Długość zabójcza, kto przeczyta bez przerw, temu mentalnie wysyłam po stówie XD. Ale skoro to pożegnanie, to macie tak na dobitke :D
- Mieliśmy jeszcze dzisiaj pozwiedzać...
Magnusowe przemyślenia przerwał cichy głos Aleca. Chłopak wpatrywał się w niego ogromnymi błękitnymi oczami, migoczącymi psotnie od promieni słonecznych. Siedział rozciągnięty na krześle ogrodowym; nogi wyciągnięte miał przed siebie, opierając je na wściekle różowej pufie z pluszu, wytarganej z pokoju, a na brzuchu leżał pusty talerz, jeszcze chwilę temu zapełniony pieczonymi bagietkami. Dzbanek ze świeżo zaparzoną kawą, stojący przed nim na drewnianym stoliku, również był pusty. Jedynym śladem wskazującym na obecność ów napoju, była mała kropelka ciemnej substancji, lśniąca na jasnym drewnianym blacie.
Kiedy on to wszystko zjadł?, pomyślał rozbawiony Magnus, mierząc Aleca powłóczystym spojrzeniem. Nie potrafiąc pozostać obojętnym, Bane również uśmiechnął się, otrzymując w zamian słodkie rumieńce.
- Czy ty zjadłeś całe nasze śniadanie, Alexandrze? - zapytał czarownik niskim głosem.
Łowca poruszył się niespokojnie na krześle. Spojrzał na pusty talerz, nadal spoczywający na jego brzuchu. Zrobił zdziwioną minę, jakby dopiero teraz zauważył, że jego ukochane jedzenie zniknęło, pozostawiając po sobie tylko okruszki, zdobiące białą porcelanę i jego klatkę piersiową. Alec cmoknął, robiąc przy tym niezadowoloną minę, po czym patrząc na Magnusa wzruszył bezradnie ramionami.
Bane zachichotał cicho pod nosem.
- Zbankrutuje przez ciebie na jedzeniu - westchnął dramatycznie, obserwując z leniwym uśmiechem na ustach, jak Alec zbiera pozostałe na talerzu okruszki pieczywa. Palec w enigmatyczny sposób znikał pomiędzy ustami chłopaka, wywołując dreszcze na ciele Magnusa. - Po seksie robisz się okropnie głodny, chyba będziemy musieli się ograniczyć...
Nie dane było mu skończyć, ponieważ zgromił go wściekły, przeszywający wzrok Aleca. Od tego spojrzenia Magnusa ponownie przeszły dreszcze.
- Ja wiem, że uwielbiasz żarty, ale ten jest bardzo głupi - warknął Łowca przez zaciśnięte zęby.
Talerz, który niemalże rzucił na stół, głośno uderzył o drewno. Gdyby nie magia Magnusa, porcelana rozleciałaby się na drobne kawałeczki na marmurkowych płytkach. Brwi Bane'a powędrowały do góry, a na ustach pojawił się kpiący uśmieszek. Sfrustrowany i wkurzony Alec, był jeszcze bardziej ciekawszy, niż kiedy przypominał przytulaśną, milutką kulkę miłości, chętną do pocałunków i mizianek pod kołdrą. Rozeźlony Alec był seksowny, drapieżny, majestatyczny i groźny. Magnus nie bał się go, ale takie spojrzenie i postawa Łowcy, wywoływały w nim wszystkie najgorsze myśli, kumulujące się na chłopaku i na tym co chciałby z nim zrobić. Wyobrażał sobie ten mocny i stanowczy głos przemawiający do niego w ten sam sposób w łóżku; jak nabite ciało wbija jego własne w materac, a kołdra opada, ukazując dwa idealnie zsynchronizowane w swoich ruchach ciała. Wkurwiony Alec, to dwa razy silniejszy i wytrwalszy Alec, szepnął Magnusowi diaboliczny głosik w głowie, wywołując w jego ciele niebiańskie dreszcze.
Magnus był skończony na dobre, kiedy wreszcie dotarło do niego, że pragnie tego chłopaka w każdej minucie swojego wiecznego życia. Alec był nie tylko zjawiskowym, anielskim kochankiem. Był również wspaniałym przyjacielem, słuchaczem, idealnym kompanem w podróży, żądnym wiedzy i zawierającym jej tyle w sobie, niczym magiczna księga; był ślicznym chłopakiem, teraz idealnym narzeczonym, a w przyszłości wymarzonym mężem. Alec był wszystkim, czego Magnus pragnął.
- Nie gniewaj się - wymruczał Bane, skupiając wzrok na swoim narzeczonym. - Przecież wiesz, że cię kocham...
Alec prychnął, wstając gwałtownie.
CZYTASZ
Zamiana ról
FanfictionAlec trochę przypadkiem, a trochę z czystej przekory trafia na "letnie karnawałowe" przyjęcie organizowane przez "przyjaciela" Isabelle. Nie wie co go czeka, nie wie kogo spotka, ale mimo wszystko zgadza się pojawić. Nie wie również, że ten jeden wi...