Czyżby Ydris mi o czymś nie powiedział?
Deszcz meteorytów na sto procent ma z tym jakiś związek.
Czy Ydris mnie okłamał?
Chyba Alex też dziwnie się zachowuje. Jeżeli jest Jeźdźcem Duszy, to jak to możliwe?
Dlaczego Ydris mnie nie poinformował o tym, co dzieje się na Jorviku?Zasypywałam sobie głowę ciągłymi pytaniami. Spojrzałam na cyrkowca.
— Przepytywanie wszystkich po kolei nie ma sensu — westchnęłam, po czym ciągnęłam dalej — musi być jakaś droga na skróty.
Mężczyzna tak jakby, zdziwił się moimi słowami.
— Droga na skróty nie zawsze jest dobra. Często jest wyboista i kręta — mówiąc to, zdjął swój cylinder i poprawił włosy.
— Ale jednak, jest szybszą drogą — postanowiłam postawić na swoim.
Ydris odrzucił cylinder, lecz ten nie spadł na ziemię, gdyż zamienił się w złoto-fioletowy pył.
— Wiesz, jak to wszystko może się skończyć-
— Co ty możesz wiedzieć o życiu? Jesteś z fioletowo-różowej krainy latających płaszczek! — Przerwałam mu.
— Wiem więcej niż Ci się wydaje. Dlaczego jak chcę Ci pomóc, zawsze myślisz o swoim zdaniu i mnie egoistycznie nie słuchasz?
Teraz poczułam ukłucie w sercu. Coś we mnie pękło i... wybuchłam.
— Bo może Ci nie ufam? Nie pomyślałeś o tym? A może po prostu serce podpowiada mi jak będzie najlepiej?!
Chciałam mówić więcej bezsensownych argumentów, ale jak mrugnęłam już nie zobaczyłam Ydrisa. Zniknął.
Super.
Pokłóciłam się z możliwe, że jedyną osobą, która mniej więcej wiedziała, co się dzieje.
Zdenerwowana wpadłam do wozu, aby zabrać wszystkie moje rzeczy, po czym z niego wybiegłam, kierując się do Moorland.
Nie patrzyłam na drogę, przez co zahaczyłam o kamień i już czułam jak upadam na ziemię. Lecz, zanim to się stało, ktoś mnie złapał. Kiedy podniosłam głowę, aby podziękować swojemu wybawcy, zatkało mnie. Stał tam Justin z czerwoną różą.
Chwila. Co?
Wpatrywałam się zszokowana w chłopaka.
— Emm... — zaczerwienił się. — Właśnie cię szukałem.
— Mniee...? — mruknęłam.
— No tak...
I znowu chwila ciszy.
— Aaa... To dla ciebie — trochę zawstydzony, dał mi kwiat.
— Dziękuję.
To była tak niezręczna sytuacja, że aż sama zamieniłam się w pomidora.
Nigdy nic nie czułam do Justina. Nawet gdybym czuła, to Loretta już dawno by mnie zniszczyła. Aż strach się bać, jeżeli mnie teraz z nim zobaczy.
— Muszę iść — stanęłam na palcach. — O Tan! Właśnie miałam się z nią spotkać — skłamałam.
— No dobrze... To cześć! — oznajmił trochę zasmucony Justin.
Podbiegłam do dziewczyny próbując wymyślić jakiś temat rozmowy.
— Emm... Tan? Może wyjdziemy z dziewczynami na miasto? Może do galerii handlowej?
— Ooo... Tak! To świetny pomysł! — krzyknęła z entuzjazmem. — Ale kiedy? — dodała.
Zamyśliłam się.
— HALOO! Ziemia do Steph, JESTEŚ NA NEPTUNIE! — Tan machała mi ręką przed twarzą, co bardzo mnie wkurzało.
— Możemy nawet za niedługo, jeżeli chcesz.
Westchnęłam. I tak nie miałam, co robić.
— Świetnie! — uśmiechnęła się. — Będziemy cudownie się bawić!
Zachowanie dziewczyny było strasznie irytujące. Poszłam po Lorettę, inne koleżanki z ich klubu i Jeźdźców Dusz.
***
Całą grupką wyszłyśmy z autobusu kierując się do galerii. Niestety Linda nie mogła z nami tu być. Mówiła, że ma wiele pracy nad książkami, czy coś tam. Poszłyśmy w stronę sklepu z ubraniami. Nie miałam ochoty wydawać pieniędzy. Przejrzałam tylko sukienki. O dziwo jedna mi się spodobała. Najwyraźniej była suknią balową. Kiedy tak patrzyłam się na tą kreację, podeszła do mnie Tan wraz z Lorettą.
— A co gdyby tak urządzić bal czy imprezę? — zapytała ciemnowłosa.
— To wspaniały pomysł! — Loretta z szerokim uśmiechem, mówiąc to zaczęła przeglądać obok mnie sukienki.
Taa... Impreza. Dość niedawno, ponieważ jak uczyłam się w uniwersytecie, to bardzo lubiłam tego typu wydarzenia. Teraz nie mam zbytnio na to ochoty.
Dziewczyny postanowiły już kupić coś na imprezę. Również postanowiłam coś wybrać. Niestety suknia była strasznie droga, więc musiałam postawić na jakąś tańszą rzecz. Rozglądałam się po sklepie. Większość rzeczy nie było w moim stylu. Lisa będąc wcześniej cicho, zauważyła moje niezdecydowanie. Zza pleców wyjęła wieszak z sukienką w kolorach czerni i fioletu. Odcień ubrania też nie przypadł mi do gustu, ale i tak postanowiłam to zmierzyć.
Po szamotaninie w przebieralni, w końcu miałam na sobie kreację wybraną przez moją przyjaciółkę. Na mnie nie wyglądała aż tak źle. Możliwe, że dziewczyny myślały tak samo, gdyż miały szerokie uśmiechy na twarzach.
Postanowiłam jednak wziąć tą sukienkę i mieć z głowy zakupy. Na szczęście reszta też nie miała ochoty więcej chodzić po sklepach, więc wróciłyśmy na przystanek. Nie musiałyśmy długo czekać na autobus. Szybko pojechałyśmy z powrotem do Fortu Pinta. Byłam niebywale zmęczona.
— To jak? Planujemy tą imprezę? — Spytała nas Tan, gdy już było widać bramę do Stajni Moorland.
— Jasna sprawa — odezwała się Alex.
Westchnęłam. Nie dałam rady dłużej stać na nogach. Niestety musiałam jeszcze chwilę zostać.
— Dzień i czas...
— Piątek, wieczór.
— Miejsce...
— Oczywiście, Fort Pinta.
— Chyba już wszystko ustalone — rzekłam sennym głosem.
Grupka popatrzyła na siebie jakby chcąc przekazać: Jutro to dokończymy.
Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam spać do swojego pokoju.
CZYTASZ
Easy come, easy go
Fiksi PenggemarUWAGA. Oto druga część książki ,,Nie wszystko złoto, co się świeci". Po wszystkich wydarzeniach na Jorviku Stephanie postanawia wyjechać, aby trochę ochłonąć. Po powrocie nic nie jest takie same. *** #1 - sso [11.07.2019]