Chapter X

136 10 4
                                    

Dzisiaj wyjątkowo notka od autora przed rodziałem, nie po 🤣
To miało być kind of zakończenie, ale jakoś  tak mega mi pasuje to wrzucić jako zwykły rozdział. Także zakończenie, ale jednak nie? A może jednak XD we'll see, bo jestem clownem jak Bang Chan 🤡
________________________________

Minho siedział u Jisunga, trzymając go za dłoń. Nie chciał się stamtąd ruszyć na krok, chociaż przyjaciele i rodzice namawiali go, żeby pojechał do domu odpocząć. W szpitalu, na tę chwilę został jedynie Bang Chan, który doszedł do wniosku, że nie chce zostawiać chłopaka samego. Minho natomiast, mimo namów ze strony znajomych nie potrafił zmusić się do opuszczenia sali, do opuszczenia jego, zwłaszcza kiedy nie był pewny, że największy kryzys minął...zwykle można było czuć się bezpieczniej po pierwszej nocy, która zawsze była najcięższa. Od pierwszej doby po wypadku zależało czy rokowania będą dobre czy wręcz przeciwnie. Obserwował cicho chłopaka, zadając sobie pytanie, dlaczego ze wszystkich osób na świecie, to musiało spotkać akurat Jisunga.
-To powinienem być ja...- szepnął, całując Hana w dłoń. Zamknął oczy wsłuchując się w miarowe pikanie urządzenia monitorującego czynności życiowe chłopaka. Tylko dlaczego miał od rana bardzo złe przeczucie, jak gdyby widział go po raz ostatni?

W jednej chwili siedział trzymając Jisunga za dłoń, by w drugiej wyciągać go na siłę z sali, szarpiącego się i błagającego, żeby Jisung go nie zostawiał, nie w ten sposób. Zabawne jak w jednej chwili wszystko może się posypać. Wariujący monitor, który nagle zamiera to zdecydowanie najgorszy dźwięk (lub jego brak), jaki Minho do tej pory usłyszał.
Wszystko pamiętał jak przez mgłę.

Lekarze wkraczają do pomieszczenia i wypraszają go z sali, bez zbędnych ceregieli. Jest w zbyt wielkim szoku, by zareagować, więc muszą użyć siły. I to całkiem sporo, bo chłopak zaczyna wyrywać się, chcąc być blisko Hana. W końcu wyrzucają go z sali. Minho nadal czuje, jakby wciąż trzymał go za rękę.
Stoi teraz na zewnątrz.
Lekarze wyciągają defibrylator, ciałem chłopaka wstrząsa ładunek elektryczny.
A potem jeszcze raz, i znowu.
Monitor milczy.
Minho bierze drżący oddech i opiera dłoń na szybie, modląc się cicho o cud.
Po jakimś czasie lekarze przestają. Dlaczego przestali?
Jeden z nich patrzy na zegarek, inny coś zapisuje. Mówią coś do siebie, lecz Minho tego nie słyszy. Monitor milczy.
-Chan, dlaczego oni nic nie robią...?- pyta zapłakany, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że znowu się popłakał.
Monitor milczy. Bang Chan po raz pierwszy nie ma nic do powiedzenia.
A monitor milczy razem z nim.
Po chwili do chłopaka dociera, że jego chłopak właśnie umarł, co najgorsze, na jego oczach. Jego ciałem wstrząsa żałosny szloch, a on sam osuwa się na ziemię, nie mając siły ustać na nogach.
Po chwili z sali wychodzą lekarze, mówiąc, że im przykro, że robili wszystko co w ich mocy.
-Nie, p-proszę, niech to będzie sen...Chan, po-powiedz, że to nie praw-prawda, błagam...- prosi. Bang Chan, jeszcze nazbyt zszokowany sytuacją nadal nic się nie odzywa...
-Ji-Jisung, ty dupku! Obie-ecałeś, że mnie nie zostawisz. D-dlaczego...?
Chwilę później Bang Chan się otrząsa i podchodzi do Minho, usiłując go przytulić. Chłopak wyrywa się jednak i zaczyna bić go po klatce piersiowej.
-Mówiłeś, że wszy-ystko będzie d-dobrze.
-Wiem, przepraszam- szepta Chan, przyjmując ciosy pozbawione jakiegokolwiek impaktu. Chwilę później Minho uspokaja się, w końcu pozwalając się przytulić. Mija trochę czasu zanim przestaje szlochać.

                               ***
Bang Chan potrząsnął chłopakiem, który otworzył oczy, zerwał się z krzesła i wpadł w niemałą panikę, co doprowadziło do hiperwentylacji. Gdy po chwili nadal nie mógł się uspokoić, zaczął panikować jeszcze bardziej. Jego oczy zaszkliły się i Minho zaczął szlochać. Nie mógł uwierzyć, że przed chwilą stracił miłość swojego życia...sama wizja, która przewijała mu się w głowie doprowadzała go do takiej rozpaczy, że miał ochotę to wszystko zakończyć, raz a dobrze... Bang Chan poczekał chwilę aż ten doprowadzi się do względnego porządku. Z doświadczenia wiedział, że gdy każesz się komuś uspokoić, to tylko pogarsza sprawę.
-Min, spójrz na mnie...- szepnął, gdy miał pewność, że chłopak ma się w miarę lepiej (biorąc pod uwagę nieciekawą sytuację). Kiedy ten zacisnął powieki i pokręcił przecząco głową, złapał go za policzki i być może nieco brutalnie- powiedział głośniej i zdecydowanie bardziej stanowczo:
-Spójrz na mnie.
Minho pod wpływem szoku otworzył oczy i zamrugał kilkukrotnie. Nie spodziewał się, że Chan w takiej sytuacji mógłby zabrzmieć tak...oschle? Może to niekoniecznie dobre słowo, ale w tej chwili nic innego nie przychodziło mu do głowy. Bang Chan przez krótki moment pożałował takiego tonu, ale jednak musiał w jakiś sposób ściągnąć chłopaka na ziemię.

-To był sen. Rozumiesz? Miałeś koszmar. Wszystko jest w porządku...- powiedział. Dla Minho w tej chwili wszystko brzmiało jakby było w zwolnionym tempie.
-S-sen...?- spytał po chwili, niedowierzając.
-Tak, Minnie. Sen...- odpowiedział bez wahania.
-Sam spójrz- mruknął, wskazując głową na leżącego obok Jisunga. Minho się bał. Bał się, że Chan stroi sobie z niego żarty, że to wszystko to jakiś jeden wielki okrutny kawał. Widząc jednak przekonanie na twarzy przyjaciela zerknął w bok. I kiedy zobaczył Hana, co prawda nadal w śpiączce, ale niewątpliwie żywego, oddychającego, a do jego uszu doszedł najpiękniejszy dźwięk na świecie- pikanie monitora- który do tej pory zdawał się ignorować, rozkleił się na dobre. Tym razem z ulgi i radości, jakkolwiek to brzmi. Bang Chan też już dłużej nie mógł powstrzymać łez, dlatego przytulił mocno chłopaka i obaj po prostu płakali.
-To- to było tak-ie p-prawdziwe...- wyjąkał, równocześnie modląc się, żeby jego koszmar nie stał się rzeczywistością. W odpowiedzi Chris jedynie przytulił go mocniej. Minho wziął oddech i odwrócił się tak, by jednocześnie widzieć Jisunga i obserwować go w ciszy, i nadal być wtulonym w Chana.
Uśmiechnął się do siebie.

"Moje serce bije tylko dla Ciebie"
________________________________
NIE WIEM, MAM WRAŻENIE, ŻE TO I TAK JEST JAK KIND OF ZAKOŃCZENIE, PRZYNAJMNIEJ TAKI MA VIBES TEN ROZDZIAŁ.
Powiedzcie, kontynuować to? XD bo po napisaniu ostatniego zdania mam tera dylemat 🤣🤣🤣 boję się trochę teraz, że kolejnymi rozdziałami mogę popsuć klimat...







I can't lose youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz