[02]

372 28 36
                                    

Kira wszedł do swojego pokoju rzucając się na łóżko była godzina szesnasta, Hitomiko wyszła jak co dzień do sierocińca, a ojca nie było. Nigdy ich nie było tak właściwie, więc miał cały dom dla siebie.

— Myślałam, że będziesz wcześniej.— mruknął ktoś zza jego pleców. I to nie był żaden znajomy mu głos. Jak poparzony odwrócił się w stronę czerwonookiej istoty. Nie wyglądała na wysoką była kilka centymetrów niższa od niego, tak przypuszczał.
— Kim jesteś?— zapytał podejrzliwie.

— Ja? Jestem Jenny Forest. Duch szczęścia.— rzekła i uśmiechnęła się do niego po czym wystawiła rękę. Dziewczyna nie była typem osoby wstydliwej, żyła by uszczęśliwiać ludzi. Małe kłopoty ludzie są łatwowierni.

Znajdywała im ludzkich przyjaciół oni doceniali życie, a ona wyruszała na poszukiwanie nowych 'ofiar'.

— Duch? Poważnie? Myślisz, że się nabiorę?— zapytał chłopak patrząc na nastolatkę kpiąco.

— No cóż... Tak.— powiedziała dziewczyna i uniosła się lekko nad ziemię zmieniając się w niematerie. Teraz przed Kirą stał duch we własnej postaci... Przeźroczystej

— Nie było pytania...— dodał siadając na łóżko, a dziewczyna zmieniła się w człowieka. To było dziwne, co poszło w jego życiu nie tak? Podobno, gdy się śni ma się więcej palców, spojrzał na dłoń.. nie no było pięć chyba, że liczyć też już nie umie bo cofnął się w rozwoju.

— Po co tu jesteś?— zapytał, obserwując każdy ruch płci przeciwnej.

— Jak to po co? Jestem duchem szczęścia, to proste. Uważasz, że twoje życie jest beznadziejne i nie ma w nim nic wartościowego. Moim zadaniem jest ci pokazać, że to nie prawda. Pokaże ci... że życie jest piękne.— Odpowiedziała na pytanie beznamiętnie. Kira nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Przyszedł do niego duch który mówi, że pokaże jakie to życie jest piękne? Serio? Tego to jeszcze nie grali.

Śmiech na sali i w pół ogrodu, chłopak westchnął.
— Próbuj.— rzekł chłopak olewczo.
— Więc czas męczenia Boga, start!— krzyknęła pełna determinacji dziewczyna. No dobra może determinacji było mało, ale nadal więcej niż posiadał jej pacjent.

—Ile właściwie masz lat?— zadał kolejne pytanie, trochę by się wystraszył, gdyby była po pięćdziesiątce.

— Czternaście, a co?— odrzekła, spoglądając na niego nierozumiejąc pytania.

— Nie, nic. Tylko chciałem się upewnić, że to nie pedofilia— odpowiedział i położył się na łóżku zasypiając. Jenny Forest stanęła jak wryta.

— Jak do chuja on tak szybko zasnął?!— zapytała niedowierzając.

Godzina 17:40 po chrapaniu Kiry

— BUBBLE GUM!— wrzasnęła białowłosa. Próbowała go obudzić od czterdziestu minut i nic. Miał naprawdę twardy sen.

— KOGO ZABILI?!— zerwał się na równe nogi i zobaczył dziewczynę. W jednej chwili z przerażenia wyraz jego twarzy zmienił się w poważny.

— Boże co mnie budzisz.— jęknął.
— Jestem duchem a nie Bogiem.— upomniała go.

- Tak, tak już to przerabialiśmy- prychnął i zmusił do do siadu opierając głowę na ręce.

— Idź na trening.— zażądała
— Po co?— zapytał podnosząc brew.
— Żeby zacisnąć więzi między znajomymi, byście stali się przyjaciółmi i mieli w sobie oparcie.—

— Ty jesteś tępa czy tępa?— zapytał śmiejąc się z jej wypowiedzi.
— Czy. A teraz idziemy.— wzięła go za nadgarstek wyciągając z pokoju, a później domu. Czekał go trudny okres w życiu.

Szli dobre piętnaście minut by dojść do boisko, gdzie grała drużyna chłopaka. Jenny stała się duchem, więc jedynie szarowłosy ją widział.

— O... Hiroto co ty tu robisz?— zapytała Reina patrząc na różowookiego. Każdy w drużynie był zdziwiony jego przybyciem. Każdy Nie wiedząc, że na to wszystko patrzy sprawca pojawienia się Hiroto na treningu.

— Dobre pytanie....— mruknął, ale widząc pytające spojrzenia innych, w tym też wyczekujące albinoske.

— Przyszedłem na trening, w końcu gram w tej drużynie.— rzekł chłopak i wszedł na boisko. Każdy był zdziwiony jego postępowaniem, ale nie mieli nic przeciwko.

— A teraz współpraca, idioto!— krzyknęła w stronę Kiry, Jenny i pokazała kciuk w górę. On tylko westchnął i zaczął grać z drużyną znaczy starał się bo większość akcji to były jego popisowe numery, jednym słowem duch szczęścia się załamał. Drużyna była mile zdziwiona tą zmianą Kiry, że próbował się minimalnie dostosować, podobała im się ta zmiana i to bardzo, ale przed nim jeszcze długa droga.

××××××××

— Dobra, do zobaczenia jutro!— pożegnał się Tatsuya i poszedł do sierocińca. Hiroto usiadł na murawie i obserwował piłkę która stała nieruchomo przed nim.
— I co? Było tak źle?— zapytała dziewczyna kopiąc w jego stronę piłkę.

— No... mogło być.— odpowiedział jej obojętnie różowooki, ponieważ nie chciał przyznać, że podobała mu się gra ze znajomymi. Zawsze czuł dziwne ściskanie w brzuchu, gdy ktoś był dumny z jego współpracy z innymi.

— Wiem doskonale, że ci się podobało. Przede mną tego nie ukryjesz. Ale jednak nadal uważasz, że życie jest do niczego i do póki nie pomyślisz choć raz tak szczerze "fajnie jest mieć takie życie" nie opuszczę Cię na krok.— powiedziała uśmiechając się i siadając na przeciwko nastolatka. Ten jedynie jęknął cierpieńczo.

— Co by teraz...Już wiem!— rozpromieniła się i spojrzała na chłopaka.

— Co wiesz?— zapytał z lekką nutą strachu.

- Będę chodzić z Tobą do szkoły! Wtedy nie będziesz się bił i będę ci podpowiadać na testach i kartkówkach! Oczywiście w domu będę ci kazała się uczyć i pokażę ci, że starając się można osiągnąć wszystkie marzenia!— odpowiedziała mu z entuzjazmem. Nigdy nie pomagała w nauce, ale może zacząć.

— Ty chcesz mnie dobić? Czy pokazać "Piękne życie"?— zapytał opierając głowę na ręce.

— Pokazać piękne życie a teraz idziemy odrobić lekcję Hiroto.— rozkazała wstając i podskakując w marszu w stronę wyjścia z boiska.

— Jezuuu.— jęknął Kira i ruszył za nią.
— Duch szczęścia!— krzyknęła.
— No przecież wiem!— krzyknął w jej stronę wlokąc się do domu by wziąć zimny prysznic.

SIX HEARTS (六つのハート) IEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz