4. Tiara Przydziału

87 5 9
                                    

Na korytarzu, gdzie profesor McGonagall kazała mi czekać, co chwila słychać stłumione wiwaty dochodzące z Wielkiej Sali. Dziewczyny mówiły, że nie mam się czym denerwować, ale i  tak w środku cała się trzęsę. Kiedy  McGonagall pozwoliła mi nie zdejmować czapki podczas Ceremonii Przydziału, kamień spadł mi z serca. Oczywiście, na pewno inni będą się krzywo patrzeć, ale to i tak lepsze niż pokazywanie całej szkole moich zielonych włosów. W Durmstrangu niezbyt zachwyciły one innych uczniów, a nawet nauczycieli. 

— ... W tym roku pragniemy powitać w murach naszej szkoły nową uczennicę... — usłyszałam stłumiony głos Dumbledora. — Powitajcie Tiffany Robins! — powiedział, a wielkie, mosiężne drzwi same się otworzyły pozwalając mi wejść do pomieszczenia, które dotychczas skrywały. 

Powoli weszłam do ogromnej sali. Na środku znajdowały się cztery długie stoły, przy których siedzieli uczniowie, przyglądający mi się z uwagą i zainteresowaniem. W sali unosił się zapach dymu i wosku, który pochodził od mnóstwa zapalonych świeczek unoszących się pod wysokim sufitem. Cały czas wypatrywałam między zaciekawionymi uczniami, dziewczyn. Dostrzegłam je siedzące przy stole Gryfonów. Lily i Alicja uśmiechnęły się pokrzepiająco, a Dorcas ukradkiem do mnie pomachała. Niestety nigdzie nie zauważyłam Rebecci. W końcu znalazłam się przed stołem,  za którym zasiadali nauczyciele i dyrektor. McGonagall pokazała ręką na stołek, którego wcześniej nie zauważyłam. Nerwowo poprawiłam czapkę i  usiadłam na lekko chyboczącym się, drewnianym stołku, a McGonagall nałożyła na moją głowę jakąś starą, szpiczastą czapkę, którą zapewne była Tiara Przydziału. 

— Zgadłaś, choć nie nazwałabym się  starą. — odezwała się niespodziewanie Tiara. Nie miałam pojęcia, czy słyszy ją ktoś poza mną...

— Przepraszam... — szepnęłam najciszej jak umiałam.

— Nieśmiała i uprzejma... ale w Hufflepuff'ie marnowałabyś się, złotko.  Mhm... niezwykle inteligentna i kreatywna, ale czy w Ravenclaw'ie byś się odnalazła?  Rozsądek... lojalność  i głęboko odwaga skrywana...  O tak, tak ogromna odwaga! — mówiła Tiara, a ja zamknęłam oczy. — Tylko do jednego z czterech pasujesz lepiej niż do domu kruka...  GRYFFINDOR!

Salę wypełniły wiwaty Gryfonów oraz oklaski innych uczniów. Otworzyłam oczy i ruszyłam w stronę Lily i dziewczyn. Usiadłam pomiędzy rudowłosą a Alicją. Dorcas uściskała mnie przez stół, na którym pojawiły się różnorakie potrawy i napoje. 

— I co, było aż tak strasznie? — zapytała Alicja przytulając mnie.

— Nie było tak źle. — odparłam uśmiechając się.

— I nawet nie musiałyśmy przekupywać Tiary. — zauważyła z uśmiechem Lily.

— Masz rację, no chyba, że o czymś nie wiem? — zapytałam unosząc jedną brew do góry, tym samym wywołując śmiech u dziewczyn. — Gdzie jest Rebecca?

— Och, Rebecca siedzi tam... — powiedziała Dorcas wskazując na rudowłosą siedzącą obok jakiejś blondynki przy innym stole. — Jest w Ravenclawie.

Gryfonki zaczęły nakładać sobie na talerze ulubione potrawy, a ja rozejrzałam się dookoła. Uczniowie jedli rozmawiając i śmiejąc się, czym powodowali straszny hałas. Panowała tu zupełnie inna atmosfera niż w Durmstrangu. Tu było weselej, głośniej i bardziej kolorowo, ogólnie o wiele przyjemniej. Nałożyłam sobie na talerz niewielką ilość ziemniaków i sałatki. Kiedy podniosłam widelec z ziemniakami do ust poczułam czyiś wzrok na sobie. Dyskretnie się rozejrzałam i natrafiłam na oliwkowe tęczówki Remusa. Chłopak, gdy tylko spostrzegł, że mu się przyglądam, zmieszany spuścił wzrok, a ja wróciłam do posiłku. 

Stairs to the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz