Mierzyli się wzrokiem już od pięciu minut. Owszem, co jakiś czas któryś z nich sięgał po kubek i upijał łyk kawy (Jasper nawet przelewitował sobie dzbanek i napełnił kubek, ciągle wpatrując się w błękitne tęczówki). Milczenie powoli robiło się męczące, a czasu do umówionego spotkania — coraz mniej. Chociaż to brunetowi bardziej zależało na byciu na czas, to doskonale znał granice cierpliwości blondyna. Nie minęła chwila i ten przerwał milczenie.
— Powinniśmy zaraz wyjść.
— Masz racje, ja powinienem zaraz wyjść.
— Idę z tobą, nie rozumiem dlaczego nie mogę iść! — Jasper westchnął, ale nie przerwał chłopakowi — Boże, chcę cię tylko odprowadzić do budynku, przecież nikt nie uzna tego za faworyzację! Jeśli mi nie pozwolisz... — zawahał się — to i tak wyjdę za tobą i będę cię śledził, tak, będę cię stalkować! Będziesz miał za swoje!
Jasper ze zdziwienia zamrugał szybko i wyrzucił z siebie tylko zduszone:
— Że co prosze?
-Taak, zobaczysz jak to jest kiedy jakiś zakochany w tobie random cię stalkuje przez kilka lat. Co prawda ty mi trochę podpowiadałeś, więc też mogę ci jakoś pomóc, może w gotowaniu? — William z wrednym uśmiechem obserwował jak zaczerwieniały się jego policzki. Po chwili jednak sam się zawstydził.
— Nasze sytuacje fundamentalnie się różnią, już nie mówię nawet o czasie samego śledzenia, a tym, że ten stalkujący random jest mój — Jasper przygryzł zalotnie wargę.— co w sumie czyni go nie-randomem. W dodatku to ty ostatnio spaliłeś nam obiad. To co, idziesz? — spytał po spojrzeniu na zegar i wstał. Przecież od początku było jasne, że będzie musiał się zgodzić. I tak nie mógł samemu opuszczać mieszkania.
Will podążył za nim do drzwi, gdzie nadal głupio się uśmiechał, chociaż po wyjściu, trochę zbrzydła mu mina. Na zewnątrz czekała Eliza, która od kilku tygodni nie opuszczała ich na krok (konkretnie bruneta, ale skoro wszędzie chodzili razem...) poza mieszkanie. Będąc szczerym, byłemu bohaterowi nadal niezbyt się podobał ten brak prywatności, ale przynajmniej już mogli sami przebywać w ich mieszkaniu.
No właśnie, ich. Rezygnacja byłego już prezydenta była niczym przy zmianach, które wydarzyły się w ich prywatnym życiu, choć oczywiście były powiązane. Przy starej władzy, tak szybkie rozluźnienie ochrony wokół nich, nie miałoby miejsca. Wciąż nie byli całkiem wolni, ale obstawa przy wychodzeniu do sklepu była lepsza, niż strażnicy obserwujący każdy twój ruch. Co więcej, William mógł wreszcie wykorzystać długo zbierane pieniądze tak, jak chciał. Niepewnie się czuł jako żywiciel rodziny, chociaż większość wydatków była pokrywana przez Instytut oraz jego ojca. Mimo tego, Jasper postanowił go trochę odciążyć, jednocześnie spełniając swoje skrywane marzenie.
Tak naprawdę, nigdy wcześniej nie zastanawiał się, co chciałby robić jak dorośnie. Widział swoją przyszłość za kratami, ewentualnie ukrywając się gdzieś, pracując w fastfoodzie próbując nie rzucać się w oczy. Po pierwszej rozmowie w cztery oczy z Willem, w więzieniu miał dużo czasu na zastanawianie się. Wiedział, że sporo osób widziało go w roli nowego lidera narodu, ale nie miał żadnych powodów aby angażować się w politykę. Chciał spokojnego, pozbawionego myśli o umiejętnościach życia. Tak przynajmniej myślał, dopóki nie zdał sobie sprawy, co sprawia mu największą przyjemność.
Kilka tygodni po wyjściu, kiedy jeszcze mieszkali w domu rodzinnym Slanterów, domownicy postanowili wyciągnać go na mały sparing na jedną z sal treningowych Instytutu. Przełożeni cudem się zgodzili (choć mogły mieć w tym udział niestrudzone prośby Willa i Elizy) i wydali pozwolenie. Oczywiście nie byli tam sami. Ochrona wyglądała, jakby myśleli, że nastolatkowie planowali wszystkich pozabijać, w tym siebie nawzajem. Oni jednak, wraz z Thornestonem, Elizą i jej młodszym bratem bawili się świetnie. Jasper wreszcie mógł w czasie rzeczywistym poprawiać pozycję blondyna, a podczas wydawania poleceń, mógł wypowiadać je na głos, zamiast próbować przekazać instrukcje pisemnie. Zmieniało to sposób prowadzenia lekcji, przez co brunet nie mógł powstrzymać buzującej w nim energii, zarażając nią wszystkich wokół. Nawet Trynx dał się zaciągnąć do wspólnej walki na koniec.
CZYTASZ
Mój (nie) Superbohater
Teen FictionW tym społeczeństwie, dla osób Obdarzonych są dwie drogi. Uzyskać wątpliwy zaszczyt mianowania się Superbohaterem, poprzedzony latami alienacji i stałej obserwacji przez urzędników Instytutu, aby pod pozorem ochrony porządku, tłamsić wszelki opór...