem uda mi się wszystko odkryć i rozwiązać?

***

Kieruję Was prosto do tablicy ogłoszeń

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Easy come, easy goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz