V

1.2K 70 15
                                    

Zakupy ze znajomymi to czysta przyjemność, dopóki nie dzwonią do ciebie rodzice, prosząc o pilny powrót do domu. Ciekawy zbieg okoliczności, gdyż i tak chciałam wracać. Poziom mojej baterii socjalnej sięgnął zera. Teraz miałam wymówkę przed Beck i chłopakami, ale jednocześnie stres, o co chodzi. 

Kurde.

Pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam do auta. Chwilę posiedziałam w środku, zanim zebrałam siły i wyjechałam z parkingu, w stronę domu. Samotna jazda autem, do ulubionej muzyki to inny rodzaj komfortu. Mentalnego i fizycznego.

Zaparkowałam w garażu i wspięłam się po schodach w górę. Stanęłam w przedpokoju.

– Jestem!–  Zawołałam

Z kuchni dobiegł głos mojego taty.

– Chodź do kuchni.

Po moim ciele przeszły ciarki. 

Coś przeskrobałam? Jestem pełnoletnia, Emma ogarnij się.

W kuchni zastałam mamę nakładającą obiad na talerze.

– Zjesz z nami, prawda?– Nie odrywała wzroku od talerzy – Dzwonili rodzice Beck, powiedzieli nam o twoim wyjeździe. To jedna kwestia, a druga kwestia, to to, że już podjęliśmy decyzję z tatą i przeniosę się do Miami, na kontrakt. 

– Tak, o wyjeździe miałam wam powiedzieć, ale nie  miałam okazji was spotkać. Co do twojego wyjazdu to chyba dobrze, to na pewno będzie mieć dobry wpływ na firmę.– Usiadłam – Nie nakładaj mi dużo, zjadłam już jeden obiad.

– W porządku. Chodźmy do stołu.– Wzięła talerze – Czy masz pieniądze na ten wyjazd? Mówili, że będziesz spać u nich, chociaż uważam, że to nadużywanie ich gościnności. Nie dość, że wujek załatwił ci bilet wstępu, to jeszcze wpraszasz się do domu.

– Sugerowałam Beckie, że wezmę hotel, ale się upierała. Tak samo sugerowałam, że oddam im te pieniądze, albo chociaż ich część. Nie chcą pieniędzy i chcą, żebym u nich pomieszkała. To tylko parę dni, wylatujemy w środę wieczorem i wracamy w niedziele koło dziewiętnastej.

–  Rozumiem. Jakoś to przełknę. Ile potrzebujesz na wyjazd? 

– No to kwestia lotu w dwie strony, resztę jestem w stanie sobie sama zapewnić. Jeśli byłabyś tak miła, to bym była wdzięczna.

– Już, już. W zamian robisz pranie i poukładasz mi rzeczy w garderobie. Pani Joanna ma wolne.– Nawinęła na widelec makaron.

Pani Joanna to złota kobieta, która o dziwo wytrzymuje z dziwnymi wymaganiami mojej dziwnej matki. Pomaga nam w domu, taka gosposia... Ale uważam, że za mało jej płacą.

– Da się zrobić. – W głowie miałam plan idealny, przemycania najfajniejszych rzeczy z garderoby mamy, żeby w nich wystąpić na padoku. 

Dobrze się składa.

Dokończyliśmy obiad w ciszy. Przez moment rozmowy z mamą, zapomniałam, że siedzi z nami tata. Wszyscy wstali od stołu i rozeszli się po domu. Ten postanowił, iż dzisiaj pobawi się w super męża i grzecznie wysłuchiwał skarg mamy na pracę, odciski, życie i tak dalej.

Wróciłam do pokoju. Do środy zostało parę dni, a ja pomimo zakupów, wciąż czułam się niegotowa. Usiadłam przy biurku i zaczęłam studiować przepisane notatki od Beck. Oparłam rękę o blat, a chwile potem poczułam, jaka moja głowa jest ciężka. Otrzepałam włosy i stwierdziłam, że to dobry pomysł, aby się poruszać. Dawno już mnie nie było na siłowni, a o zajęciach pilatesu nawet nie wspomniałam. 

Myślę, że już postawili na mnie krzyżyk...

Jak postanowiłam, ubrałam sportowe ubrania, jakieś kolarzówki, stanik sportowy i koszulkę wysraną przez szafę. W samych skarpetkach zeszłam do przedpokoju i idąc korytarzem do garażu, skręciłam w lewo, na naszą domową siłownię. Nie była ona wypasiona- brakowało jej wielu maszyn, ale te najważniejsze były dostępne. 

Weszłam na bieżnię, aby się rozgrzać. Ustawiłam prędkość na szybki chód i minimalne pochylenie. Idąc, jednocześnie sprawdzałam, co się dzieje na social mediach. Po zerwaniu z Leonem "TikTok" sugerował mi same smutne filmiki. 

Nie byłam smutna.

Zeszłam z maszyny i poszłam poćwiczyć mobilność. Czułam, jak moje stare kości skrzypią. 

– Boże jedyny, zapuściłam się...– Pomyślałam. Nagle samoistnie moje myśli poszły do środowego wyjazdu. Zobaczyć Seba na żywo albo żywą legendę Lewisa... coś niebywałego.

Z zamyśleń wyrwał mnie telefon od agencji modelingowej.

– Cześć Emmo. Jak się miewasz?– Spytał mój menadżer.

– W porządku, długo się nie odzywałeś. Coś nowego?– Odparłam.

– Mam dla ciebie dwie propozycje castingów, ale musiałabyś się przejechać do Gdańska.– Westchnął.– Za trzy tygodnie, w weekend, więc nie opuścisz studiów.

– Myślę, że nie będzie problemu, ale dam ci jeszcze znać Tomek. Na razie w środę wylatuję, potem nie wiem, co będzie się działo.

– Jasne, pewnie. Gdzie lecisz?– Spytał.

– Do Anglii, na wyścig formuły jeden.– Skrycie rozpierał mnie zaszczyt, możliwości wypowiedzenia tych słów.

– O ty, farciaro. No nic, damy radę. Baw się dobrze i w kontakcie, wysyłam briefy na maila. Na razie.

– Cześć.– Rozłączyłam się. 

Przeszłam do treningu siłowego. Złapałam się za hantle i zaczęłam wykonywać ćwiczenia na pośladki.

Do końca treningu, zżerała mnie ciekawość, jak to będzie za te parę dni. Już chciałam tam być, przyśpieszyć czas, teleportować się. 

Nie da się.

Skoczyłam do sauny, aby dobić cardio po treningu. Mimo iż nie powinnam, siedziałam w ręczniku i na telefonie przeglądałam socjale. 

Jakaś laska wstawiła story z nowym samochodem... like.
Beck wrzuciła selfiaka ze swoim kotem... like.
Znana aktorka mówi o jej nowej diecie... whatever.
Dziewczyna, którą kojarzyłam z wykładów, zaręczyła się... super.
Dalej.
Charlotte Siine udostępniła story:
"Cześć wszystkim, Charlotte i ja postanowiliśmy zakończyć nasz związek i pozostać dobrymi przyjaciółmi..."

What the actual fuck.

Spojrzałam na nick. Zgadza się. Charles i Charlotte zerwali ze sobą po trzech latach bycia razem. 

Patrzyłam na post nieco zaskoczona. Kliknęłam "przekaż" i wysłałam post do Beck.

Po chwili uzyskałam odpowiedź.

Pozwolę sobie za cenzurować.

– HOLY SH*T, JA CIĘ P******E!

Familiar Stranger [f1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz