Chapter I

297 20 12
                                    

Minho leżał właśnie w łóżku i przeglądał Tumblra. Był środek nocy, ale z jakiegoś powodu nie mógł zmrużyć oka. Chciał, żeby jego chłopak tu był i poprzytulał się do niego. Cały czas miał jakieś takie...dziwne uczucie, którego nie potrafił nazwać. Niepokój? Zdenerwowanie? Nie wiedział dokładnie co to było, niemniej jednak uczucie to nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego był pewien, że obecność młodszego pomoże mu uspokoić nerwy. Powiercił się trochę, aż w końcu odrzucił kołdrę na bok i westchnął ciężko. Skoro i tak nie śpi, to równie dobrze może sobie zrobić coś do jedzenia- zaczynało burczeć mu w brzuchu. Poleżał jeszcze chwilę, gapiąc się w sufit i wstał z łóżka. Przez chwilę rozważał napisanie do Jisunga, ale zrezygnował z tego pomysłu. Chłopak najpewniej w świecie śpi, w końcu jest trzecia rano. Jak na zawołanie jego rozmyślania przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości.

Hannie: Śpisz...?

Minho uśmiechnął się pod nosem. Może tak bardzo myślał o młodszym, że ten aż się obudził?
Ja: Przykro mi, Ji. Tym razem nie zgadłeś :)

Odczekał chwilę i kiedy nie otrzymał odpowiedzi udał się do kuchni i nastawił wodę na kawę. Stwierdził, że raczej już dzisiaj nie zaśnie, więc mu nie zaszkodzi.
Hannie: Mogę wpaść? Jakoś nie mogę spać
Ja: Jak najbardziej, wiewiórko. Chcę Cię tutaj, jakiś taki nieswój jestem dzisiaj...Nie mam co ze sobą zrobić i piję kawę.
Hannie: Zdajesz sobie sprawę, że po kawie jeszcze bardziej będzie Cię nosić? To nienajlepszy sposób na uspokojenie nerwów, Hyung...

Minho zaśmiał się cicho. Jego chłopak potrafi się wymądrzać nawet o tak nieludzkiej godzinie.
Ja: Mówi ten, co chleje mrożone Americano hektolitrami. Chodź tu do mnie już...
Hannie: Będę za 15 minut, wytrzymaj >.<

Chłopak odłożył telefon z uśmiechem na twarzy i zajął się przygotowywaniem kanapek z masłem orzechowym i dżemem. Przygotował też dla Hana kubek gorącego kakao, zaniósł wszystko do pokoju i postawił na stoliku nocnym. Usiadł na łóżku i z każdą minutą niecierpliwiąc się coraz bardziej, dopił kawę. Zaczynał powoli żałować, że ją sobie zrobił- Jisung miał rację, już go nosiło. Uczucie niepokoju wróciło ze zdwojoną siłą, kiedy minęło 25 minut, a Jisunga nadal nie było. Gdy minęło ponad pół godziny, Minho miał wrażenie, że byłby w stanie chodzić po suficie ze zdenerwowania. Dlaczego Hana nadal tu nie było? Przecież mieszka niecałe 15 minut drogi od jego mieszkania, niemożliwym było, żeby chłopak aż tak długo zbierał się z łóżka. Minho przygryzł dolną wargę i wykręcił numer do swojej wiewiórki. Zwykle ten odbierał po pierwszym dzwonku, dlatego kiedy Minho usłyszał automatyczną sekretarkę, przełknął ślinę i przeczesał trzęsącą się dłonią włosy.
„Spokojnie, nic mu nie jest", pomyślał i spróbował jeszcze raz. I kolejny. Niestety Jisung nie odbierał, przez co chłopak był wręcz bliski histerii. Kiedy przymierzał się do ponownej próby dodzwonienia się do swojego chłopaka, na wyświetlaczu wyświetlił się jego numer. Minho chyba nigdy nie odebrał telefonu od nikogo z taką prędkością.
-Jisung, do cholery jasnej, dlaczego ty nie odbierasz, ty wiesz jak ja się martwiłem, cieciu?!- zaczął roztrzęsiony, nie dając osobie po drugiej stronie dojść do słowa. -Gdzie ty jesteś? Kiedy bę...
-Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do Pana Lee Minho?- przerwała mu kobieta. Po głosie można było poznać, że jest po 30tce. Minho nie zdając sobie sprawy, z tego, że wstrzymywał przez cały czas powietrze, wypuścił je i usiadł na łóżku. Nawet nie zauważył, że ze zdenerwowania cały czas chodził po pokoju.
-T-tak, przy telefonie. Co się stało? G-Gdzie jest Jisung?
-Przykro mi to mówić, ale pana znajomy uległ wypadkowi. Został potrącony przez pijanego kierowcę, który wracał z imprezy. Jest Pan wpisany w listę kontaktową w razie wypadku...- powiedziała kobieta. Minho mrugnął kilka razy niedowierzając. Co ta kobieta mówiła?
-Wy-wypadek...?- Do chłopaka docierały jedynie skrawki informacji przekazywanych przez, jak się domyślał, funkcjonariuszkę policji lub ratownika medycznego.
-Panie Lee?
-Jest-jestem- wyjąkał, pociągając nosem.
-Zabieramy go do najbliższego szpitala. Nie ukrywam, że nie jest to za ciekawy przypadek...
Dopiero, gdy kobieta się rozłączyła, Minho wybuchnął płaczem. Trzęsącymi się rękoma wybrał numer do Chana. Starszy odebrał po trzecim sygnale.
-Lepiej, żebyś miał dobry powód, Min- mruknął do słuchawki zaspany, ale kiedy usłyszał po drugiej stronie zduszony szloch od razu oprzytomniał. -Min? Co się dzieje?
-Jiji, on...ja nie...ja nie wiem czy on w- w ogóle żyje, Hyung. Boję się! A co jak on-
Minho pokręcił gwałtownie głową. Nie mógł powiedzieć tego na głos, po prostu nie mógł.
-Minho, proszę uspokój się i powiedz dokładnie co się stało. Oddychaj...- poradził Chan.
-Sz-szedł do mnie, nie mogliśmy spać, ale- ale go nie było długo i ja pró-próbowałem dzwonić, a on nie odbierał...I-i-i i wtedy sa-samochód. Trzeba jechać do szpitala, Boże...
Chan przełączył go na głośnomówiący i zaczął się ubierać.
-Poczekaj na mnie u siebie, nigdzie nie wychodź. Pojedziemy tam razem- powiedział do niego i nie rozłączając się wybiegł z domu. Wsiadł do auta i pojechał w stronę mieszkania Minho cały czas z nim rozmawiając i starając się uspokoić roztrzęsionego chłopaka.

-----------------------------------------------------
Ok, nie wiem co to jest, ale marzył mi się fan fik z motywem wypadku samochodowego, a że nie umiałam takowego znaleźć w Internetach i jestem dość zdesperowana nocką w pracy...mam nadzieję, że chociaż mi wyszło, bo pierwszy raz idę w angst...pewnie będę to kończyła. Myślałam nad drogą do szpitala z perspektywy Chana. Napiszcie w komentarzach, co myślicie.

Dobra, kończę przynudzać. Dajcie znać czy jest to chociaż trochę dobre 🤣


I can't lose youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz