To nie tak miało być

23 2 0
                                    

Obudziłam się związana na podłodze. Pokój wyglądał niezbyt ciekawie. Ściany pokryte były starą wyblakłą tapetą, która była pokryta grzybem i odpadała. Podłogi, a raczej stare spróchniałe deski wyglądały jakby miały zaraz sie połamać pod wpływem mojego drobnego ciała. Łóżko chyba najbardziej mnie obrzydzało. Metalowa rama łóżka ze starym, okropnie brudnym i wilgotnym materacem, na którym spoczywał widocznie stary koc. W pomieszczeniu nie było zbyt wielu mebli. Jedynie 2 krzesła, stolik i stara, widocznie rozpadająca sie komoda. Wszystko było wykonane ze starego ciemnego drewna. Jednym źródłem światła bylo małe okno, bez połowy szyb z małą, zżółkłą firanką i zwisająca metr od sufitu żarówka. Kiedy skończyłam juz oglądać wystrój pokoju postanowilam wstac i spróbować sie oswobodzic z lin. Ręce bardzo mnie bolały i czułam, że są bardzo zimne, zapewne tez sine. Wiedziałam, że nie mam szans z mocnym supłem, więc podeszłam do okna i zaczełam strzępic linę kawałkiem wystajacego z framugi okna szkła. Po około 10 minutach w końcu udało mi sie oswobodzic ręce. Nadgarstki były bardzo sine. Zaczelam delikatnie masować ręce. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mijały godziny i zaczęło wschodzić słońce. Postanowiłam sprawdzić czy drzwi są otwarte. Ku mojemu zdziwieniu pod wpływem nacisku otworzyły sie z nieprzyjemnym głośnym skrzypnięciem. Powoli wyszlam na korytarz. Wyglądał naprawde jak z horroru. Ściany ozdobione bordową starą tapetą, ciemne podłogi i kilka ogromnych ozdobnych żyrandoli zwisających z sufitu, które dawały naprawdę słabe światło. Korytarz był długi. Co chwilę mijałam jakieś drzwi. Niektóre były podpisane znanymi mi już pseudonimami, a niektóre były po prostu oznaczone jakimś numerem. Doszłam do jednego końca korytarza. Białe drzwi z napisem "TOALETA". Lekko uchyliłam drzwi, ale od razu je zamknęłam żalujac, ze w ogóle tam zajrzałam. Wnetrze było po prostu obleśne, a smród nie do zniesienia. Po kilku odruchach wymiotnych postanowiłam sie wycofać. Na drugim końcu korytarza były schody prowadzące na parter. Jak sie okazało na dole był salon, jadalnia i kuchnia. Wszystko w podobnym stylu jak pokój, w którym sie obudziłam, czyli jedna wielka ohydna starość. W pomieszczeniach nie było nic ciekawego. Nagle moją uwagę przykuły drzwi pod schodami. Niepewnie podeszłam i je otworzyłam. Schody prowadziły w dół. Miałam złe przeczucie i sie bałam więc postanowiłam się wycofać. W pewnym momencie usłyszałam dziecięcy szloch, jakby małej dziewczynki. Pierwsze co bardzo sie przestraszyłam i chciałam uciekać lecz pomyślałam, ze tam na dole może być uwięziona jakaś dziewczynka, tak samo jak ja kilka godzin wczesniej. Zapaliłam światło, które ku mojemu ogromnemu zdziwieniu idealnie oświetlało pomieszczenie. Znajdowały sie tam metalowe stoły, narzędzia, lekarskie parawany i inne tego typu rzeczy. Wyglądało to jak jakaś pracownia psychola. Smród byl okropny, jakby zgniłe mięso. Nie zdziwił by mnie widok martwych szczurów w piwnicy, warunki do życia są tu zerowe. Wzięłam głęboki wdech, nos zakryłam rękawem bluzy i zaczęłam przechadzac sie po pomieszczeniu w poszukiwaniu dziecka.
- Halo? Jesteś tu? - powiedziałam cicho, lecz odpowiedziała mi tylko jeszcze większa cisza - chcę Ci pomóc, trafiłam tu w nocy, też się bałam, mogę Ci pomóc. - zaczęłam ponownie mówić. Nagle usłyszałam cichutki tupot stupek.
- Jak się nazywasz? - usłyszałam nagle cichutki dziewczecy głosik, lecz niestety nigdzie nie mogłam jej dostrzec
- Anabell, a ty? - starałam się nawiązać kontakt i podążałam ciągle za jej głosem
- Sally... - powiedziała cichutko.
- Wyjdziesz do mnie? Pomogę ci stąd uciec - starałam się przedłużać rozmowę.
- Nie mogę, wujek mnie bardzo skrzywdził. Inni chłopcy, którzy tu mieszkają też. - powiedziała smutno. Zrobiło mi sie jej żal, jak najszybciej chciałam zabrać stąd to dziecko. Na dłuższą chwilę zapadła cisza, byłam chyba blisko miejsca gdzie jest. Nagle zauważyłam za parawanem cień. Szybko odsłoniłam go i az krzyknęłam z przerażenia. Za parawanem, na stole leżały stare zwłoki małej dziewczynki. Chciałam uciekać, ale mój żołądek postanowił zwrócić ostatni praktycznie juz strawiony posiłek. Nie wiedziałam co się dzieje, przecież słyszałam jej głos, widziałam cień. Zaczęłam płakać i kierowac się jak najszybciej do wyjścia. W polowie schodów drzwi sie zatrzasnęły. A za sobą usłyszałam dzieciecy demoniczny, zniekształcony głos.
- Pobawisz się ze mną? - po wypowiedzianych słowach uslyszalam nienaturalne strzelanie kości, rzuciłam sie do biegu, nie odwracając sie za siebie. Dosłownie wleciałam w drzwi i upadlam na podłogę, szybkim kopnieciem zamknęłam drzwi prowadzące do piwnicy. Nie miałam zamiaru zostawiac tu ani sekundy dłużej. Postanowiłam uciekać. Przed wyjściem usłyszałam jeszcze jakieś męskie głosy, pewnie moje krzyki i trzaskanie drzwiami zwróciły ich uwagę. Biegłam ile sił w nogach. Słyszałam ich za sobą, ale nie dawałam za wygraną. Nagle poczułam jak cos zaplątuje się wokół mojej szyji i powala na ziemię. Okazało sie, ze to jeden z nich złapał moja szyję sznurem i powalił na ziemię. Przez chwilę bylam duszona. Gdy pokazałam, ze jestem juz spokojna odpuścili.
- Ty głupia suko!! - warknął nikt inny jak Ticci Toby
- Co ty sobie kurwa wyobrażałas? Jestes mordercą? Trafiasz tu. I jeżeli już tu trafisz, nigdy nie wyjdziesz i nie wrócisz do swojego życia. - wycharczał zdyszany Masky
- To nie miejsce na rozmowę. Chodźmy do środka bo ten chudy skurwiel jeszcze nas złapie. - powiedział Hoodie i agresywnie mnie podniósł - będziesz sama grzecznie szła, czy mam Cię związać i ciągnąć za sobą? - zapytał swoimi niskim głosem
- S...sama bede szła - powiedziałam przerazona i ruszylam powolnym krokiem za nimi.
- Slender jest teraz w mieście, pewnie pedofil jebany czatuje pod placem zabaw. - rzucił Toby i spojrzał na Hoodiego
- Nie masz pewności, zawsze może być gdzieś w pobliżu i nas wybić w kilka sekund - powiedział widocznie zdenerwowany Masky
- T.. to on się wami nie opuekuje? - wtrąciłam sie niepewnue do rozmowy
- Co kurwa? On? - zaczął się śmiać Toby
- Ta podła bezmyślna kreatura nie ma uczuć, widać ktoś sie tu naczytał bajeczek, zaraz wszystko ci wyjaśnimy - powiedział Hoodie i klepnął mnie w pośladek. Poczułam się bardzo niezręcznie. Weszliśmy do środka gdzie była już większość ludzi. Nie wyglądali tak jak na zdjeciach z internetu. Jeff'a rany na policzkach były zagojone, lecz blizny nadal widoczne i pomalowane krwią. Jego skóra nie była ani spalona ani biała a włosy były czarne, nie dlatego, że miał je spalone, lecz dlatwgo, że je zapewne farbował, bo miał jasny odrost. Laughing Jack, Laughing Jill, Candy Cane i Candy Pop byli zwykłymi ludźmi w przebraniach. Jane wyglądała jak dziwka, jej skąpe ubranie bardzo mnie odrzucało. Nie wiem co oni w niej widzieli, jej twarz była okropnie zdeformowana i spalona. Nawet włosów nie miała, jedynie jakieś strzepki, w ręce trzymała piekną perukę. Eyeless Jack co mnie zdziwiło miał oczy, tyle, że mial dużą wadę wzroku i dlatego mówiono, ze jest "ślepy". Nic nie rozumiałam. Nagle zostałam pchnięta na łóżko.
- Nowa dziwka? - zapytał Jeff i zaczął mnie macać.
- Ta, kolejny "morderca", Slender se ją wybrał, jej koleżka też tu jest, zaraz powinien przyjść - rzucił Jason - Tyle, że Slender sobie ją ogólnie odpuścił, lecz ta szukając atencji celowo dokonała drugiego morderstwa. Az tak bardzo chciałaś tu trafic? Mam nadzieję, ze ci sie spodoba - powiedział śmiejąc sie Jason i odszedł
- Hahahahah co to ma być, co ty sobie myslalas, kompletnie nie rozumuem - wycharczał L.J
- Ja.. myślałam, że to będzie wyglądać inaczej. Czytałam tyle o tym, o Slendermanie i myślałam, że jesteście inni. Chciałam jakiejś przygody w życiu. - powiedziałam na jednym wdechu. Wszyscy patrzyli na mnie z obrzydzeniem i jak na idiotke
- Ona jest fanką tej no.. eee "Creepypasty" - powiedziała na głos Jane
- Myślała, że jesteśmy tacy jak nas opisali gdzies, wiecie fanfik - dodała z zażenowaniem
- A więc tu się mylisz. Slenderman to skurwysyn. Dziwne monstrum. Nie je, nie śpi, porywa i gwałci małe dzieci. Stworzył to miejsce z początku dla swoich tzw. "Proxy", którzy mieli mu dostarczać dzieci. Po jakimś czasie nasz Slender pedofil zaczął mieć kłopoty, ktoś go zauważył i rozsiała sie panika. Więc zaczal zbierać tu morderców, aby bronili go. Wzamian co jakis czas przynosi jakies pieniądze, produkty spożywcze i pozwala nam tu mieszkać, a raczej w sumie zmusza. Gdyby któreś z nas uciekło, szybko bylibysmy martwi. Kilku z nas juz zabił, ale nie przez ucieczkę. Po prostu dla zabawy. Z nim sie nie rozmawia, nie spotyka. Tylko proxy umieją sie z nim "dogadac", czyli po prostu wiedzą kiedy trzeba kogoś zabic i kiedy trzeba dostarczyc mu bachory. Po zmroku najlepiej nie wychodzić z pokoju, nie wiadomo gdzie moze sie szlajac. - powiedziała Clockwork żeby sprostowac cała sytuację.
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Nikt się nie spodziewał chyba takiego obrotu akcji! Mam nadzieję, ze przypadnie wam do gustu ta wersja morderców.
Do następnego!!

Zdradzona||Creepypasta[ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz