Epilog

423 31 4
                                    

No musiałam przesłodzić i dodać taką rodzinną atmosferę 😅
Takie rzeczy pisze mi się dużo szybciej niż jakieś walki (i chyba zgrabniej, bo z tego rozdziału jestem dużo bardziej zadowolona niż z poprzedniego) więc dodaję. Ostrzegam: na prawdę przesłodzone, więc jak ktoś nie lubi rodzinnych klimatów bez żadnych dram, to odradzam.
Zostaliście ostrzeżeni.

Piątek
21.32
Harley: Jeny, Wakanda jest cudowna! Żałuj, że cię tu nie ma
Peter: Nastepnym razem na pewno z Tobą polecę.

Sobota
0.35
Harley: Ej, Shuri to świetna laska.
Peter: Tak, jest na prawdę inteligentna i zabawna.
Harley: Nie, to świetna laska w sensie... No wiesz.
Peter: Podoba ci się 😏
Harley: Jak na to wpadłeś Sherlocku? 🙄
Peter: Ty się że mnie nie śmiej, tylko umów się z nią
Harley: Jasne. Uwaga jak bardzo to wypali.
Peter: Gdzie twoja pewność siebie i cudowne gadki na podryw?
Harley: Ona jest księżniczką. Taką prawdziwą.
Harley: I geniuszem milion razy większym ode mnie.
Harley: I jest śliczna.
Peter: Jej to powiedz, a nie mi.
Harley: A ty czemu nie powiesz MJ, że jesteś Spider-manem?

10.29
Peter: Powiem jej dziś. Ale ty umów się z Shuri
Harley: Serio? Powiesz jej?
Peter: Wiesz, ża ja nie kłamie 😑
Harley: To akurat fakt.
Harley: No dobra. Spróbuje się umówić z Shuri 💪👑

14.30
Harley: Nie uwierzysz.
Harley: Albo uwierzysz.
Harley: W sumie to...
Harley: W sumie to się całowaliśmy 😅
Harley: To było takie dziwne.
Harley: Chyba właśnie jestem kandydatem na chłopaka zajebistej laski 😎

14.50
Harley: Kurwa, bro odpisz. Bo ja tu zaraz oszaleje

15.12
Peter: Jeny!
Peter: Miałeś ją tylko zaprosić na randkę... 😂
Peter: A ja za godzinę widzę się z MJ 😥 stresuje się jak głupi
Harley: Będzie dobrze, braciszku 💪
Peter: Nadal jestem tym starszym bratem 😉
Peter: Król wie o tobie i jego małej siostrzyczce?
Harley: Nie i raczej szybko się nie dowie. Nie spieszy mi się na drugą stronę

Peter powiedziałby, że ze stresu chodził tego dnia po ścianach, ale w jego przypadku chodzenie po ścianach nie było tylko ładnie brzmiącym powiedzonkiem, więc raczej go unikał. Miał pełną świadomość, że na takie spotkanie, w sumie trochę nawet przypominające randkę, powinien kupić dziewczynie jakiś drobiazg. Zwykle były to kwiaty, ale miał pełną świadomość, że ta konkretna dziewczyna nawet najładniejszy kwiat pewnie nazwie martwym badylem. I choć zwykle chłopak cieszył się, że jego wybranka jest wyjątkowa, to w tym momencie wcale tego nie czuł. Bez większego przekonania stwierdził, że jednak kwiaty to najbezpiecznejszy wybór, jednak kupił niewielką roślinę miesozerną w doniczce. Jest przynajmniej pożyteczna, więc może MJ doceni ten gest.
Tym oto sposobem Peter kilka minut po szesnastej stał przed wejściem do parku trzymając czarną, ceramiczną doniczkę przewiązaną fioletową wstążką. Wolał nie pamiętać ile czasu spędził patrząc krytycznie na wszystko co miał w szafie dzieląc ubrania na dwie kategorie: "zbyt mało eleganckie" i "zbyt eleganckie". W końcu zdecydował, że w sumie nie jest to nawet oficjalna randka, więc ubrał po prostu najlepsze jeansy jakie miał i zwykłą bluzkę z matematycznym nadrukiem. W tym czuł się najlepiej, więc postanowił nie dokładać sobie wrażeń niewygodną koszulą.
Tak bardzo bał się spóźnić, że był na miejscu kilkanaście minut przed czasem. Nie zdążył jednak nawet pomyśleć o tym, że będzie musiał chwilę poczekać, gdy w polu jego widzenia pojawiła się brunetka. Ta konkretna brunetka. Przeczesał szybko włosy ręką i uśmiechnął się do niej nieco niepewnie, choć na prawdę starał się wyglądać na wyluzowanego.
-Jesteś wcześniej- zauważył zamiast przywitania
-Byłeś tu przede mną- dziewczyna odbiła piłeczkę patrząc na niego ze swoją typową miną, której nie mógł rozszyfrować, więc zmieszał się jeszcze bardziej
-Eee, to dla ciebie- zmienił temat podając dziewczynie kwiat
-Czy to dzbanecznik skrzydlaty?- zapytała odbierając od chłopaka prezent i przyglądając mu się uważnie
-Eee...- Peter choć nie umiał odpowiedzieć na pytanie ucieszył się nim. Odebrał je jako: dziękuję, trafiony prezent. Przynajmniej miał nadzieję, że tak było i wolał się tej nadzieji trzymać.
-Mam nadzieję, że nie zje wszystkich pająków, lubię pająki- stwierdziła nadal nie odrywając wzroku od swojego prezentu.
-Mogę ci to ponieść. Jest dość ciężki- zaproponował nastolatek nie komentując słów dziewczyny, które wywołały w nim dziwne uczucia.
-Sugerujesz, że jestem słaba?- uniosła wysoko brew
-Nie, nic z tych... To znaczy... Ja po prostu...
-Oj, no weź, żartuje tylko. Możesz ponieść- wyciągnęła doniczkę w jego stronę, a ten z ulgą wypisaną na twarzy wziął ją z jej rąk i złapał tak, żeby nieść ją w miarę wygodnie.- To... To co chcesz robić?- zapytała dziewczyna. Wyraźnie było widać, że to ona jest teraz lekko zakłopotana.
-Może się przejdziemy? Jest ładnie- Peter wiedział, że ostatnie zdanie zabrzmiało gorzej niż źle, ale nie mógł już cofnąć wypowiedzianych słów, dlatego tylko lekko się zaczerwienił. Dziewczyna za to nie zwracając na to uwagi po prostu skinął głową i zaczęła iść w stronę centralnej części parku. Chłopak nie od razu zorientował się co się dzieje, dlatego pierwsze kilka kroków pobiegł, żeby dogonić towarzysz.
Rozmowa szła im na prawdę dobrze, kiedy już oboje się uspokoili oczywiście. Mieli wiele wspólnych tematów, dlatego nie było raczej momentów krepującej ciszy. W końcu gdy doszli do miejsca, gdzie kręciło się już bardzo niewiele osób Peter zdecydował, że to to miejsce i czas. Wyciągnął z plecaka koc i rozłożył go na trawie po czym zaprosił dziewczynę, żeby usiadła. Wyjął też paczkę ciastek i sok, do którego zapomniał wziąć kubeczków.
-Widzę, że jesteś przygotowany.
Ten tylko uśmiechnął się blado przeglądając w głowie wszystkie scenariusze rozmowy, które ułożył od rana. Choć było ich całkiem sporo to w tym momencie każdy wydawał się banalny, nieodpowiedni lub po prostu niepasujący do sytuacji.
- Peter? Coś się stało- dziewczyna zamachala ręką przed twarzą nastolatka.
-Nie... Ja po prostu... chciałem Ci coś powiedzieć.
-Że jesteś Spider-manem?
-Co? Skąd wiesz?- twarz chłopak upodobniła się do żaby. Jego oczy zrobiły się nienaturalnie duże, a usta miał otwarte. Czuł, że wygląda tragicznie, ale nie mógł na to nic poradzić. Choć tak na prawdę stwierdzenie brunetki znacznie ułatwiło sprawę.
-Serio?!- dziewczyna niemal krzyknęła- jesteś Spider-manem?!
-Mj, proszę, ciszej. Dziś miałaś się o tym dowiedzieć tylko Ty, nie całe miasto- powiedział przeglądając się, czy ktoś przypadkiem usłyszał słów nastolatki, jednak w zasięgu wzroku nikogo nie było, więc odetchnął z lekką ulgą
-Ja... podejrzewałam, ale... Ale nie sądziłam, że na prawdę. Chyba... Chyba miałam nadzieję, że to nieprawda.
- Co? Dlaczego?
- Bo...- patrzyła na niego wzrokiem, który nie do końca do niej pasował. Nie do tej pewnej siebie dziewczyny- bo Spider-man może mieć każdą- przyglądała się swoim butom z takim zacięciem, że jeszcze trochę, a zrobiłaby w nich dziurę samym wzrokiem.
-A wybrał ciebie- te słowa wypłynęły z chłopaka całkowicie nieplanowanie, więc gdy tylko zdał sobie sprawę co powiedział złapał się za usta i przestraszony popatrzył na siedzącą przed nim dziewczynę- przepraszam, to zabrzmiało... No, nie jesteś rzeczą, którą mogę wybrać... I...
Pewnie jąkałby się tak jeszcze bardzo długo, gdyby nastolatka nie pochylił się w jego stronę i nie złożyła uroczego pocałunku na jego policzku.
-Całkie mi się podobało to, co powiedziałeś.- A jak skończyła to zdanie po prostu sięgnęła po ciastko.

Prawie braciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz