- 046 -

2.1K 40 4
                                    


Perspektywa Julie

Cholernie się denerwowałam. Serce waliło mi tak mocno od dobrych dwóch godzin. Ręce mi się trzęsły, że aż prawie kubek pełen kawy wypadł mi z ręki. Już za kilkanaście minut miał pojawić się Campbell i zabrać mnie w jakieś miejsce, a tam, niby, coś ważnego mi powiedzieć.

Powiedziałabym, że mnie to nie obchodzi, bynajmniej próbowałam sobie to wmówić. Ale nie poskutkowało. Ciekawiło mnie to tak bardzo, że od dłuższego czasu siedziałam w kuchni i sączyłam kawę, która zdążyła już dawno wystygnąć.

O co mogło mu chodzić? Może chciał mi powiedzieć o tej dziewczynie, która mu się podoba? Może ma jakiś problem, z którym się boryka? Albo wyjeżdża na całe życie na inny kontynent? Albo może nie chce mieć ze mną kontaktu?

Kurwa. Po co ja się tym tak przyjmuję, przecież on jest tylko, nic nie znaczącym starym znajomym. To tylko Matthias Campbell. On nic dla mnie nie znaczy, prawda? Nic.

Podskoczyłam z miejsca, gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk dzwonka do drzwi. Przełknęłam ślinę i chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi. Nikt nie otworzy ich za mnie, musiałam zrobić to sama. Rodzice wyjechali w jakąś delegację z całą służbą i ochroną, a Blair pojechała na kilka dni do przyjaciółki z innego stanu, więc byłam sama w tym wszystkim.

Nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi. Stał tam jak zwykle nienagannie ubrany. Włosy miał idealnie ułożone, a koszulka uwydatniała jego mięśnie. Przycięte jeansy opinały jego idealne nogi. A na stopy założył te drogie sneakersy, które robione były na zamówienie. Żołądek momentalnie zacisnął mi się w supeł, gdy poczułam charakterystyczny zapach jego perfum. Popatrzyłam w jego oczy, które wyrażały tyle uczuć jednocześnie, że nic nie umiałam z nich wyczytać.

- Cześć - uśmiechnął się delikatnie - idziemy? - zapytał i wyciągnął do mnie rękę. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam jego ciepłą dłoń.

Przeszliśmy przez podjazd wyłożony jakąś białą kostką. Matt otworzył mi drzwi od swojego czarnego range rovera, a ja wsiadłam do środka na te cudowne fotele z czarnej skóry. Po chwili chłopak znalazł się w aucie i ruszyliśmy w nieznaną mi drogę. Nie rozmawialiśmy, tylko muzyka cicho grała z radia.

- Mówiłem ci już, że nawet bez makijażu i w dresach wyglądasz cudownie? - odezwał się po kilkunastu minutach jazdy i spojrzał szybko w moją stronę, ale widząc, że ja też na niego patrzę, obrócił wzrok.

- Nie mówiłeś - zachichotałam cicho.

Kurwa od kiedy ja chichoczę?

Jechaliśmy przez te wszystkie uliczki, którymi kiedyś się ścigaliśmy. Tą, do której zrobiłam ten świetny zakręt. Zatrzymaliśmy się na parkingu szkolnym, na którym nie było już nikogo.

- Słuchaj, to będzie trudne, bardzo - powiedział cicho i sięgnął po moja dłoń.

- Spokojnie - położyłam swoją drugą dłoń na jego.

Chłopak wziął głęboki oddech i popatrzył na mnie.

- Dziękuję ci za to, że chciałaś poświecić ten wieczór mnie, to wiele dla mnie znaczy - odezwał się, a ja zmarszczyłam brwi.

- Co masz na myśli? - zapytałam i popatrzyłam na jego twarz - Wiele dla ciebie znaczy? To oznacza, że...

- Chcesz wiedzieć? - przerwał mi cicho i zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie. Pokiwałam głową delikatnie.

Chłopak położył swoją druga dłoń na naszych i pogładził moje palce swoim kciukiem.

- Podobasz mi się Julie, bardzo - szepnął i znów się przybliżył.

Serce momentalnie zaczęło mi szybciej bić, a oddech stał się głębszy i płytki. Żołądek zacisnął się w supeł i pojawiło się to znajome uczucie latających motylków. Jeszcze jego zapach wszystko potęgował.

- Dlaczego akurat ja? - spytałam równie cicho co on, próbując zachować zdrowe zmysły, ale i tak mi to nie wychodziło.

- Jesteś piękna, inteligentna, mądra, jesteś pierdolonym ideałem. - westchnęłam i przygryzłam wargi , nie mogę mu teraz powiedzieć tego samego, to za daleko zajdzie.

- Matt przecież to nie prawda...

- Błagam nic nie mów - położył kciuk na moich wargach - chodź wyjdźmy z auta.

Pokiwałam głową i opuściłam samochód.

Chłopak dobiegł do mnie i posadził mnie na maskę samochodu, przez co cicho pisnęłam. Położył dłonie na moich kolanach i rozłożył moje nogi, po czym stanął między nimi. Przeszły mnie dreszcze, a miejsca gdzie były jego dłonie, piekły i paliły.

- Szaleję za tobą Reed - wyszeptał i oparł głowę o moje czoło.

- Od kiedy? - ledwo to z siebie wydusiłam. Serce waliło mi niemiłosiernie.

- Odkąd pocałowałaś mnie na wycieczce. Boże, to było tak cudowne. - westchnął i popatrzył w moje oczy. Odgarnął kosmyki włosów, które zleciały mi na twarz. Odruchowo oblizałam wargi, co chłopak zauważył i momentalnie się przybliżył. Popatrzył w moje oczy i uśmiechnął się delikatnie, tak jak zwykle się do mnie uśmiechał. Musnął moje usta tak delikatnie i tak ostrożnie. Uchyliłam bardziej swoje wargi, a on pogłębił pocałunek.

Kurwa mać.

Matthias Campbell doprowadza mnie do szaleństwa. Podobam się Campbellowi. To popieprzone, ale nigdy nie byłam szczęśliwsza.

𝐎𝐋𝐃 𝐀𝐂𝐐𝐔𝐀𝐈𝐍𝐓𝐀𝐍𝐂𝐄 - texting Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz