Wspolna sprawa

436 33 0
                                    

-Przepraszam, że tak długo, ale byłem poza domem, musiałem jeszcze wziąć strój. A, i wziąłem Harley'a... Matko, Pepper, co się stało?!- spytał gdy w końcu zobaczył zapłakaną twarz kobiety.
-Porwali Morgan.
-Co? Jak to...- chłopak jednocześnie pytał i biegł do pokoju córki swojego mentora. Doskonale wiedział, gdzie on się znajduje, nie raz odwiedzał młodą dziedziczke. Na początku nie chciał zostawić jej samej po śmierci ojca. Czuł się w pewnien sposób odpowiedzialny za tę uroczą istotę. Później już po prostu ją polubił. Była niezwykle słodka i inteligentna, co z twarzą aniołka robiło niesamowite wrażenie.
Dlatego teraz, kiedy jego mała księżniczka, jak często ją nazywał, została porwana serce najpierw prawie mu stanęło, a później zabiło szybciej.
Jak burza wpadł do pokoju dziewczynki i rozgladał się chaotycznie. Pokój nie wyglądał na taki, do którego chwilę temu ktoś się włamał. Właściwie to wszystko było na swoim miejscu, łóżko było nieposłane, ale nie wyglądało gorzej niż gdyby ktoś wstał z niego kilka minut temu. Jedynym śladem, że coś się tu wydarzyło był wyłamany zamek w oknie.
- Peter, uspokój się- Harley, który właśnie wszedł do pokoju, położył mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia
-Jak mam się uspokoić? Porwali Morgan!
-Właśnie dlatego musisz się uspokoić. Peter, spójrz na mnie- kiedy chłopak wykonał prośbę kontynuował- jesteś jej teraz potrzebny. Możesz jej pomóc, ale nie możesz panikować. Znajdziesz ją.
-Znajdę- powtórzył nastolatek jednak z nutą wahania- Pepper- zwrócił się do bladej kobiety- co się tu stało?
-Położyłam Morgan spać, jak zawsze o dwudziestej pierwszej. Trochę poczytałam i sama poszłam do łóżka. Kiedy obudziłam się przed północą w drodze do łazienki zaszłam do jej pokoju, a jej nie było. Na początku myślałam, że gdzieś poszła, ale nie było jej w całym domu, a potem znalazłam to- podała mu kartkę papieru która chłopak natychmiast przeczytał, była zadrukowana dość dużą czcionką

Droga Pani Stark
Wiemy, jak ciężko było Pani być dziewczyną, a później żoną bohatera. Nie być pewną czy ukochana osoba wróci do domu, rozumiemy Pani ból. Nikt nie zasługuje na taki los. Szczególnie dziecko. Mimo, że powinna Pani doskonale rozumieć ten stan naraża Pani na ból niepewności własną córkę pozwalając jej na kontakty z wieloma osobnikami z supermocami.
Spokojnie, Mała jest bezpieczna. Lepiej jej będzie w normalnej rodzinie, gdzie każdy dzień nie będzie walką o przetrwanie. Chyba, że wezwie Pani policję, to nie będziemy tak mili. My tylko chcemy pomóc Morgan.
Przyjaciele

W czasie, kiedy Peter po raz kolejny czytał list szukając w nim jakiegoś ukrytego sensu Harley dziękował wszystkim znanym mu siłom wyższym za to, że Tony nigdy nie miał w zwyczaju separować Pepper od niebezpieczeństw. No, może miał, ale nigdy mu to nie wychodziło. Dzięki temu kobieta nawet w tak ciężkiej sytuacji zachowywała zimną krew, co zdecydowanie ułatwi znalezienie dziewczynki. Bo znajdą ją na pewno.
-Pepper...
-Powiedzcie, że ją znajdziecie.
-Znajdziemy, obiecuje- powiedział Peter z całą pewnością na jaką było go stać. Kobieta skinęła głową i zeszła po schodach na dół, najprawdopodobniej do kuchni.
-Pepper ma lekki sen- zaczął czlowiek-pająk- więc mała na pewno nie krzyczała. Wygląda na to, że została wniesiona z łóżka- przejrzał się uważnie parapetowi, po czym otworzył okno. Do ziemi było jakieś trzy metry, ale dzięki wyostrzonym zmysłom nawet w nocy mógł zobaczyć wszystkie szczeguły- nie ma śladów drabiny. Jakby porywacz tu przyleciał
-Kogo jak kogo, ale ciebie nie powinno to dziwić. Bardziej martwi mnie ten list. I liczba mnoga. Myślisz, że to jakaś zorganizowana grupa?
-Oby nie.- przejrzał się jeszcze trochę po pomieszczeniu- zobacz- przez metalowe szczypce ukryte wcześniej w kombinezonie podniósł pojedynczy, długi, czarny włos.
-To na pewno nie Pepper- zawyrokował Harley
-Ani Morgan, ona ma zdecydowanie krótsze. Bierzemy to do laboratorium w warsztacie.

Prawie braciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz