Zacny wypad nr.1

36 3 3
                                    

Na dworze było pięknie, świeciło słońce, na niebie żadnych chmur, pogoda 28°C- żyć nie umierać. Już niedługo wakacje!

Minęło już całkiem sporo czasu od poznania nowej, jakże cudownej klasy. Z każdym już gadałam, każdego ciutkę poznałam, git. No, tylko że nikt mnie nie polubił. Każdy był zajęty sobą i swoimi znajomymi. Czemu się dziwić? Po co gadać z kimś nowym, jeśli można zadawać się z jedną i tą samą osobą od 7 lat, pff.
Ludzie już w pełni poczuli lato, wychodzili z przyjaciółmi, świetnie się razem bawili itp.
Ja też tak chciałam :( Natalia nie miała dla mnie czasu, więc nie wychodziłam. Na szczęście (i to serio, teraz tak bez sarkazmu) na pomoc przyszedł mi mój idol, moja miłość, moje Słońce- król Marcin.

*****

Był wieczór. A raczej...noc, godzina 22:00. Miałam się kłaść spać, ale nagle zadzwonił telefon.


- Ja pierdolę, jak mam ochotę z kimś pogadać, to cisza, a jak akurat jestem zajęta, to nagle ludzie sobie o mnie przypominają.

Patrzę- numer nieznany. Well, w końcu jeśli dzwoni o takiej porze, to pewnie coś ważnego. Odbieram.

- ...Halo?
-Witam, czy to Karolina?- odezwał się głos po drugiej stronie.
-Em, tak, jestem Karolina. Kto mówi?
-Z tej strony Marcin ;)

W mojej głowie zaczęło się przeszukiwanie każdego najmniejszego zakamarka mego mózgu, analizowanie każdego poznanego przeze mnie człowieka, przypominanie każdego usłyszanego imienia iiii.... nic.

-Haha, no tak, Marcin, heh.- będę improwizować.- Co tam?
- A bardzo dobrze, a panienka jak się czuje? Gotowa na jutrzejszy test z historii? Ja jestem gotowy od urodzenia, haha. - zaśmiał się głos.

ANO, KOORWA TAK, TEN MARCIN- Przeszło mi przez głowę.

-Test z historii... Ah, tak! Właśnie skończyłam się uczyć. I... wszystko u mnie dobrze. Słuchaj, bo tak sobie teraz myślę...- nie zdążyłam dokończyć, bo ten już mi przerwał.
-Tak, słucham?????
Em, okey...
-Skąd masz mój numer...?- spytałam trochę zdezorientowana.
-Haha, to tajemnica ;) Słyszałaś najnowszą teorię na temat Purple Guy'a?

Ekhem, co kurwa? Ziomek dzwoni do mnie w nocy, żeby pogadać o FNaFie? Ok...
No i zaczęła się godzinna rozmowa na temat gry, teorii i tego, jak bardzo Hitler był zajebistym człowiekiem. Innymi słowy: kurwa co
Na koniec życzył mi miłych snów. Awww, jak słodko. Czułam się doceniona UwU

*****

Następnego dnia w szkole, zaraz po bodajże drugiej lekcji, znów do mnie podszedł. Klasycznie: hej, hej, co tam, jak tam. Basic rozmowa ludzi nie mających pojęcia, jak rozmawiać.

-Chciałabyś gdzieś dzisiaj wyjść? Jest piękna pogoda.

Wryło mnie w ziemię.
-No chyba cię coś pizgło, leszczu.- pomyślałam.

-Jasne, świetny pomysł :) - powiedziałam sekundę później.

Co jest ze mną nie takkk ;_;

-Super, to zadzwonię do Ciebie później i ustalimy szczegóły wypadu :)

Przysięgam, czułam jak gościu stawia "Cię" i "Ciebie" z dużej litery we własnych zdaniach w rozmowie twarzą w twarz. Ot taki kulturalny mężczyzna.
Umówiliśmy się po południu (jakoś ze 30°C w cieniu) na sporym betonowym placu :) powtórzę, BETONOWYM. Bez nawet jednego drzewka. Żart jakiś, ale jestem mało asertywna i się na to zgodziłam. Boże, ale miałam stresa- to moje pierwsze wyjście z chłopakiem. Chyba każdy się kiedyś tym stresował. Jak się okazało, nie było czym. Rozmowy były takie, jak w szkole: Hitler, FNaF, to, jak bardzo dużo dziwek mamy w klasie i jak dużo debili w szkole. Norma. Tylko że...on chyba to uznał za randkę. Kiedy gadaliśmy w szkole był jakiś bardziej...wyluzowany? A teraz używał jeszcze dziwniejszych zwrotów. "Haha, mój stary to lubi rzucać mięsem." Hmm, okey, akceptowalne. W sumie, to wszystko było akceptowalne. Mówił, co prawda, jak 90-letni dziad, ale ok. Pałę przegiął wtedy, kiedy na głos przy ludziach zaczął sobie śpiewać Majteczki w Kropeczki. Chciałam uciec.
Posiedzieliśmy tak może ze 4 godziny i miałam już trochę dość, więc wyjechałam mu z tekstem, że moja ciotka ma imieniny i muszę już lecieć. Hehe, wiecie, takie "Muszę już iść, bo zostawiłem pranie w piecu". Ale i tak łyknął. Na koniec pocałował mnie w rękę i odszedł. Nie mogłam tego zmyć potem ;_; Wiem, wiem, mogłam mu tą rękę zabrać sprzed ryja, ale tak mnie w ziemię wmurowało, że się ruszyć nie mogłam. Kto tak jeszcze robi? Dziewczyny, halo? Czy Wam by to zaimponowało?
Aaay, no co ja głupia pytam- jasne, że tak. Nie ma laski, która nie leciałaby na niego po czymś takim. Heloł, facet idealny. Nie da się oprzeć takiej ilości testosteronu.

Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam (jeśli ktoś w ogóle tęsknił xd), nie miałam czasu. Wiecie- szkoła. Postaram się co jakiś czas wrzucać chociaż po jednym rozdziale częściej, niż teraz. Te moje drugie 3 osoby, które czytacie to gówno: dajcie znać, że żyjecie!

Mój Marcin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz