Rozdział 1 | Od nowa

1.3K 42 16
                                    


Koniec wojny zwiastował szczęście i długo wyczekiwany spokój. Ślub Hermiony i Rona odbył się jesienią tego samego roku. Na ceremonii byli wszyscy, którzy przeżyli minione piekło. Tego dnia słońce świeciło wysoko na horyzoncie, wiał delikatny wiatr. Harry siedział w pierwszym rzędzie jako honorowy gość młodej pary. Ściskał dłoń narzeczonej - Ginny.

I pomyślałaby kto, że jeszcze chwile temu nie byliśmy pewni jutra. Żyliśmy w strachu, niczym szczury, uwięzione w kanałach które boją się promyków światła. Upadliśmy na sam dół, by po chwili poszybować ku górze. Odrodzić się niczym feniks z popiołów.

Wiedział ile starań i walk stoczyli, by wszystko to co się dziś działo, miało miejsce bytu. Był jednak świadom, że przyszło im zapłacić największą cenę. Śmierć niewinnych bliskich, zdrowie psychiczne. Harry przypomniał sobie, ile to już nocy budził się z krzykiem. W końcu byli wówczas dziećmi, które mocno zderzyły się z krwawą rzeczywistością. Stracili spokój, przyjaciół czy też niewinność utkaną w ich duszach. Byli młodzi ciałem, ale starzy w środku. Patrzył jak jego najlepsi przyjaciele ślubują sobie miłość, wymieniając się obrączkami, na które stopili ofiarowaną im przez innych biżuterię. Nie mieli nic z wyjątkiem siebie. Wszystko to przypominało im zeszły rok. Kiedy podczas poszukiwań horkruksów często chodzili głodni, nie wiedząc czy dożyją następnego dnia. Odkryli wówczas coś pięknego - miłość. Miłość dała im azyl i roztoczyła wokół nich otoczkę bezpieczeństwa.

Hermiona wyglądała przepięknie w białej sukience uszytej z resztek prześcieradła i firanek. Molly potrafiła zrobić coś z niczego. Dzięki Ginny jej niesforne włosy przypominały taflę z niewielkimi lokami na końcach. Luna osobiście wpięła w nie kawałki polnych kwiatów. Ron prężył się dumnie w garniturze pożyczonym od Billego. Przeżyli tyle nieszczęść, widzieli śmierć bliskich osób. Mimo tego chcieli stworzyć coś razem. Dom.

Harry nie potrafił zrozumieć jak wielkim był szczęściarzem , że ich miał. Gdyby nie Hermiona, Rok czy ktokolwiek z jego przyjaciół, umarłby już dawno temu. Nie zasługiwał na nich. Poczuł ukłucie w sercu. Jak bardzo chciałby cofnąć się do czasów Hogwartu bez Voldemorta.

- Harry ? - Giny spojrzała w jego stronę czujnie - stało się coś?

- Nie - odpowiedział kładąc dłoń na jej ramieniu przyciągając ją do siebie. Ruda czupryna odpadła na jego ramię - Nareszcie jest wszystko dobrze.


Xxx Pół roku później Xxx

-Na brodę Merlina, Harry! - Hermina gdy tylko ujrzała twarz swojego najlepszego przyjaciela podbiegła i wtuliła się w niego - Jak ja tęskniłam.

- Herm, jak się cieszę, że Cię widzę - poczuł bijące od niej ciepło i zapach piernikowych perfum.

- Ekhm - usłyszeli za sobą

Ron podszedł do nich. Już po chwili wszyscy trwali w uścisku. Golden trio było znów razem. Po twarzy Hermiony płynęły łzy, na co obydwoje skomentowali, że dziewczyna zdecydowanie za dużo płacze.

Harry odsunął ich od siebie uważnie się im przyglądając. Wyglądali naprawdę dobrze. Półtora roku temu wyglądem przypominali chodzące zwłoki. Wychudzeni, pozbawieni humoru, a niewiedza o bliskich wypalała im wnętrzności. Byli dziećmi, a wymagano od nich, aby uratowali świat. Usiedli na niewielkiej kanapie.

- No Harry, widzę, że nie próżnowałeś jak nas nie było - zaczął Ron rozglądając się dookoła.

Bliznowaty uśmiechnął się niepewnie. To prawda, że nie próżnował. Próbując zająć czymś myśli kiedy jego przyjaciele wyjechali do Australii, wybudował dom. To znaczy nie on, ale specjalna ekipa. Działka po dawnym domu jego rodziców została zrównana z ziemią i na miejscu dawnego pogorzeliska stanął niewielki, jednopiętrowy przytulny zakątek.

NA GRANICY I Harrmione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz