Put your hands on my waist, do it softly

1.8K 213 60
                                    

Smut alert 🚨

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Smut alert 🚨

Jeśli ktoś nie przepada za top Jungkookiem ani smutami, to spokojnie może ten rozdział pominąć

___

Czystość, zarówno duchowa, jak i cielesna, była dla Taehyunga niezwykle istotną cnotą, ale niestety jak to często w opowieściach bywa, zdolnych do jej odebrania było zbyt wielu, by samotny jak palec chłopak zdołał im się przeciwstawić. Ludem biednym, pozbawionym własnej wartości, a nawet zdolności ocenienia sytuacji z własnego punktu, bardzo łatwo można sterować. I niestety jeszcze łatwiej da się wmówić, że tylko zniszczenie drugiego człowieka uwolni ich od grzechu.

Ale chłopi byli tylko prostymi, ubogimi ludźmi, którzy wkrótce zapragnęli czegoś więcej, niż tylko wybaczenia zesłanego im z nieba. Być może to posiadanie na swoich usługach diabła, który bez wahania mógłby zabić na dany mu rozkaz, albo możliwość pokonania niezwyciężonej do tej pory śmierci, sprawiły, że uczucia bitego przez nich chłopaka przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.

Gdyby ktoś zapytał srebrnowłosego młodzieńca o jego ulubiony kolor, Taehyung bez wahania odpowiedziałby, że jest nim ten, którym matka natura obdarza co roku jesienny wrzos. To ten najmniej doceniany odcień na niewielkiej tęczy tuż po deszczu, to ogromne kobierce niewinnych fiołków rosnące pod jego domem, to kolor, w jakim malują się ogromne połacie jego skóry, po każdym uderzeniu zadanym przez chciwych jego ciała mężczyzn. I choć może to zabrzmieć przerażająco, Taehyung wcale nie miał im tego za złe. Nie był wściekły. Nie szukał zemsty za to, że ich twarde patyki tak boleśnie obijały jego skórę, bo dopóki te pozostawiały po sobie fioletowe znaki upodlenia, był im za to wdzięczny. Dzięki nim tracił demoniczny wygląd i choć na chwilę czuł się normalnym człowiekiem.

Taehyung jedyne czego w tym wszystkim nie znosił, to dotyku zimnych dłoni, które błądziły po jego zmaltretowanym ciele, podczas gdy on leżał w kałuży własnej krwi, ze wzrokiem utkwionym w błękitnym niebie. Srebrnowłosy nie wrzeszczał. Nie błagał o litość, gdy ogromne, spocone dłonie coraz mocniej zaciskały się na udach, próbując dobrać do tylnych części jego ciała. Zamknąwszy oczy, przełknął ślinę i pozwolił na wszystko, co chcieli zrobić z nim mężczyźni. I jedynie osamotniony szloch wymsknął się spomiędzy zakrwawionych warg, gdy chłopi wpakowali swoje łapska pod pocerowane spodnie, zerwali z jego bioder bieliznę, a kiedy najgorsze miało się dopiero zaraz zacząć, tak po prostu odeszli bez odbierania tego, co im się należało.

Ktoś mógłby powiedzieć, że Taehyung miał szczęście. Ba, sam srebrnowłosy czołgał się do chaty i ze łzami wdzięczności dziękował niebiosom za ten wyjątkowy dar losu. Dziękował za dobrego anioła stróża, który w końcu wydawał się nad nim ulitować, ale biedny chłopak nawet nie przypuszczał, że gdy ciężkie pałki obijały jego skórę, za plecami oprawców nie stał wysłannik nieba. Nie odziany w białą szatę wytwór Boga, a sam książę piekieł, który w obronie Taehyunga miał swój jeden, niezbyt miłosierny cel.

Young God | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz