Rozdział 13 | Ratunek

389 28 0
                                    

-A Ty gdzie się wybierasz? - Draco spojrzał na nią zdziwiony - Nie przypominam sobie, abym mówił, że idziesz ze mną.

-Po prostu się zamknij, nie ma czasu - złapała go za rękaw i czekała na teleportacje.

-Granger, ja mówię serio. Potter nie chciał abym Ci mówił.

-Ale jego tu nie ma, obydwoje są w niebezpieczeństwie.

Patrzył w jej oczy zastanawiając się co zrobić. Obiecał, że nie weźmie dziewczyny ze sobą. Z drugiej strony, mogła być pomocna. Znała zaklęcia, mogła o siebie sama zadbać.

-Dobra, ale - wyciągnął ku niej palec - Po pierwsze słuchasz mnie. Mówię nie podchodzisz - nie podchodzisz. Uciekasz - robisz to. Bez zająknięcia, zawahania. Rozumiesz?

Kiwnęła głową.

-Trzymasz się za mną. To mój świat, a on nie jest usłany różami.

Kiwnęła głową po raz kolejny.

-Najważniejsze. Nie bój się używać zaklęć niewybaczalnych, oni się nie litują.

....

Wylądowali w miejscu, które Harry podał Draco. Znajdowali się w lesie. Było już późno, więc dookoła panowała ciemność. Hermiona wyjęła różdżkę, wolała trzymać ją w gotowości. Blondyn postąpił to samo.

-Jak ich znajdziemy? - spytał nagle patrząc na nią.

-Jak? Myślałam, że masz jakiś plan!

-A niby skąd?

Wspaniałe. Noc, las i oni. Bez jakiegokolwiek pomysłu.

-Jesteś w końcu wiceministrem! Różdżki mają namiar, spróbuj znaleźć Harrego lub rudego.

Spojrzała w swój kawałek drewna. Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej? Wymówiła zaklęcie namierzające. Z końca wystrzeliła blada poświata, która wskazała im drogę. Ruszyli. Draco szedł tuż za dziewczyną. Miejsce było wystarczająco mroczne za dnia. Nocą, kiedy pojawiała się tajemnicza mgła, nabierało jeszcze większego mroku. Bali się, jednak szli dalej. Jaka to ironia losu, pomyślała Hermiona, ratowanie przyjaciół z Draco Malfoy'em. Tym, który wyzywał ją od szlam , a najgorsze chwile życia przeżyła właśnie w jego rezydencji. Blada poświata zniknęła, kiedy natrafili na ogromny głaz.

-Chyba to gdzieś tutaj - powiedziała niepewnie.

Chłopak rozejrzał się dokładnie.

-Tutaj jest wejście. To pewnie jaskinia.

-Dlaczego mieliby chować się w jaskini? Istnieje tyle innych, równie okropnych miejsc... - szepnęła była Gryfonka.

-To proste - patrzył w tajemnicze wejście zastanawiając się ile ma metrów długości - dookoła jest las, a tutaj kamienie. Następuje niemal całkowite wygłuszenie czarnej magii. W środku umieszcza się skały z marmuru z Kaukazu, który dodatkowo to potęguje. Nie patrz tak na mnie, przecież wiesz, kim bylem - dodał od razu widząc jej spojrzenie - dodatkowo, w środku zazwyczaj znajduje się jezioro, które jest idealnym łącznikiem ze światem martwych.

-Nie mów, że...

-Tak, istnieje taka możliwość. Pytanie tylko gdzie ten popapraniec trafił, a raczej pozostałości jego duszy. Dobra, chodźmy - wszedł do środka pierwszy odwracając się co jakiś czas czy dziewczyna podąża za nim.

...

-To wprost niemożliwe, aby słynny Potter nie znał odpowiedzi na te pytania. Mów idioto, gdzie byłeś kiedy Czarny Pan trafił Cię avadą? - szarpnął chłopaka za kołnierz unosząc go lekko do góry.

-Nic wam nie powiem - syknął z bólu.

Jeszcze nigdy nie przyjął takiej ilości tortur. Ledwo widział, a na ustach miał zaschniętą krew. Bardzo bolała go głowa, musiał jednak zachować trzeźwość umysłu. Śmierciożercy zaprowadzili go do osobnego pomieszczenia, rozdzielając tym sposobem mężczyzn. Mógł mieć tylko nadzieję, że Ron dalej żyje.

-Plugawa ścierwo - oprawca zamachnął się i uderzył bliznowatego z całej siły w brzuch - gdyby nie Ty, Czarny Pan dalej by żył. Jak udało C się przeżyć?!

Harry odsunął się na podłogę. Było mu niedobrze, aż zwymiotował krwią. Widział podwójnie, miał problemy z ustabilizowaniem widoku. Każda jego kończyna trzęsła się z wyczerpania. Wiedział, że nie nie jest dobrze.

-Wypuście Rona. Chodzi wam o mnie - wyszeptał łamiącym głosem.

-Zamknij się! Crucio! - wrzasnął, wprawiając go w drgawki - Lepiej gadaj, albo wkurzę się jeszcze bardziej.

Krzyczał. Pragnął śmierci. Czy tak właśnie zabijali śmierciożercy? Voldemort chociaż się nad nim nie znęcał, posyłając w jego stronę zaklęcie niewybaczalne. Bólu nie było, tylko ciemność , a potem światło i przyjemne, kojące ciepło.

Czy to boli?

Umieranie? W ogóle. Jest szybsze i prostsze niż zasypianie.

Teraz bolało. Cholernie bolało. 

NA GRANICY I Harrmione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz