Dla KryptoFanka, bo sprawdziła tak szybko <3
Na miejsce dotarli chwilę przed dziewiątą wieczorem. Taksówka zatrzymała się przed ogromnym budynkiem z czerwonej cegły przy ulicy, której Alec jakoś szczególnie nie kojarzył. Izzy machnęła ręką w pośpieszającym geście, karząc im iść za sobą. Prowadziła ich cicho przez opustoszałą ulicę, doskonale wiedząc, w którą stronę się kierować. Jace szedł obok niej, wesoło podrygując, a Alec zmierzał kilka kroków za nimi, cały spięty, jakby oczekiwał, że w każdej chwili ktoś może ich zaatakować.
Z każdą chwilą targały nim coraz większe wątpliwości. Czy aby na pewno dobrze zrobił, przychodząc w to miejsce? Pewnie i tak większość wieczoru spędzi gdzieś w kącie, mając oko na rodzeństwo, jak to zawsze bywało w takich sytuacjach. Nie pasował nigdy do imprez, a w szczególności do towarzystwa, które zazwyczaj bywało na takich wydarzeniach. Alec odstawał od nich pod każdym względem i gdyby nie rodzeństwo, przeważnie zmuszające go do wyjścia, to większość swojego życia spędziłby pod kołdrą z książką.
Tego wieczoru było trochę inaczej, niż zazwyczaj. Na wyjście i przyjście tutaj, zgodził się sam. Co prawda, kierował się raczej chęcią zrobienia na złość matce, lecz nie był to główny powód jego decyzji. Alec czuł jakąś dziwną potrzebę, może pewnego rodzaju przeczucie, aby tego wieczoru pojawić się w tym konkretnym miejscu. Nie rozumiał tego uczucia i chyba nie chciał zrozumieć.
Przyspieszył kroku, doganiając rodzeństwo, znikające właśnie za rogiem budynku. Stali przy masywnych drzwiach, prowadzących na ciemną klatkę. W momencie, kiedy do nich dołączył, Izzy mówiła coś do domofonu. Po sekundzie, może dwóch wydobył z siebie cichy dźwięk, a drzwi otworzyły się.
Cała trójka zatrzymała się na ostatnim piętrze przed kolejnymi potężnymi drzwiami, prowadzącymi tym razem do mieszkania czarownika. Cicha muzyka przedzierała się przez nie, pieszcząc uszy i zapraszając do zabawy.
Kiedy Izzy już wyciągała rękę, aby zapukać, wzrok Aleca zatrzymał się na złotej tabliczce z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem właściciela tego przybytku. Chłopak zamarł, wytrzeszczając oczy w szoku. Nim siostra zrobiła jakikolwiek ruch, Alec powstrzymał ją, zmuszając do cofnięcia się.
- Alec! Co ty wyprawiasz? - syknęła dziewczyna, poprawiając swoją długą do ziemi suknię ze złotego materiału.
- Czy wyście powariowali? Izzy, w co ty znowu nas wplątałaś?
- Nie rozumiem o czym mówisz...
- Doprawdy? - warknął, ciągnąc ją do tabliczki. - A to? To dla ciebie jest nic? Od kiedy twoim znajomym jest Wysoki Czarownik Brooklynu? Pewnie nawet nie wie, że istniejesz, a chcesz się wkręcić do niego na imprezę?
- Nie chcę się wkręcić - powiedziała oburzona, nabierając głośno powietrza. - Dostałam zaproszenie!
- Niby od kogo?
- No od Magnusa!
- Czy możemy już wejść? - westchnął Jace, patrząc na nich z politowaniem. - Głodny jestem...
- Nie! - warknęło rodzeństwo, nawet na niego nie patrząc.
- Nie rozumiem czegoś. - Izzy westchnęła, podpierając ręce na biodrach. Mocno zadarła głowę do góry, patrząc bratu w oczy. - Przecież wiedziałeś, że impreza jest na Brooklynie u Czarownika. Nie zorientowałeś się, o kogo chodzi?
- Izzy! Czarowników w tym mieście jest od groma, a na Brooklynie też nie mieszka tylko jeden. Nie sądziłem, że ten, o którym mówisz to ten najwyższy! - fuknął wściekle. - Nie muszę znać na pamięć ich adresów!
CZYTASZ
Zamiana ról
Fiksi PenggemarAlec trochę przypadkiem, a trochę z czystej przekory trafia na "letnie karnawałowe" przyjęcie organizowane przez "przyjaciela" Isabelle. Nie wie co go czeka, nie wie kogo spotka, ale mimo wszystko zgadza się pojawić. Nie wie również, że ten jeden wi...