Kartki!!?

46 6 0
                                    

Pov.Mia
Rano obudzuł mnie hałas wiec niechetnie i ociężale wstałam z mojego ukochanego łóżka. Gdy rozejrzałam się po pokoju to po prostu zesztywniałam. Okno było otwarte na oscierz, a na podłodze walało się mnóstwo zżółkłych, starych kartek. Na papierze były namalowane węglem znaki przekreslonwgo kółka, drzewa i ledwo rozczytywalne napisy. Wpatrywałam się w to jak zahipnotyzowana. Z transu wyrwał mnie huk na dole. Przestraszylam się i postanowiłam zadzwonić do Dereka. W między czasie zabarykadowałam drzwi od swojej sypialnii.

(Derek) - Halo?! - powiedział wściekły
(Anabell) - ktoś chyba jest u mnie w domu....- powiedziałam drżącym głosem
(Derek) - Wyobraź sobie, że u mnie też ktoś w nocy zawitał. W pokoju mam niezły bajzel.
(Anabell) - ty zawsze masz tam bałagan hahah - zasmialam się nerwowo
(Derek) - Ale dziwne kartki nie są u mnie codziennością. - wysyczał w słuchawkę telefonu - na podłodze walają się moje rzeczy i dziwne kartki, na których są jakieś chyba drzewa, przekreslone kółko i napisy, ale nie powiem ci co pisze bo za cholerę sam tego nie mogę rozczytac.
(Anabell) - na dole jest już cicho, może ten "ktoś" sobie poszedł, odsunę szafkę, z której zrobiłam barykade - zasmialam się lekko.
(Derek) - Gratuluję haha - również się zasmial
(Anabell) - Krew mi z nosa leci - powiedziałam i poszłam w stronę łazienki po papier. Na chwilę stanęłam przy oknie, z drzwi mojego domu wybiegla postać w żółtej bluzie z kapturem. Speszona odwrocilam się i poczułam zawroty głowy.
(Derek) - Zrób zimny oklad na szyję - powiedział z troską - Mam przyjechać? - zapytał szybko
(Anabell) - Słabo mi.... - powiedziałam
ostatnim tchem i zemdlałam.
Podczas, bycia nieprzytomną miałam dziwny sen. Był tak realistyczny. A mianowicie śnił mi się las. Wokół mnie były palące się drzewa, zdezorintowana zaczęłam się rozglądać dookoła próbując uciec. Nagle zza drzew zobaczyłam chłopaka w żółtej bluzie, który był przed moim domem zanim zemdlałam. Teraz bardziej dostrzegłam jego twarz... a raczej czarną kominiarkę z czerwonymi oczami i czerwonym odwróconym uśmiechem. W lewej ręce miał postolet, strzelał przed siebie i chował się za drzewa. Nagle spojrzał w prawo... na mnie. Zaczął histerycznie mnie wołac i strzelać wokół mnie. Dopiero po chwili dostrzegłam dziesiątki osób walczących ze sobą w ogniu i bezwładnie opadajace ciało, postrzelone przez chlopaka. Nagle ktoś mocno uderzył mnie w głowę. Zaczelam krzyczec "Hoodie!!!" lecz, gdy próbowałam podejść do chłopaka wszytsko zaczęło się rozmazywac, na koniec usłyszałam zachrypnięty męski głos "odejdziesz z hukiem". Obudziłam się w małej kałuży krwi, która wyciekła mi z nosa. Chwiejnie wstałam i podniosłam telefon. Było na nim pęknięcie. ~Zapewne gdy upadłam to się zbił... cholera jasna...~ pomyślałam i głośno westchnęłam. Postanowiłam posprzątać cały bałagan w pokoju. W głowie nadal brzmiało mi pytanie ~kto do jest Hoodie?...~

Pov.Derek
Przestraszyłem się strasznie, gdy usłyszałem w słuchawce telefonu huk. Wiedziałem, że Anabell upadła, więc postanowiłem do niej jak najszybciej jechać. Zgarnalem w biegu kluczyki i wybiegłem z domu. Idąc do auta za jednym z drzew zauważyłem stojącą czarną wysoką postać. Ale tak nagle jak się pojawiła tak szybko nagle zniknela. Stwierdziłem, że już mam zwidy. Wsiadłem do auta i pojechałem do przyjaciółki. Droga strasznie się dluzyla, stojąc w korku zagapiłem się na las, po chwili usłyszałem strasznie głośny pisk, przez co mnie okropnie rozbolała głowa. Nie mogąc wytrzymać chciałem wysiąść z auta, lecz zanim zdążyłem odpiąc pasy auto przedemną ruszyło, wiec nie chcąc wstrzymywac ruchu powoli ruszyłem na pobocze. Szybko wyszedlem z auta i postanowilem isc pieszo, by sie przewietrzyć, do domu Anabell nie bylo juz daleko. Im dalej lasu byłem tym ból głowy ustawał. Kiedy wyszedłem z okolicy lasu, na bardziej "zamieszkały" teren. Po drodze zauważyłem chłopaka, który szedł w moja stronę. Był oddalony o około 300 metrów. Gdy próbowałem zejść w lewo on robił to samo, w prawo, również za mną schodził. Zdziwiony zwolnilem trochę kroku, aby bardziej się przyjrzeć chłopakowi. Miał brązowe troszke przydługawe włosy, ułożone w artystycznym nieładzie, niebieskie oczy i ciemne gęste brwi oraz nieco bladą cerę z kilkoma ledwowidocznymi bliznami. Miał bardzo zarysowane rysy twarzy, A zwłaszcza kości żuchwy. Mierzył mnie spojrzeniem, szedł pewny siebie i wyprostowany. Nie chciałem wyjść na cieniasa, pomimo tego, że był trochę wyższy i miał lepszą posturę. Gdy doszło do tego, ze byliśmy około 10 metrów od siebie również się wyprostowałem i szedłem pewny siebie. Po chwili mocno zderzylismy się barkami. Zepchnęło mnie lekko na bok, natomiast ten gość szedl dalej prosto pewny siebie. Nawet się nie przechylił ~skubany silny jest~ pomyślałem i skrecilem na skrzyżowaniu idąc do domu Anabell.

Pov.Anabell

Po posprzątaniu pokoju poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Noże i inne sztućce były porozwalane na całym blacie.
Przestraszylam się nie na żarty. Wzięłam jeden z noży i zaczekam chodzić po domu, miałam wrażenie że ktoś jest, na szczęście się tylko myliłam. Z prędkością światła pozamykałam wszystkie drzwi i okna. Idąc z powrotem  do kuchni zajrzałam przez okno, zauważyłam Dereka, a około 100 metrów za nim jakiegoś chłopaka. Miał pomarańczowa kurtkę, a pod nią szarą bluzę z kapturem, która zarywała jego twarz.

TIME SKIP
Pov.Derek
Po kilkunastu minutach byłem pod domem Anabell. Widać, że dawno nie dbała o ogród bo był zarosniety. Gdy podeszłem do drzwi rytmiczne zapukałem. Po chwili drzwi się uchyliły i ukazała się twarz przyjaciółki. Wszedłem do środka.
- Witaj, jak się czujesz? - przytuliłem ją czule
- Emm... już lepiej, ale to co dziś się stało to istna masakra... - powiedziała dosyć cicho zamyślajac się na chwilę patrząc w okno, za którym było widać oddalony las.
- kawy? Herbary? Soku? - zapytała nagle z uśmiechem jakby nigdy nic.
- Umm kawy poproszę - powiedziałem i poszedłem za przyjaciółką do kuchni. Po upływie kilku minut znaleźliśmy się w pokoju. Postanowiliśmy poważnie porozmawiać.
- Derek... nie chciałam Ci wcześniej mówić, ale ktoś Cię śledził chyba... jakiś chłopak w pomarańczowej kurtce. - powiedziała i upiła łyk gorącego napoju.
- Szedł za mną? Kilka ulic stąd go minąłem. Patrzył na mnie z nienawiścią idąc w moja stronę. Żaden z nas nie zszedł z drogi w skutku czego zderzylismy się barkami dosyć mocno. Nie wiem co ten typ do mnie ma, nawet go nie znam. - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- To dosyć dziwne... W sumie jak cały mój dzień i ten sen... - Nie dokonczyla
- Jaki sen? - zapytałem z zainteresowaniem - i w ogóle opowiedz wszytsko co Cię dziś spotkało - zaproponowałem
- Zaczęło się od....

TIME SKIP *bo jestem leniwa ;-;*

Pov.Anabell
Oboje opowiedzieliśmy sobie wszytsko, co nas spotkało. Nie wiedzieliśmy co o tym myśleć, kto to zrobił, dlaczego... Gdy zaczęło się ściemniać lekko się przestraszylam, nie chciałam tu zostać sama.
- Umm.. Derek... - zaczęłam niewinnie lekko zawstydzona
- Hmm? - Zapytał ubierając buty i posyłając mi leki uśmiech
- Zostalbys na noc u mnie? ... boję się sama zostac, rozumiesz chyba... - wydusilam z siebie i spojrzałam w podłogę. Głupio mi było go o to prosić, on też ma swoje życie.
- Jasne, że tak. Sam nawet lepiej bede się czuł z myślą, że w razie czego jestem obok i będziesz bezpieczna - powiedział z dużym uśmiechem. - Ale najpierw musimy coś załatwić. Zostawiłem auto koło lasu, wiesz dlaczego... - przerwał na chwilę - chciałbym go tu zaparkowac żeby jakieś małolaty mi go nie zniszczyły. Stoi na pobocznym starym parkingu koło lasu.
- Pewnie, daj mi chwilkę ubiorę się - powiedziałam i pobieglam na górę się przebrać...
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Jakoś mnie wena wzięła ^^ I tak powstał kolejny rozdział :3 Miłego czytania kochani!!

1180 słów
💕💖💕💖

Zdradzona||Creepypasta[ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz