Podniosłam się z tronu i zeszłam z podestu. Gwardia stała nieporuszona, wyprężona jak struna.
- Spocznij - oznajmiłam, ale nawet kiedy nie stali na baczność nadal byli strasznie sztywni.
Podeszłam do Jonathana i Audrey, którzy stali z boku.
-Bardzo dobrze przeprowadzona ceremonia, ma'am - pochwalił Jonathan. - Przekażę waszej wysokości, że pasowanie dobiegło końca.
Sekretarz ukłonił się i odszedł. Ruszyłam w kierunku drzwi, a trójka gwardzistów oraz ich kapitan podążyli za mną.
- Ile mam czasu przed audiencją? - spytałam Audrey.
- Trzy i pół godziny, wasza wysokość - odparła kobieta.
- Czy Loren jest obecnie w pałacu?
- Wraz z matką przybyły z samego rana. Rezydują w części dla gości, gdzie czekają na oficjalne spotkanie z księżniczką.
- Chciałabym je teraz odwiedzić. Sprawdź w którym pokoju są zakwaterowane i uprzedź je o mojej wizycie.
- Oczywiście - sekretarka zaczęła przeglądać swoje notatki, a następnie zajęła się telefonowaniem, więc odsunęła się o parę kroków.
Wtedy zwróciłam uwagę na świeżo upieczonych strażników. Jeden z nich wyprzedził mnie i szedł oddalony o kilka kroków z przodu, dwójka z tyłu, a krok ode mnie szedł kapitan.
Spojrzałam na niego.
- Czy to naprawdę konieczne?
- Co ma wasza wysokość na myśli? - Anderson przyspieszył tak, żeby się ze mną zrównać, ale nadal zachowywał bezpieczny dystans dwóch kroków.
- Jestem w pałacu, we własnym domu. Nie sądzę, żeby potrzebowała takiej obstawy. Chyba mogę czuć się tu bezpieczna.
- Zapewniam, że tak właśnie jest. Zgodnie z wytycznymi moim zadaniem jest ulepszenie systemu bezpieczeństwa, także w pałacu. Jestem pewien, że dojdziemy do porozumienia i dzięki współpracy będzie nam się dobrze razem pracowało. Jeżeli znajdzie księżniczka wolną chwilę, najlepiej jak najszybciej, przedstawię waszej wysokości nowy harmonogram pracy i zakres obowiązków gwardii i podyskutuję o określonych zasadach.
- Nie mogę się doczekać, kapitanie - odpowiedziałam, mając ochotę prychnąć. Nawet Jonathan nie mówi tak sztywno. Miałam wrażenie, że rozmawiam z robotem.
Chwile szliśmy w ciszy, a Anderson cofnął się z powrotem do tyłu. Chciałabym iść szybciej żeby ich nie spowalniać, ale wtedy zaczęłabym pewnie dyszeć ze zmęczenia. "Przecież to ty jesteś księżniczką" zbeształam się w duchu. "To oni dostosowują się do ciebie, nie ty do nich".
Chwilę później Audrey przekazała mi numer pokoju. Chwilę zastanawiałam się czy nie muszę pokierować strażników, ale to oni prowadzili i zdawali się wiedzieć gdzie idą.
- To nie jest wasz pierwszy dzień w pałacu, prawda? - spytałam strażników, niepewna, który z nich odpowie.
- Nie, wasza wysokość - odezwał się kapitan. - Kilka dni temu zostaliśmy przeniesieni do pałacu, w celu poznania jego rozkładu oraz uzgodnienia procedur.
Już myślałam nad kolejnym pytaniem, żeby zapewnić niezręczną ciszę, której tak nienawidziłam. Z Glennem i innymi strażnikami często żartowaliśmy. Może główny problem tkwił w tym, że w moim domu nigdy nie chodziłam ze strażnikami. Teraz czułam się jakbym chodziła po czyjejś posesji.
Wreszcie dotarliśmy do pokoju Loren i jej matki. Zapukałam i chwilę czekałam na odpowiedź. Wreszcie drzwi odtworzyła mi Loren. Kiedy tylko mnie zobaczyła w jej już i tak smutnych oczach pojawiły się łzy.
YOU ARE READING
W Służbie Jej Królewskiej Mości
FantasyCo by było gdyby nie było demokracji, a państwami wciąż władaliby królowe? Rodzinie królewskiej zagraża coraz większe niebezpieczeństwo. Rebelianci stają się coraz bardziej niebezpieczni. Księżniczka Aurelia doznaje tego na własnej skórze, kiedy po...