Prolog

1.2K 53 2
                                    

Witajcie! Wróciłam sobie po burzliwym odejściu. Przynajmniej doszłam do wniosku, że stare opowiadania mają potencjał, którego nawet nie spróbowałam wykorzystać, dlatego piszę je od nowa. Z góry mam ustawioną listę tego, co ujrzy swój remake, a część kolejki zapiszę w opisie na moim profilu. 

Bawcie się dobrze, czytając to opowiadanie, Misie!

~•~•~•~•~•~•~•~

- Została jeszcze godzina - powiedziałem, tuląc go na dachu jednego z wieżowców. Była dwudziesta trzecia. Zaraz miał się kończyć ten nieszczęsny dwudziestodniowy zakład. Nie będę musiał udawać, że kocham go chociaż odrobinę. Chociaż czy naprawdę udawałem? Ta cienka linia została zatarta jakiś czas temu, a wszystko, co mnie otaczało, kojarzyło mi się z nim.

Był jak moja własna, prywatna gwiazda na niebie. Tylko przy mnie błyszczał tak jasno, co wywoływało u mnie wyrzuty sumienia, ale nie mogłem tak łatwo się temu wszystkiemu poddać. Zakład to zakład, a darowanie iluzji miłości było naprawdę łatwe. Miałem w tym wprawę. W końcu w swoim osiemnastoletnim życiu zaliczyłem kilkadziesiąt dwudziestodniowych związków. Nadal dziwię się, że ktoś mnie zechciał po tym wszystkim. Dziwię się również temu, że konkretnie on dał mi się porwać. Przecież wiedział, że to tylko zakład, a jednak zachowywał się tak, jakbym ja należał do niego, a on do mnie.

Może i tak było? Chociaż nie potrafiłem się do tego przyznać.

- Czy to naprawdę musi być koniec? - Jungkook zapytał ze smutkiem w głosie.

- Obiecałem Ci dwadzieścia dni, a ty je dostałeś.

- Rozumiem - powiedział posmutniały. - Na co mogę liczyć w ciągu tych ostatnich minut?

- Jestem w stanie dać ci wszystko, skarbie.

- W takim razie kochaj się ze mną ostatni raz. Kochaj się ze mną tak, jakbyś naprawdę mnie kochał, Jimin. - Zarządzał młodszy. Widocznie naprawdę się zakochał, ale dwadzieścia dni to dwadzieścia dni i ani minuty dłużej. Takie były zasady.

- Tutaj? Na dachu? - zdziwiłem się.

- Tak. - Skinął głową pewien swoich słów, a ja nie zaprzeczyłem.

Jak dotąd splecione palce ścisnęły się ze sobą, a nasze usta połączyły się w żarliwym pocałunku. Nie wiem dlaczego, ale lubiłem jego gorące wargi. Były lepsze, niż te, które należały do poprzednich moich dziewczyn, a co ważniejsze, lepiej całowały.

***

- Minuta - powiedział Jungkook, patrząc na zegarek. Leżał obok mnie całkiem nagi i spocony.

- Możemy się zbierać - odpowiedziałem, podnosząc się z ubrań, na których leżeliśmy. Gdyby nie fakt, że był czerwiec, byłoby nam cholernie zimno.

Stanąwszy przed chłopakiem i jeszcze raz zerknąłem na jego ciało. Było absolutnie idealne pod każdym możliwym względem dlatego też zastanawiałem się jak to będzie, gdy nie będę miał do niego dostępu. Nie przeszkadzały mi nawet blizny nieznanego pochodzenia. Idealność zachowała się w braku estetyki. 

No cóż, jakoś sobie poradzę.

Zaraz po tym, jak się ubrałem, pomogłem mu wstać, bo jak dotąd nadal leżał, obserwując mnie uważnie. Zupełnie tak, jakby nigdy wcześniej mnie nie widział. Nie rozumiałem, o co chodzi, dlatego też specjalnie się tym nie przejąłem.

Teraz nadeszła chwila, kiedy to on miał się ubrać. Robił to drżącymi dłońmi, chociaż tak, jak już wspomniałem wcześniej, było ciepło. Może bolało go to, że nasz związek dobiegł końca? To nie mój problem. Stałem z założonymi rękami i obserwowałem, jak schyla się kolejno po swoje ubrania. Nie miałem pojęcia, dlaczego czułem swego rodzaju dławiącą niestrawność. Nic nie mogłem na to poradzić. Najwyżej zapiję to dzisiaj w barze, bo właściwie taki miałem zamiar.

Gdy Jungkook był już ubrany, spojrzał na mnie w dość niezrozumiały dla mnie sposób, po czym podszedł do mnie i jeszcze raz mnie pocałował, a ja się nie opierałem, bo bez granic uwielbiałem te usta. W następnej chwili odsunął się z delikatnym uśmiechem i skierował się w stronę wyjścia z dachu.

Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Myślałem, że będzie płakał albo błagał o to, bym przy nim został, ale nie zrobił tego. Po prostu odszedł. Zostawił mnie takiego osłupiałego.

W końcu westchnąłem i sam powoli zacząłem iść w stronę tych drzwi, które prowadziły mnie do windy. Domyśliłem się, że chłopak był już na dole, więc nie musiałem narażać się na spotkanie z nim.

Stanąwszy przed windą, poczułem pod stopą coś, co na pewno nie było elementem podłogi, bo się ślizgało. Spojrzałem więc w dół i spostrzegłem zielony zeszyt, na którym było napisane „Dla Jimina" pismem Jungkooka. Zostawił to dla mnie? Tylko dlaczego miałbym to przeczytać? Nie widziałem żadnego sensownego powodu, lecz mimo to podniosłem notatnik i schowałem go do kieszeni cienkiej bluzy, którą miałem na sobie. Może przeczytam w barze, gdy wpuszczę w krwiobieg parę procentów w postaci dobrego drinka... Albo kilku drinków.

|| Twenty Days | jjk + pjm || REUPLOADOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz