D-3

507 36 4
                                    

Drogi pamiętniku. Żałowałem, że nie dałem się pocałować. Żałowałem jak nigdy wcześniej, ponieważ do domu wrócili moi rodzice i zaczęła się domowa jatka. Czym sobie zasłużyłem na takie życie? Czy to los sobie ze mną pogrywał? Jeśli tak, to przy każdym rozdaniu kart ktoś oszukiwał, a ja nie potrafiłem odkryć sposobu na te oszustwa.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale okropnie poruszyło mnie to porównanie. Było takie prawdziwe, a zarazem poetyckie. To wyglądało tak, jakby Jungkook miał talent pisania, jednak nigdy mi o nim nie wspominał.

Dlaczego żałowałem? Bo nie miałem na tyle silnego wspomnienia, żeby postawić je przed sobą w momencie, kiedy zacząłem słyszeć pełne bólu krzyki matki. Pamiętam, jak kiedyś chciałem jej pomóc, bo myślałem, że coś się dzieje. To, co zobaczyłem wryło się w moją pamięć do tego stopnia, że do dziś dręczy mnie to w snach. Mama była naga, leżała na łóżku, a ojciec w dziwnym ubraniu stał nad nią z pejczem w dłoni.

Gdybym coś pił, to bym się zakrztusił. Niestety nie miałem tej przyjemności. Nie pozostało mi nic innego jak przygryźć dolną wargę i powstrzymać te wszystkie wyobrażenia cisnące mi się przed oczy. Naprawdę nie czułem się najlepiej z myślą o tym, co naprawdę działo się w domu Jungkooka.

Kolejną rzeczą, którą pamiętam było to, że sam dostałem tym pejczem za karę, bo nie powinienem był wychodzić ze swojego pokoju, ale miałem tylko dziesięć lat.

Blizna po tym uderzeniu nadal widniała na moim udzie, bo tata użył zbyt wiele siły.

Mimowolnie zacisnąłem dłonie na zeszycie, nie mogąc powstrzymać złości skierowanej do rodziców mojego... Już nie mojego Jungkooka. Musiałem jednak się opanować, żeby nie zniszczyć notatnika. Więc stąd się wzięła ta długa blizna, którą miałem okazję podziwiać.

Dziś jednak nie miałem zamiaru się wzbraniać przed wszystkim. Chciałem stworzyć najcudowniejsze wspomnienia przed śmiercią i nie mogłem tworzyć scen rodem z romansów, bo moje życie to tragedia, a nie komedyjka familijna, w której wszystko kończy się dobrze. Mnie czeka dead end i nic tego nie zmieni.

Dopiero teraz tak naprawdę uderzyła we mnie wizja śmierci tego chłopaka. On pod żadnym względem nie kłamał. Naprawdę planował to zrobić. Gdyby nie ja... Szkoła już od dwudziestu dni byłaby pogrążona w żałobie. Obiecuję, że nikt nawet przez chwilę nie pomyśli o jego śmierci, bo do niej nie dopuszczę. Tylko przeczytam ten pamiętnik do końca.

Idąc z rana do szkoły, czekałem na to, aż znów zostanę porwany przez Jimina, jednak to się nie wydarzyło. Byłem odrobinę zawiedziony, bo spodziewałem się, że reszta dni będzie wyglądała dokładnie tak samo. Najwyraźniej pomyliłem się.

Co ciekawsze gdy przechodziłem szkolnym korytarzem, szeptano dziwne rzeczy. Znaczy... Nie tyle co dziwne, bo wiedziałem o czym oni mówią, jednak zastanawiałem się jaki to ma wywrzeć na mnie wpływ, jakie wrażenie. Może robią to po to, żeby zaraz Jimin mógł przyjechać na białym koniu w złotej koronie? Nie zdziwiłbym się.

Mimo wszystko te szepty mnie niepokoiły. To nie tak, że był to pierwszy raz, kiedy się z takim czymś spotkałem. Po prostu atmosfera była całkiem inna.

Jak się później okazało, ludzie nie szeptali konkretnie o mnie, a o tym, na co porwał się Jimin. Chłopaki wyśmiewali ten pomysł, mówiąc, że Park upadł na głowę, robiąc ten eksperyment, a dziewczyny zazdrościły mi tego, że tym razem wybrał mnie i przyrzekały sobie, że to one będą następne i sprawią, że Jimin poczuje się lepiej. Może i tak będzie. Nie wiem i się nie dowiem, bo ja będę wtedy zakopany dwa metry pod ziemią.

|| Twenty Days | jjk + pjm || REUPLOADOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz