3

27 6 4
                                    

Wychodząc przeciągam się lekko, biorę Zuzę pod rękę i wychodzimy z galerii.
Spacerujemy długo, wspominamy stare czasy i śmiejemy się z akcji które przydarzyły nam się za czasów liceum. Czułyśmy tą wolność tak jak kilkanaście lat temu gdy byłyśmy jeszcze młodymi nastolatkami.
Zbliża się późny wieczór, mamy wracać same aczkolwiek mąż Zuzy postanawia podjechać pod centrum i przy okazji zabrać nas do domu.
W pewnym momencie przychodzi mi do głowy myśl, że może coś przed nią ukrywać gdyż zachowuje się strasznie nerwowo jakby chciał żeby coś pozostało w tajemnicy, ale nie zagłębiam się w tym dłużej, nie chcę się mieszać w ich życie prywatne, kiedyś dostałam za to ostro po głowie. Jedziemy boczną trasą a za nami jakieś czarne BMW, na początku nie zwracam na to uwagi, nie mam powodów. Jednak po jakimś czasie Adrian zaczyna się odwracać, dosłownie co sekundę, martwi to i nas, odwracamy się. W tym samym czasie uderza w nas jakiś samochód...
Robi mi się nie dobrze, mam halucynacje, widzę wszystko z wypadku, męża w szczególności, leży nie przytomny, po jego rękach spływa krew. 
-Hubert! Ocknij się!- wpadam w szał, zaczynam panikować, po samochodzie rozchodzi się mój krzyk zmieszany z płaczem, rzucam się, widzę go...
-Żyj!!! Proszę, obudź się!!! Błagam, nie rób mi tego!!!- krzyczę głośno, widzę jak umiera, jak wykrwawia się a ja nie mogę nic zrobić...
Odzyskuje przytomność cała spocona, zamiast Huberta siedzi Adrian i Zuza, cali i zdrowi. Zuza klepie mnie po policzkach i macha ręką przed twarzą.
-Halo, Klara! Słyszysz mnie?!- ledwo oddycham, jestem w szoku. 
-Tak... Co się właśnie stało? Nie wiem...
-Dzięki bogu, dam ci wody.- podaje mi butelkę wody mineralnej z bagażnika i uspokaja. 
-Wyjdźcie z samochodu, policja zaraz będzie.- podpieram się siedzeniem i wychodzę na świeże powietrze, biorę głęboki oddech i schodzę na chodnik. Rozglądam się dookoła i próbuję ustalić co się właśnie stało. Doszło do wypadku, samochód z tyłu jechał za szybko i nie zdążył się zatrzymać. Spoglądam na cień wychodzącego mężczyzny z auta, który idzie w moim kierunku, tętno przyspiesza.
-Uważaj lepiej.- szepcze z nienawiścią, nasz kontakt wzrokowy utrzymuje się dosyć długo. Te oczy... To jest on, mężczyzna w którego to ja uderzyłam kilka lat temu, jego najprawdopodobniej partnerka zginęła na miejscu, on przeżył. Nie wiem co o tym myśleć, być może po prostu zwariowałam...
Policja przyjeżdża na miejsce gdzieś 20 minut po zdarzeniu, czekaliśmy dosyć długo jak na wypadek, kończy się ta cała procedura, spisywanie itd., więc możemy wracać do domu. Samochód nie jest w dobrym stanie, decydujemy się więc przejechać się tramwajem. Każde z nas jest w szoku, z tą różnicą, że ja jako jedyna nie mogę opanować myśli, boję się wychodzić na ulicę. Boję się, że ten człowiek będzie chciał się zemścić, że będzie bezwzględny wobec mnie i Zuzy. Ledwo wychodzę z komunikacji miejskiej i wchodzę do mieszkania a co mówić o dalszym funkcjonowaniu, czekał mnie nie zapomniany rok, szkoda tylko, że bardziej w negatywny sposób. 
***

Wychodzę z łazienki z ręcznikiem na włosach, mam już wchodzić do kuchni kiedy słyszę, że Adrian rozmawia przez telefon, ale nie jest to zwyczajna rozmowa...
-No tak... Spoko, pasuje mi... Może być... Spokojnie, Zuza się o niczym nie dowie.- Mówi to nadzwyczajnie cicho, ten człowiek ewidentnie coś ukrywa, postanawiam wkroczyć do akcji.



PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz