ROZDZIAŁ 2

74 6 0
                                    

- Well, I shook hands with the devil
Down on the south side
And he bought us both a drink
With a pad and a pencil sat by his side – usłyszałam pierwszą zwrotkę piosenki służącą, jako mój budzik ustawiony na 8:00.

- No tak, dzisiaj do pracy- przetarłam ręką po twarzy i próbowałam wstać z łóżka. Niestety na próbie się skończyło, bo jak wiadomo, Cassidy Cooper jest wielkim leniem i żeby wstała z łóżka o podanej godzinie potrzeba cudu.

Po pięciu minutach udało mi się nareszcie podnieść z łóżka.

 Brawa dla mnie.

Uszykowałam sobie mój dzisiejszy outfit składający się z krótkich dżinsowych spodenek i bluzki z krótkim rękawem z napisem 'fuck you', jak zaczynać dzień to z przytupem.

Po przebraniu się i wykonaniu porannej toalety przyszedł czas na makijaż. Pomalowałam brwi, powieki na różowy kolor, użyłam rozświetlacza oraz różowej pomadki.

I tak zwarta, i gotowa poszłam zrobić sobie śniadanie. Tylko teraz pytanie, co nasza Cass by zjadła? Jajecznica- nie, naleśniki- odpadają,jakoś za nimi nie przepadam, hmm... już wiem! Nutella! Przybiłam sobie mentalnego facepalma. Jak mogłam o niej zapomnieć. Przygotowałam sobie posiłek i szybko go zjadłam. Wzięłam jeszcze na odchodnym jabłko, żeby zjeść je w pracy i ruszyłam do wyjścia.

Wsiadłam do mojego zielonego Audi Buying Guide i ruszyłam ulicami Chicago. Mijałam rożne samochody od sportowych po rodzinne. Zabieganych ludzi, którzy spieszą się do pracy, szkoły, na zakupy. Każdy człowiek jest inny ma swoje problemy większe lub mniejsze. To nieważne, problem jest problemem. Trzeba nauczyć się je rozwiązywać w spokoju i opanowaniu, to nadaje nam racjonalniejsze myślenie i inne spojrzenie na sprawę. Im dłużej myślimy i staramy się rozwiązać nasz problem, tym szybciej cenne chwile umykają nam między palcami. Bo w tym świecie liczy się czas. Czas, czas, czas – to on jest tu najważniejszy, to on nas ogranicza, to on nami włada. Bez niego żyłoby się nam o wiele prościej. Moglibyśmy odpoczywać tyle, ile dusza zapragnie, spędzać więcej chwil z rodziną, byłoby mniej pochopnych, nieprzemyślanych decyzji. Wszytko byłoby lepsze. Niezły skurczybyk z tego czasu. Jest jak stary, łysy oszust. Myślisz, że wystarczy ci go, żeby zrobić wszystko, co masz zaplanowane. A tu ten stary dziad przyśpieszy kroku i lipa nie masz zrobionych jednej czwartej zaplanowanych rzeczy. Wszystko zależy od niego. To, że w tej chwili ktoś idzie siku też. Nieźle się urządził na tym świecie. Człowiek jest tylko jego małą marionetką, którą może posyłać, gdzie tylko mu się podoba. Nawet jest wyżej w hierarchii niż pieniądze, bo możesz dostawać więcej pieniędzy, ale czasu więcej nie dostaniesz.

Po półgodzinnej jeździe dotarłam do miejsca docelowego. Zaparkowałam na parkingu marketu, który znajduje się nieopodal kwiaciarni mojej mamy.

Tak, przejęłam jej biznes. Przecież to, co osiągnęła nie mogło się zmarnować. Zresztą, kiedy bym się już z nią spotkała, tam do góry, to chyba by mnie zatłukła, gdybym tego nie zrobiła. Kochała ten sklep bardziej ode mnie. Zaśmiałam się na własne myśli. Tak, mama mogła spędzać tutaj całe dnie. 

Weszłam do dość małego budynku w połowie obrośniętego bluszczem. W środku ściany były koloru beżowego. Znajdowała się tam średniej wielkości lada i kasa. Resztę sklepu zajmowały kwiaty. Niektóre były w wiaderkach inne w doniczkach, a jeszcze inne położone były na półkach postawionych za ladą.

Dzisiaj przyjdzie dostawa,więc będzie ich jeszcze więcej.

Po piętnastu minutach bezczynnego siedzenia, usłyszałam dźwięk małego dzwoneczka przymocowanego nad drzwiami, co sygnalizowało przyjście Dana, mojego dostawcy.

Dan, to czterdziestoparoletni mężczyzna o czarnych, jak heban włosach. Pomimo paru zmarszczek na twarzy wygląda młodo, jak na swój wiek. A jego oczy promienieją szczęściem za każdym razem, kiedy go spotykam. Jest pogodnym i miłym facetem. Bardzo lubię słuchać jego opowiadań i śmiesznych historyjek z życia. Często opowiada mi je, kiedy ma więcej czasu.

- Jak się masz Dan?- zapytałam go od razu kiedy wszedł. Bądź, co bądź dawno się nie widzieliśmy. Nie miałam ostatnio czasu, żeby zajrzeć do kwiaciarni.

- O! Cassidy Cooper we własnej osobie! Tak dawno cię nie widziałem. Byłem pewien, że dzisiaj znów spotkam tu Lency, a tu taka niespodzianka. Czemu cię nie było?- paplał, jakby nie widział mnie przez lata, a to tylko parę tygodni, dokładnie nie wiem ile. Podobno szczęśliwi czasu nie liczą. Jednak Dan, to Dan, może paplać od rzeczy godzinami, a robota zawsze będzie zrobiona. Nawet nie wiem kiedy zdążył wnieść już parę donic z kwiatami.

- Nie przesadzaj Dan, nie było mnie znowuż aż tak długo - machnęłam lekceważąco ręką. - Miałam parę spraw do załatwienia, sam rozumiesz. A Lency dałam dzień wolnego. Napracowała się dziewczyna przez ten czas dosyć, nich chociaż chwile odsapnie - Lency zatrudniłam parę miesięcy po wypadku. Wiedziałam, że sama nie dam rady tego poprowadzić, więc musiałam kogoś ogarnąć. A że Lency znam od paru ładnych lat, bo jest córką sąsiadów, a ona akurat szukała pracy, więc czemu nie. Ufam jej w sprawie kwiaciarni i póki co się nie zawiodłam. - A właśnie, jak tam Riley? - Dan na moje słowa aż się rozpromienił. Kochał tego chłopca na zabój.

- Oh, ten łobuziak? Maria zapisała go w końcu do przedszkola. Cały czas marudzi na jakąś Morgan – pokiwał głową prześmiewczo na swoje słowa – Dokuczają sobie nawzajem codziennie. Maria dostaje szału na samo imię tej dziewczyny – zaśmiał się – W końcu się coś dzieje w tej rodzinie – na koniec swojej wypowiedzi uśmiechnął się do mnie.

- Ohoho, mały aniołek pokazuje rogi – zaśmiałam się. Riley do czteroletni wnuk Dana. Jest jego oczkiem w głowie. Mały jest bardzo kochany, ale jak widać pokazuje różki. Miałam okazje go kiedyś poznać. Wygląda na takiego typowego aniołka, powaga. Bujne, kręcone, blond włosy. Niebieskie, niewinne, duże oczka. Okrągła buźka i nieskazitelna cera. No anioł, jak się patrzy. Tylko skrzydeł brakuje. Ale, jak mawia żona Dana, Ophelia, charakterek diabełka, nie ma co.

- To prawda – powiedział z bananem na twarzy. - Ale niestety czas mnie goni – spojrzał na zegarek. – O jeny, dochodzi dziesiąta – złapał się w szoku za głowę. – muszę już się z tobą pożegnać Cassidy, mam jeszcze pełno rzeczy do zrobienia. Do następnego!- na odchodne pomachał mi ręką i szybko wyszedł z dźwiękiem dzwoneczka.

- Pa, Dan! - zdążyłam jeszcze odkrzyknąć. -  Oh... zapowiada się bardzo nudny dzień. - westchnęłam sama do siebie.

-----------------------------------------------------------------

Rozdziały póki co będą wyglądać w ten sposób. Akcja rozpocznie się trochę później. Chcę żebyście na początek poznali główną bohaterkę z każdej strony. 

Miłego dnia! 

Jeśli zobaczysz jakieś błędy, daj znać w komentarzu! Będę bardzo wdzięczna! 

Pamiętajcie o gwiazdkach! ;)

Catch Me, Mr MillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz