I can see you even if it is too dark to see anything

8 0 0
                                    

Autobus numer 151 zatrzymał się właśnie na przedostatnim przystanku. Większość pasażerów wysiadła, część z nich założyła kaptury na głowę lub rozłożyła parasole, ponieważ ulewa trwała w najlepsze już od kilku godzin. Przeszywające do szpiku kości zimno, wiatr i deszcz nie są najlepszym połączeniem dla wielu ludzi, ale dla Niego była to pogoda idealna. Może utrudniała widoczność, ale nawet wtedy prawdziwi weterani wieczorowych rozrywek byli tak łatwo dostrzegalni, jak gdyby byli jedynymi oświetlanymi aktorami na scenie teatralnej.

Cieszyło go to. Wiedział, że to będzie dobry wieczór.

Ruszył za autobusem w stronę zajezdni słuchając przy tym swojego ulubionego zespołu. Palcami wystukiwał na kierownicy rytm aktualnie lecącej piosenki, jednak jego aranżację zakłócały dźwięki ciągle działających wycieraczek. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Specjalnie poczekał kilka sygnałów, by odebrać go w ostatniej chwili, tak jak miał to w zwyczaju.

- Cześć, masz coś może dla mnie, kochaniutki? - Piskliwy głos dwudziestoparoletniej dziewczyny omal nie wprawił go w irytację. - Baaaardzo potrzebuję, sam widzisz, ciężki dzień dziś.

- Nie dla mnie, dla mnie jest bardzo dobry - Odpowiedział ze stoickim spokojem w głosie, tak jak miał to w zwyczaju.

- Zazdroszczę ci, no ale mniejsza, to jak będzie? 

- Właśnie jadę za tobą na zajezdnię, mój wewnętrzny demon podpowiadał mi, że będziesz mnie dziś potrzebować.

- Jesteś cholernie creepy, wiesz? - Dziewczyna nie ukrywała swojego przerażenia słysząc taką odpowiedź.

- Miło mi to słyszeć, widzimy się zaraz.

Po paru minutach dziewczyna wysiadła z autobusu i udała się w stronę samochodu, który zaparkował przed wjazdem na wspomnianą w ich rozmowie zajezdnię. 

Zastukała energicznie w szybę, dając znak, żeby otworzył jak najszybciej.

- No hej, ale piździ dziś, daj spokój. Chujowo jak nie wiem. Co tam u ciebie słychać tak w ogóle? 

- Wszystko dobrze - odparł wymijająco.

- Nic nowego, u ciebie wiecznie dobrze. Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę. Chociaż w sumie, zawsze ci to powtarzam, więc pewnie wiesz.

- Jest dokładnie tak, jak mówisz.

- Podwieziesz mnie do domu? Nie chce mi się moknąć.

Jego odpowiedzią na to pytanie było uruchomienie samochodu i wycofywanie, by udać się pod jej blok. Znał jej adres, nie raz ją tam zawoził lub podjeżdżał, gdy był potrzebny.

Deszcz wciąż nie ustawał, wręcz przeciwnie, robił się mocniejszy z każdą minutą.

Dziewczyna miała na imię Ada. Pracowała w jakimś sklepie na drugim końcu miasta, przebojowa, lubiła imprezować. Zawsze jednak była miła, uśmiechnięta, potrafiła podtrzymać rozmowę lub chociaż próbowała to robić, bo nie każdy podzielał jej entuzjazm i zaangażowanie nawet w najmniejszą sprawę. 

- Impreza się szykuje? Przecież dziś dopiero środa - próbował zagadać, ponieważ mimo tego wszystkiego, gdzieś głęboko w nim schowana była sympatia do jej osoby, taka zwykła i ludzka sympatia. 

- Nie, coś ty, jutro idę do pracy na piątą. Po ostatnich melanżach szef powiedział, że jak znowu coś odjebię i nie przyjdę to mnie wywali. A obydwoje wiemy, że to nie może się stać.

Kiedyś wspominała mu, że ma młodszą siostrę, Martynę, którą się opiekuje, więc nie może stracić stałego źródła dochodu, ponieważ jest jej rodziną zastępczą.

- A jak Martyna?

- Mała ma się dobrze, chociaż ostatnio trochę chorowała, więc chciałam sobie odbić. Bycie matką ssie. - Dziewczyna odwróciła wzrok i popatrzyła przez okno na uciekający za nimi betonowy las bloków i kamienic. Nim się zorientowała, byli już na miejscu.

Transakcja przebiegła standardowo, ona włożyła mu pieniądze do półeczki w podłokietniku, a on wyjął jej małą paczkę ze schowka, którą włożyła pospiesznie do torby.

- Chcesz zapalić ze mną? Przestało już padać - Zapytała, mając już jedną nogę poza środkiem samochodu.

Zgasił auto i wysiadł razem z nią. Znajdowali się właśnie na parkingu osiedla, które niezależnie od pory dnia wyglądało na cholernie smutne. Kiedy był mały usłyszał od kolegów na podwórku, że to tu podobno schowane jest piekło. Bardzo go to wtedy zaintrygowało, a słowa te wryły mu się w pamięć prawdopodobnie bardziej, niż powinny.

- Czy na tym osiedlu schowane jest piekło? - Wypalił bez namysłu, chociaż wcale tego nie pożałował.

- Ty coś brałeś? - Prychnęła pod nosem odpalając jednocześnie swojego papierosa.

Jego mina jednak była bardzo poważna, więc powściągliwość również wślizgnęła się na jej twarz z powrotem.

- Pytam, czy na tym osiedlu schowane jest piekło. - Powtórzył zapalając swojego papierosa i pełny spokoju zaciągnął się jego dymem. 

Na chwilę zapadła cisza, a jej twarz, oświetlana przez pobliską latarnię, wyraźnie wskazywała na to, że faktycznie zastanawiała się nad jego pytaniem.

- Myślę, że piekło znajduje się w jego mieszkańcach, a nie w nim.

Były to bardzo mądre słowa. Prawdopodobnie najmądrzejsze, jakie od niej usłyszał.

Była to najmniej spodziewana, ale prawidłowa odpowiedź na pytanie, które miał z tyłu głowy tyle lat.

Uśmiechnął się na myśl o tym, że była ona też bardzo banalną odpowiedzią i rozbawił go fakt, że nigdy na nią nie wpadł.

Ada pomyślała chyba, że to jej słowa tak go rozbawiły, ponieważ jej twarz wykrzywiła się w pytającym grymasie w jego stronę.

- Bingo Ada, bingo - wyrzucił wypalonego papierosa i zdeptał go butem. - Trzymaj się, ja wracam do domu. Nie mam już dziś ochoty na dalsze podróże. Pozdrów Martynę, cześć.

Nie pozwolił jej nawet odpowiedzieć, bo nim zdążyła zareagować usłyszała dźwięk uruchamianego silnika. 

- Cześć - rzuciła cicho w powietrze i ruszyła w stronę klatki, w której znajdowało się jej mieszkanie. 

Night driveWhere stories live. Discover now