I want to see you again in the morning

5 0 0
                                    


Obudził go dźwięk telefonu. Był przytłumiony, prawdopodobnie w wyniku szkód jakie telefon odniósł po spotkaniu ze ścianą. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął. Emocje, które zawładnęły jego umysłem tak go wykończyły. Nie miał zamiaru odbierać, ale dźwięk nie ustawał od paru minut, więc ostatecznie zmusił się do wstania z łóżka.

Na ekranie ujrzał 5 nieodebranych połączeń. Trzy z nich były od Ady, a dwa od nieznajomego numeru, który ledwie mógł dostrzec przez potłuczony doszczętnie ekran.

Usiadł na końcu łóżka i oddzwonił do dziewczyny.

-H-hej, nie przeszkadzam? - Dziewczyna po tych słowach pociągnęła głośno nosem, co było znakiem, że musiała płakać.

-Co tam? - zapytał zainteresowany tonem jej głosu oraz godziną - zegarek na jego ręce wskazywał 3:20. Często dzwoniła o różnych porach, ale nigdy tak późno.

-Mam problem. Mała p-płacze, praktycznie nie kontaktuje i ma z 40 stopni gorączki. Musimy jechać do szpitala, ale nie mamy nawet czym. Byłbyś w stanie nas tam zawieźć? - wypowiedzenie tych słów kosztowało ją wiele trudu. Była strasznie przejęta, więc sytuacja musiała być naprawdę poważna.

Przeczesał ręką włosy i poprawił okulary. Nie powinien tego robić i doskonale o tym wiedział, ale empatia nie pozwalała mu tak po prostu obojętnie powiedzieć nie.

-Ogarnę się chwilę i zaraz będę - odparł z ledwo słyszalnym zniechęceniem w głosie.

-Nawet nie wiesz, jak ci dziękuję.

Nie marnując czasu na posłanie łóżka chłopak po 5 minutach był już w drodze. Tak naprawdę wcale nie chciał nigdzie jechać i nikomu pomagać. Chciałby spać dalej i jak najdłużej nie mieć kontaktu z rzeczywistością, która przypominała mu o wydarzeniach sprzed kilku godzin.

Kiedy wpuściła go do mieszkania, a on zobaczył jej twarz w nikłym świetle lampki trochę się przestraszył. Miała podkrążone, opuchnięte od płaczu oczy. Było widać, że jest potwornie zmęczona. Roztrzęsiona ubrała dziewczynkę, a później zarzuciła na siebie płaszcz. Nigdy wcześniej nie był w jej mieszkaniu, mimo iż czasem zapraszała go na herbatę. Okazało się być bardzo małe, niewyremontowane i na pewno pamiętało jeszcze czasy głębokiego PRL-u. Przedpokój pokryty był boazerią, która zmniejszała znacznie jego przestrzeń. W jego otchłani widać było pokój, który również był umeblowany bardzo staromodnie. Musiał wziąć Martynę na ręce, ponieważ dziewczynka była praktycznie nieprzytomna. Ten widok przyprawił go o dreszcze. Zeszli pospiesznie po schodach i wybiegli przed blok do samochodu zaparkowanego przed nim.

Po parunastu minutach byli już w szpitalu. Zaniósł dziewczynkę na SOR razem z jej siostrą, po czym zostawił je tam i wyszedł na zewnątrz zapalić. Potrzebował tego uspokajającego dymu, ponieważ sprawy w jego życiu trochę się skomplikowały.

Telefon znów zaczął dzwonić.

Boże, czy oni dadzą mi kiedykolwiek spokój czy będą dzwonić nawet jak zejdę z tego świata? - pomyślał poirytowany i nacisnął zieloną słuchawkę.

-Czego? - burknął niezadowolony.

-Chciałem tylko zapytać jak się trzymasz.

-Chujowo - odparł przyjacielowi wydmuchując dym z płuc.

-Jeździsz dziś?

-Nie.

-To czemu nie śpisz?

-Pomagam komuś w czymś.

-Komu?

-Nikomu.

Night driveWhere stories live. Discover now