Peter bez zbędnego ociągania wszedł do domu i kierowany głosem Harley'a siedzącego na zewnątrz z komunikatorem wchodził do każdego pokoju. Oczywiście poruszał się najciszej jak potrafił, ale wiedział, że to nie pomoże, gdy otworzy drzwi, za którymi są obecni porywcze. Plan był bardzo niedopracowany i Peter był na siebie wciekły.
Dom był dość spory, więc dopiero w trzecim pomieszczeniu, dzięki swoim pajęczym zmysłom zauważył łóżko, zdecydowanie dziecięce i śpiacą w nim mała postać. Choć nie miał czasu na rozglądanie stwierdził, że pokój wygląda jak normalny pokój dziecięcy. Nie potrafił rozpoznać koloru ścian, ale na podłodze zdecydowanie leżał wielobarwny dywanik, a pod ścianami było kilka koszy na zabawki. Nie wyglądało to na miejsce stworzone przez porywaczy. Raczej zwykłych, normalnych rodziców.
Jednak Petera interesowało tylko jedno. Podszedł do dziecka i od razu rozpoznał Morgan, która spała zawinięta w kołdrę dokładnie tak jak zawsze. Wziął głęboki wdech i z ciężkim sercem zakrył małej usta delikatnie ją budząc. Ta najpierw przerażona próbowała się wyrwać, ale uspokoiła się, gdy tylko zobaczyła znaną maskę Spider-mana. Chłopak przyłożył palec do ust pokazując jej, że ma być cicho, jednocześnie uśmiechając się szeroko chcąc jak najbardziej złagodzić jej stres.
- Peter- szepnęła i wtuliła się w niego z dziecięcą ufnością. Chłopakowi mocniej zabiło serce i również objął dziewczynkę. Powstrzymywał się z całych sił, żeby nie zacząć płakać. Zadanie jeszcze nie było skończone i dobrze o tym wiedział.
-Boli cię coś? Zrobili ci coś złego?- zapytał odrywajac ją lekko od siebie i przyglądając uważnie każdemu centymetrów jej ciała. Dziewczynka tylko przscząco pokręciła głową.
-Chcę już do domu- powiedziała prawie płacząc, a Peter ledwie sam powstrzymał łzy.
-Musisz tutaj na razie zostać, dobrze? Zaraz przyjdzie po ciebie Harley. Pamiętasz Harley'a?- dziewczynka pokiwała głową- to dobrze. Harley weźmie cię na dół, dobrze?
- Tak.
- Jesteś bardzo dzielna- pogłaskać ją po włosach- ja muszę iść, dobrze?
-Yhym.
-Harley, pokój od północy, pierwsze piętro. Skocz po Morgan- powiedział do słuchawki udajac profesjonalny ton. Nie dlatego, że chciał coś udowodnić Haley'owi. Raczej po to, żeby samemu się uspokoić i skupić na czekającej go ostatniej części zadania.
Peter z ciężkim sercem wyszedł z pokoju i skierował się do miejsca, gdzie według Harley'a paliło się światło. Faktycznie znalazł tam dwie kobiety i niezbyt postawnego mężczyznę dyskutujacych zaciekle. Całe pomieszczenie sprawiało wrażenie przytulnego, większość rzeczy była wykonana z drewna, w kominku palił się ogień. Peterowi trochę przypominało to salon w domu Statków. Jego myśli znów chciały odpłynąć w stronę filozoficznych rozważań skąd w takich miejscach bierze się zło, ale nie pozwolił im na to, skupiając się na rozmowie prowadzonej w pokoju.
-I co niby chcecie zrobić z tą małą? Jest już za duża, nie zapomni pogrzebu Starka, gdzie spotkała wszystkich tych popieprzonych ludzi. Nie ochronny jej przed tym światem, już za późno.- Peter nie musiał nawet używać swoich pajęczyny zmysłów, bo mężczyzna krzyczał tak głośno, że pewnie dało się to usłyszeć na drugim końcu ulicy.
-Możemy jej dać inną rodzinę- powiedziała blondynka, która wyglądała na najbardziej wierzącą w ten plan- żeby nie musiała się bać kolejnego dnia.
*** Harley ***
Harley nie czuł się zbyt pewnie nie stojąc na ziemi, ale niektóre sprawy wymagały poświęceń. Dlatego właśnie teraz miał na sobie buty i rękawice Iron Mana, dzięki którym mógł wlecieć do pokoju dziewczynki nie alarmując porywaczy. Ćwiczył to kilka razy w warsztacie, więc potrafił wzlecieć do góry i na dół, jednak bał się dłuższych lotów. Na szczęście jego zadanie ograniczał się do wyniesienia dziewczynki przed dom.
Nie przewidział tylko, że okno może być zamknięte. Przez chwilę rozważył jego wybicie, ale plan zakładał (A w sumie jedna z jego wesji- ta najbardziej optymistyczna), że zabiorą Morgan po cichu, a później Peter skopie tyłki tym złym. Poza tym, odłamki szkła mogłyby skaleczyć dziewczynkę, a to było ostatnie, czego chciał. Dlatego zapukał kilka razy, a mała spadkobierczyni fortuny po wcześniejszym przyjrzeniu się jego twarzy otworzyła okno stając wcześniej na krześle, żeby dosiegnąć klamki.
-Spryciula z ciebie- szepnął do niej i rozłożył ręce by ta mogła go objąć. Sam złapał ją mocno i zleciał z nią na dół
-Mała bezpieczna- szepnął do komunikatora
***Peter***
-Przyjąłem- mimo szeptu niestety postaci w salonie usłyszały jego słowa i odwróciły się w jego stronę, choć to nie miało już żadnego znaczenia. Morgan jest bezpieczna, więc Peter może zająć się wymierzeniem sprawiedliwości- o, państwo z misją. To tak jak ja- powiedział z uśmiechem. Już mógł się uśmiechać, od kiedy jego księżniczka była bezpieczna- tylko, że moja jest słuszna.- dodał i zrobił pewny krok w ich stronę
-Kiedyś zginiesz i zranisz to dziecko!- kobieta wściekle spojrzała chłopcu w oczy. Co prawda przez maskę, ale on doskonale czuł to spojrzenie
-To bardzo sprytne, pozbawić dziecko wszystkich bliskich na raz, żeby jakiegoś kiedyś nie straciła- nastolatek również patrzył na kobietę, jakby chcieli prowadzić wojnę, kto dłużej nie mrugnie.
-Co ty możesz o tym wiedzieć, dzieciaku? Co ty możesz wiedzieć o stracie?- Choć ton kobiety był wypełniony autentycznym bólem nie zrobiło to na Peterze wrażenia
-Koniec przesłuchania. Czas na aresztowania- powiedział bardzo zirytowany. Bo to nie był najlepszy moment, żeby myśleć o jego największej stracie. Największych stratach. Rodziców, wujka Bena, pana Starka... wolał walczyć. W innych okolicznościach pewnie dłużej by z tym czekał. W końcu był znany z tego, że za dużo gada, ale nie miał najmniejszej ochoty słuchać o ich posranej ideologii, która zafundowała Morgan najprawdopodobniej najbardziej stresujące dzień życia. Dlatego szybko wystrzelił pajęczynę, która przygwoździła do ściany mężczyznę. Był to wybór dość taktyczny, ponieważ wydawał się on najlepszym wojownikiem z nich wszystkich, przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
-No, drogie panie, nie chce wam zrobić krzywdy- powiedział podnosząc ręce do góry, ale szybko zauważył, że jedna z nich sięga po broń- ej, tak się nie bawimy- przykleił do ściany jej rękę, którą próbowała sięgnąć po pistolet. Brunetka krzyknęła zaskoczona. W tym momencie stał sam na sam z kobietą, która chyba była szefem inicjatywy.
-Może pani będzie rozsądna?- zapytał w stronę ostatniej kobiety, która uśmiechnęła się w sposób, który w cale mu się nie spodobał. Chwilę później była już w powietrzu, a Peter próbował przeanalizować sytuację. Nie miał czasu, żeby zwrócić uwagę, że miała na nogach jakieś dziwne buty, które widocznie pozwoliły jej wznieść się w powietrze. No cóż, teraz miał prawdziwy problem, bo właśnie celowała do niego z pistoletu latająca kobieta. Na szczęście udało mu się zrobić szybki unik i odpowiedzieć strzałem siecią paraliżującą, ale jego przeciwniczka też nieźle się ruszała. Kolejne dwa strzały przeleciały tuż koło niego rozbijając okno. Chłopak potrzasnął głową i warknął sam na siebie. Walczył z kosmitami, a nie daje sobie rady z jakąś latającą amatorką.
Wystrzelił więc w żyrandol i rozbujał się uderzając blondynkę w klatkę piersiową całym ciężarem. Zanim pistolet wypadł jej z ręki oddał jeszcze jeden strzał, na szczęście nie celny, ale kula rozdarła kawałek jego stroju na udzie. Za to kobieta leżała pod ścianą i próbowała się podnieść.
-Niech pani sobie poleży- powiedział uroczo troskliwym tonem jednocześnie strzelając pajęczyną, żeby przykleić ją do podłogi.
-Policja już w drodze- usłyszał głos w słuchawce
- No cóż, chyba nie mam wyjścia- strzelił pajęczyna jeszcze trzy razy, dzięki czemu cała trójka była przyczepiona w taki sposób, żeby na pewno się nie uwolnili.- niedługo będą po was policjanci, powinni dać radę was odkleić. Wybaczcie, ale ja mam dziecko do odwiezienia do mamy.
-Ona będzie cierpieć- powiedziała jeszcze brunetka, jakby wygłaszała jakąś przepowiednie
-Nie póki mam coś do powiedzenia- mówiąc to wyszedł nie oglądając się nawet za siebie. Kawałek dalej czekał już na niego Harley, a obok niego mała istatka, która natychmiast, jak tylko zobaczyła chłopaka podbiegl do niego. I wtuliła się.
-Chcę do mamy- szepnęła cicho roniąc pierwszą tego dnia łzę
-Harley, dasz radę sam, prawda? Zabiorę ją do domu.
-Jasne, leć.
-Księżniczko, trzymaj się, trochę polatamy, dobra?
-Yhym.
Dziewczyna mocno przytuliła się do niego, a on trzymał ją jedną ręką, choć wcześniej przykleił ją pajęczyną. Nie leciał szybko, ważniejsze było jej bezpieczeństwo, dlatego w domu byli dopiero po pół godziny. Kiedy stanął przed drzwiami i zapukał czuł jak całe zmęczenie napada go na raz. Na szczęście Pepper szybko otworzyła drzwi i jak tylko zobaczyła, że trzyma na rękach jej małego skarba natychmiast wyciągnęła ręce, a dziewczyna niemal na nią wyskoczyła.
-Mama!
-Jestem- powiedziała przytulajac dziewczynę.
- To ja... mogę się gdzieś przespać?- zapytał ledwo stojąc na nogach.
-Sypialnia gościnna- powiedział krótko Pepper nie mogąc oderwać się od córeczki, jednak kiedy Peter ją wyminął spojrzała na niego jeszcze raz- krwawisz!- prawie krzyknęła przyglądając się małym planom krwi na dywanie
-Uch... przepraszam za ten dywan
-Co? Nie, choć tu, pokaż się.
- To nic takiego.
- Ja to ocenie!- stwierdziła i kazała mu usiąść na kanapie i ściągnąć strój. Chłopak czuł się mocno niezręcznie siedząc przed Pepper w samych majtkach. Nie mówiąc o tym, że Morgan przyglądała się całej scenie. Kobieta jednak nic nie skomentowała, tylko przetarła ranę, która na prawdę nie była głęboka, czymś odkarzajacym, co chłopak skomentował tylko cichym jękiem, bo piekło strasznie, a później przyłożyła gaze i owinęła bandażem.
-Kilka dni sobie pokuśtykasz- zauważyła
-Jutro będę jak nowy- uśmiechnął się nastolatek- taki przywilej supermocy.
***
-Dlaczego nie wezwała pani policji- męski głos zdziwił Petera, który właśnie schodził z piętra. Czuł się jak nowo narodzony po ponad dziesięciu godzinach snu. Gdy się obudził zauważył, że na drugim łóżku spał Harley, więc wyszedł najciszej jak umiał zakładając wcześniej swój strój. Słysząc ten głos założył jeszcze maskę, którą trzymał w ręce.
-Czytał pan list, to chyba oczywiste czemu nie wezwałam policji.
-Nie wzywa się Avengers do zwykłego porwania.
-Pani Stark nie wezwała Avengers- powiedział wyłaniając się zza drzwi Spider-man- ona zadzwoniła do przyjaciół.
-Spidey- krzyknęła dziewczynka, nauczona, że przy obcych nie może mówić Peter, gdy ten ma na sobie strój. Podbiegła do niego i podskoczyla, a on złapał ją w powietrzu i podrzucił.- możemy polatać?
-A co na to mama?
-Mama nie chce na to patrzeć- powiedziała Pepper z nutą rozbawiania w głosie
-To pójdziemy na tyły, żeby tego nie widziała.
-Moja spryciula- przytulił ją- Morgan jest tu potrzebna, czy mogę ją porwać?- widząc mine Pepper skrzywił się- wybaczcie zły dobór słów.
-Idzicie się bawić- powiedziała Pepper groźnie patrząc na policjanta, który miał chyba inne zdanie.
-To co moja księżniczko? Na tyły.
-Tak!
Pepper uśmiechnęła się szeroko. Doskonale wiedziała, że nie są normalną rodziną, jednak w takich chwiach czuła, że są szczęśliwą rodziną. Morgan, mimo braku ojca, była otoczona kochającymi ludźmi. Jej matka w sumie częściej bała się o to, że mała będzie rozpuszczoną księżniczką niż samotną, smutną półsierotą. Dlatego ona pilnowała w domu dyscypliny. Od rozpieszczenia był Peter. I teraz też chyba Harely, bo wyglądało na to, że i on polubił dziewczynkę.Kilka godzin później, gdy wyczerpana zabawą dziewczynka zasnęła na kanapie z głową na kolanach mamy Peter i Harley zadzwonili do Shuri, aby podziękować jej za pomoc. Wcześniej tylko młodszy chłopak zanim zasnął wysłał jej wiadomość, że wszystko się udało, a oni są wykończeni. Teraz rozmawiali już od kilku minut bez tego stresu, który towarzyszył im wcześniej.
-To kiedy mnie odwiedźcie?- spytała dziewczyna pełna entuzjazmu
-W następny weekend?- spytał Harley patrząc na nią zadziornie
-Podstawie wam samolot- odpowiedziała poważnie, co zdziwiło obu nastolatków
-Ja nie mogę- powiedział Peter- jesteśmy umówiony z MJ i...
-Nie tłumacz się, rozumiem, że to sprawa wyższej wagi- zaśmiała się dziewczyna- ale Ty nadal możesz wpaść.
-W sumie, chętnie.
CZYTASZ
Prawie bracia
FanfictionAkcja dzieje się po Endgame'ie i całkowicie olewa FFH. UWAGA: Mocno przesłodzone!!!