Dla Martyś, bo się napracowała i sprawdziła szybciutko <3. A tytuł jest jej, także wiecie xD
Słońce nieśmiało zaczęło przedzierać się przez białe, puchate obłoczki unoszące się na błękitnym niebie. Pierwszy promień tego poranka przebił się nieśmiało przez kremową, koronkową zasłonę, spowijając przestronną sypialnię w złocistej poświacie. Cienie rzucane przez haftowany materiał, tańczyły na ścianach, jak i na jasnej skórze naznaczonej runami. Ciepły wiatr wpadający przez uchylone drzwi prowadzące na niewielki balkonik, omiótł alabastrową twarz, zdmuchując z czoła ciemne kosmyki włosów.
Ciężkie od snu powieki uniosły się, ukazując zaspane błękitne, teraz niemalże przezroczyste oczy. Gęste rzęsy zafalowały, kiedy napotkały ostre światło, z każdą chwilą zalewające coraz bardziej pokój. Słońce częściowo wpadające przez szybę grzało nagie ramię, wywołując przyjemne dreszcze i rozgrzewając skórę.
Do takich poranków bardzo szybko można było przywyknąć; sielskich i spokojnych, bez grozy wiszącej nad głową; z daleko od zatłoczonych miast, gdzie zanieczyszczone powietrze dusiło w płucach; zwyczajnych, w towarzystwie tej jednej jedynej osoby, a nie tabunu Łowców pałętających się z kąta w kąt.
Alec mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, przecierając zaspaną twarz. Pod palcami poczuł dwudniowy zarost, drapiący opuszki palców. To z kolei przywołało wspomnienia z poprzedniego wieczoru i powód, dlaczego nie miał czasu się ogolić. Zawstydzenie zalało jego umysł; nigdy w życiu nie posądziłby siebie, że jest do tego zdolny, ale z oczywistych powodów nie żałował. Byłby kompletnym głupcem, gdyby tak pomyślał. Myśli same pognały w stronę wydarzenia, którego nigdy w życiu nie zapomni i do którego w nieskończoność będzie wracał...
Drzwi z hukiem otworzyły się, odbijając z głośnym dudnięciem od ściany. Miedziana klamka wbiła się w tynk, a zawiasy zatrzeszczały złowieszczo. Biały proszek posypał się na drogi dywan, brudząc go, ale nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Liczyły się tylko mokre usta, gorące dłonie i ubrania ściągane w pośpiechu. Nogi plątały się w rzucanych na podłogę materiałach, ręce błądziły po rozpalonych ciałach, a usta oddawały niechlujne, lecz mocne, pełne pożądania pocałunki.
W środku panowała całkowita ciemność, mącona gdzieniegdzie światłem pobliskich ulicznych latarni, ale i to nie stanowiło żadnej przeszkody, ani powodu, żeby zaprzestali tego, co właśnie robili; drogę do łóżka znali na pamięć. Pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej żarliwe, zachłanne i tęskne, zupełnie, jakby zaraz miał się skończyć świat. Usta splątane w namiętnej gonitwie, pełnej pasji i pożądania, cieszyły się sobą, zdając się tylko czekać na posmakowanie siebie nawzajem.
To było dobre i Alec doskonale o tym wiedział. Pierwszy raz w życiu robił coś dla siebie, nie przejmując się natrętnym rodzeństwem, czy czekającymi go obowiązkami. Nie było demonów, raportów, nocnych dyżurów, czy wiecznie niezadowolonej rodzicielki. Był tylko on i ten zniewalający mężczyzna, teraz z pożądaniem ściągający z niego spodnie i obdarzający jego nagą klatkę piersiową słodkimi pocałunkami. Zielone oczy patrzyły na niego z takim żarem, że mogłyby roztopić najgrubszy lód spowity serce i wywołać uczucia, nawet te najgłębiej skrywane. Dzięki temu spojrzeniu, Alec zrozumiał, że nie boi się przyznać przed samym sobą, ani przed nikim innym, że kocha tego mężczyznę, jak jeszcze nikogo dotąd.
Ta noc wypełniona była intymnym uniesieniem; pełna gorących i żarliwych ust, na chociażby najmniejszym skrawku ciała. Dwa ciała tworzące jedność, ocierały się o siebie, pragnąc bliskości i spełnienia. Elektryczne napięcie przeskakiwało między nimi, a głos grzązł w gardle przy każdym precyzyjnym pchnięciu. Słodkie jęki wypełniały pomieszczenie, a rytmiczny ruch ciał wydobywał dreszcze.
![](https://img.wattpad.com/cover/190323951-288-k94426.jpg)
CZYTASZ
Zamiana ról
FanficAlec trochę przypadkiem, a trochę z czystej przekory trafia na "letnie karnawałowe" przyjęcie organizowane przez "przyjaciela" Isabelle. Nie wie co go czeka, nie wie kogo spotka, ale mimo wszystko zgadza się pojawić. Nie wie również, że ten jeden wi...