W barze panował nieprzyjazny, zgrzytliwy gwar rozmów prowadzonych pomiędzy lekko pijanymi klientami, którzy – jak się domyśliłam – musieli być czarodziejami. Zupełnie nie przeszkadzał im drażniący zapach stęchlizny i przeterminowanych jogurtów. Bawili się świetnie, a pośrodku całego zamieszania uwijał się niski, karłowaty mężczyzna z kilkoma kuflami piwa w ręku. Nie przejmował się, że napój wylewa się na jego podartą koszulę i sam wyglądał, jakby zdążył już nieco upić. Cedrik uśmiechnął się sztucznie, chcąc dodać mi otuchy, i poprowadził mnie w kierunku obskurnego stolika pełniącego rolę baru.
- Phil! – zawołał, a karłowaty człowieczek pochylił się z szacunkiem. – Chcę, żebyś przez następne siedem lat zapewniał tej dziewczynce wszystko, czego będzie kiedykolwiek potrzebowała – rzucił beztroskim tonem i wręczył barmanowi opasły woreczek wypełniony złotymi monetami.
Phil pokiwał głową z podnieceniem i wybiegł z baru w kierunku swojego tajnego schowka, w którym mógłby ukryć swój nowy skarb.
Cedrik skierował się w kierunku skrzypiących drzwi i zapewne opuścilibyśmy to okropne miejsce, gdyby nie pewna młoda czarodziejka, która zastąpiła nam wyjście i rozłożyła szeroko ramiona.
- Cedricu! – zawołała, przedzierając się mocnym głosem przez głośne beknięcie, które opanowało pomieszczenie. – Jak dobrze cię widzieć, przyjacielu...
Mój towarzysz wymusił uśmiech, który stał się szybkim grymasem i wyszedł na podwórze. Niestety, kobieta nie dała się tak łatwo zbyć, więc obie poszłyśmy w jego ślady.Miała na sobie spódnicę, która kojarzyła mi się z hawajskimi klimatami i puchową kamizelkę, na którą narzuciła dżinsową kurtkę. A myślałam, że to ja nie mam zmysłu modowego.
- Bardzo chętnie zostałbym i porozmawiał z tobą, Felicio, ale, jak widzisz, mam obowiązki na głowie – prychnął i otoczył mnie ramieniem. Niech będzie, mogę być bezimiennym obowiązkiem, byleby tylko ta kobieta zostawiła nas w spokoju.
- A cóż to za czarująca młoda dama? – zapytała ciekawie kobieta i nachyliła się nade mną z wyrazem twarzy przedstawiającym głęboką zniewagę. – Twoja córka? Siostra? Bratanica?
- Nazywam się Emmeline Carter – mruknęłam pod nosem i lekko się od niej odsunęłam.
- Ciekawe – rzuciła, odrywając chciwy wzrok od ziemi. – Bardzo ciekawe...
Nagle ona sama zaintrygowała mnie swoimi niejednoznacznymi słowami i zamglonym wzrokiem.
- Co jest takie ciekawe? – zapytałam szybko, licząc na to, że Cedrik zajęty był innymi sprawami.
- Czy znałaś może Kathorna Cartera? – szepnęła z zaciekawieniem. Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Czy znałam? Imię nie było mi obce i na pewno już kiedyś je słyszałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć, kim był Kathorn Carter.
- To bardzo popularne nazwisko. Do zobaczenia kiedy indziej, Felicio – pożegnał się ostatecznie Cedrik, przerywając naszą rozmowę, i podszedł do długiego muru, który zastawiony był kilkoma pustymi śmietnikami, które natychmiast zostały odrzucone na bok.
- Dokąd teraz? – zapytałam nieśmiało. Będziemy niszczyli wszystkie ściany po drodze za pomocą zaklęcia „bombardos"?
- Zapamiętaj cegłę – mruknął Cedrik, zupełnie ignorując moje pytanie. – Druga lewa od góry, trzy w dół i jedna w prawo, dwie w górę i siedem w lewo... – szepnął pod nosem i uderzył patykiem w odpowiednie cegły w murze. Starałam się nadążać za jego słowami. Druga lewa od góry, trzy w dół i jedna w prawo, dwie w górę i siedem w lewo... A może osiem? Albo w prawo? To zbyt skomplikowane. Po chwili w murze ukazała się dziura średniej wielkości, a Cedrik pociągnął mnie za sweter tak, że oboje wylądowaliśmy na brukowej ulicy.
CZYTASZ
Dziewczyna z Hogwartu - 1
Ficção AdolescenteEmmeline Carter prowadziła całkiem spokojne życie zrównoważonej, londyńskiej dziesięciolatki, do czasu swoich feralnych jedenastych urodzin. Czy coś tak bardzo oczekiwanego, może okazać się tak spektakularną porażką? Bo nagle do odludnionego domu je...