Delikatnie przykłada swoje czoło do mojego. Nasze usta są coraz bliżej centymetr po centymetrze. Czuję jej oddech. Mmmmmmm myła zęby moją pastą. Zaraz dojdzie do spełnienia moich marzeń. Ziszczą się moje mokre sny. Jeśli teraz coś nam przerwie znienawidzę swoje życie na nowo. Nic nie może mi już pokrzyżować planów. Powoli zbliżam usta w jej kierunku. Nadal w to nie wierzę.***
Obudziłam się cholernie zmęczona. Otworzyłam oczy. Był wczesny ranek. Nawet nie jestem pewna czy była szósta...
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę dlaczego tak wcześnie mój mózg zaczął funkcjonować.
- S-sam... Sami... - z ust mojego wspaniałego przyjaciela dochodziły dziwne jęki, które przegrywał tylko po to, aby wypowiedzieć moje imię.
Szczerze? Boję się co może mu się śnić...
Z głośnym westchnięciem usiadłam na jego łóżku tuż obok. Przez chwilę przypatrywałam się jego twarzy. Ślinił się jak mops. Gorzej, jak mops siedzący w aucie przy 40° z brakiem dostępu do wody.
Chwila, chyba w ten sposób uśmierciłam w myślach mojego przyjaciela oraz mopsa.
- Zachrumkaj dla mnie świnko - powiedział przez sen, a mnie totalnie wybudziło z przemyśleń.
Zmarszczyłam brwi i nawet nie zastanawiając się nad swoimi poczynaniami walnęłam go z całej siły z liścia. Ten szybko się podniósł do pozycji siedzącej.
- Co się, co się stało? - powiedział zdezorientowany.
- Pieprzyłeś jakieś głupoty przez sen, więc musiałam cię wybudzić.
- Aha... - Spojrzał na zegarek. - Jezu, wcześnie jest...
- Ale nie zbyt wcześnie, aby poruszyć temat twojej wczorajszej wiadomości.
Zauważyłam, że zbladł, ale nie mam zamiaru mu odpuścić. To zbyt poważne.
- Słuchaj... wiem, że życie cię nie oszczędza i czasami jest naprawdę do dupy, a ty jesteś typowym przegrywem, ale... jesteś moim przegrywem. Moją kochaną myszką. Moim przyjacielem... Więc ta sytuacja nie może się powtórzyć, rozumiesz?
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Chyba musiał przemyśleć moje słowa.
- Tak, rozumiem...
W pokoju znowu zapanowała cisza. Popatrzyłam przez okno. Rzadko zdarza mi się wstać tak wcześnie, aby zobaczyć jak świat budzi się do życia.
Na parapecie usiadł śliczny motylek o brązowo-czarnych skrzydełkach. Te zwierzęta zawsze mnie oczarowywały swoim pięknem. Są tak kruche... Zupełnie jak ludzie. Motylek odleciał coraz bardziej wspinając się w górę. Ciekawe dokąd go poniesie. I w tej właśnie chwili nadleciał ptak, zastępując widok motylka porannym niebem. Wniosek jest taki, że nieważne jak bardzo by człowiek się starał i tak na końcu czeka go śmierć. Hm, optymistycznie.
- Sam, naprawdę chcesz tak wcześnie wstawać? - Obróciłam się w stronę Mike'a.
W sumie to byłam jeszcze zmęczona.- Zrób mi miejsce - powiedziałam, a on posłusznie się przesunął. Położyłam się obok niego i mocno go objęłam kładąc głowę na jego ramieniu. Bez wahania przygarnął mnie w swoje ramiona. Zamknęłam oczy. Przy nim się czułam taka bezpieczna... Zaczęłam się zastanawiać nad tym co chłopak naprawdę do mnie czuje. Coraz bardziej jestem przekonana o tym, że nie jestem dla niego tylko przyjaciółką... Ale czy ja czuję to samo? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Zawsze był dla mnie po prostu przyjacielem, a teraz... Już sama nie wiem co o tym myśleć.
Ale chyba już sam fakt tego, iż się zastanawiałam nad tym o czymś świadczy... Dobra, muszę się ogarnąć. Nie muszę jeszcze decydować. W końcu póki co nie wyznał mi miłości, więc mam czas. Zobaczę co będzie czas, a jak przyjdzie odpowiedni moment zdecyduję.***
Wstaliśmy dopiero o jedenastej. Tak się kończy ponowne zasypianie. Zjedliśmy śniadanie w ciszy. Pani Mouse najwidoczniej nie chciała poruszać tematu wczorajszego wieczora. My z Mike'iem też nie mieliśmy takiego zamiaru.
Po śniadaniu Mike chciał wrócić do swojego pokoju, ale zatrzymałam go chwytając jego dłoń. Z zaskoczeniem spojrzał na mnie. Na jego policzkach widniały rumieńce. Uroczo z nimi wygląda...
- Coś się stało, czarnuszko?
- Chodźmy do twojego domku na drzewie. - Na moje słowa uniósł brwi w zdziwieniu. Nie dziwię mu się. W końcu nie zaglądaliśmy tam od śmierci jego ojca. - Nie rób takiej miny tylko chodź. Wytłumaczę ci to na miejscu. - Nic więcej dodając wyszłam na zewnątrz. Ruszyłam w kierunku starego domku na drzewie. Słyszałam, że Mike idzie za mną.
Zaczęłam się wspinać po drabinie i już po chwili byłam na górze. Oczywiście musiałam się mocno schylać, aby nie uderzyć głową o dach . Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Na ścianach było poprzyczepianych pełno rysunków. Przedstawiały one głównie nasze wspólne dni.
Dostrzegłam na jednej ze ścian napis "Ann jest głupią krową" zrobiony markerem. Uśmiechnęłam się na jego widok. Mike mnie do tego namówił. Gdy byłam jeszcze małym dzieckiem w szkole zadawałam się z dziewczyną o tym imieniu. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale ona oskarżyła mnie o to, że ukradłam jej bransoletkę. Wszyscy zaczęli mnie nazywać złodziejką i odwrócili się ode mnie.
Jak się potem okazało Ann po prostu zgubiła ją w łazience, ale do tego już się nie przyznała...Ze szkoły wracałam cała zapłakana. I nagle stwierdziłam, że nie chcę wracać do domu. Jedynym miejscem, o którym pomyślałam był dom Mike'a, który akurat tego dnia był chory. Mimo to postanowiłam do niego pójść. Jego rodziców nie było, więc pomimo tego, że kaszlał wyszedł ze mną na zewnątrz, aby schronić się przed otaczającym nas światem w naszej bazie. Wysłuchał mnie uważnie, a potem, aby mnie rozbawić wymyślał głupie przezwiska dla Ann. Potem powiedział, abym spróbowała zrobić to samo. I w ten właśnie sposób powstał ten napis. Wtedy doszłam do wniosku, że Mike to jedyna osoba. której mogę bezgranicznie ufać. Zawsze mogłam na niego liczyć. A on zawsze mógł liczyć na mnie. I to się nie zmieni. Nigdy.
- A więc powiesz mi co się stało? - zapytał przyjaciel, który już siedział obok mnie.
- W związku z wczoraj... Mieliśmy iść na policję prawda?
- I co w związku z tym...?
- A co gdybyśmy tak... - Przerwałam, aby wzbudzić w nim ciekawość co, biorąc pod uwagę jego wzrok, udało mi się. - poprowadzili własne śledztwo? - dokończyłam z uśmiechem.
- Chcesz się zmierzyć z tym psychopatą? - prawie wykrzyknął w szoku.
- Tak. Mike, musimy wrócić do tego hotelu i znaleźć coś co pominęła policja. - Spojrzałam mu w oczy. - To jest dla nas szansa od losu. To właśnie w tym jesteśmy najlepsi.
CZYTASZ
Szkarłatne Sekrety Miasta
HumorMike Mouse i Samantha Black to przyjaciele od dzieciństwa. Zawsze byli nierozłączni. Mieli wiele różnych zabaw, ale najbardziej lubili rozwiązywać różnego rodzaju zagadki. Przychodzi okres, w którym nasi bogaterowie są już prawie dorośli. Pomimo up...