4

23 6 5
                                    

-W co ty grasz?!
-Ciszej, Zuza usłyszy...
-A czego ma niby nie słyszeć?
-To nie tak jak ci się wydaje.
-No więc słucham? Uwierz, nie mieszałabym się w wasze sprawy gdyby nie to, że Zuza to moja przyjaciółka i zależy mi na tym żeby układało się jej w życiu jak najlepiej.
-Zuza ma za kilka dni urodziny, planuję niespodziankę. To wszystko? Nie rozumiem po co ta cała afera.- opadam na kanapę z ulgą.
-Bardzo cię przepraszam, po prostu brzmiało to tak jakbyś coś przed nią ukrywał. Powodzenia życzę.-wstaję, klepię go w plecy i wychodzę.
Na chwilę jednak zatrzymuję się przy drzwiach aby upewnić się o czym rozmawia.
-No już jestem, słuchaj. Muszę kończyć, jej przyjaciółka usłyszała tą rozmowę i prawie wszystko wyszło na jaw.- Nie mylę się, miałam przez chwilę klapki na oczach i uwierzyłam w te jego bajeczki. Mam już wchodzić, ale decyduję się, że będę grać na zwłokę i zacznę go obserwować z dokładnością przez jakiś czas. 

Jest późna noc, nie mogę zasnąć. Leżę w ciszy i myślę. Myślę nad sensem ludzkiej egzystencji, nad sensem własnego życia. Zastanawiam się kto i jaki plan miał czyniąc mnie takim a nie innym człowiekiem. Bo przecież to wszystko mogło się nie wydarzyć, mogłam teraz leżeć wtulona w Huberta, cieszyć się życiem i dostrzegać pozytywy a jednak mimo wszystko zostałam sama.- Po moim policzku spływa łza, wycieram ją zanim znajdzie się na kocu.- Może to wszystko ma jakikolwiek sens, może czeka mnie lepsze jutro. Może obudzę się z chęciami do życia, wstanę z łóżka pełna energii i zacznę działać? Uśmiecham się sarkastycznie, nawet ja w to nie wierzę, nie wierzę, że moje życie znajdzie jeszcze jakikolwiek sens. Tym razem łzy lecą strumieniem, wycieram je ponownie odpędzając jednocześnie bolesne myśli... 


Wstaję z łóżka, gdyż i tak już nie zasnę i udaję się w kierunku kuchni. Odkręcam kran i obmywam rozpaloną nie wiem właściwie od czego twarz wodą. Czuję ulgę, sięgam po słuchawki i decyduję się na spacer po świeżym powietrzu, czuję, że zrobi mi to dobrze. Otwieram drzwi a przynajmniej mam taki zamiar, do kuchni w tym samym momencie wchodzi Zuza.

-Gdzie wychodzisz o tak późnej porze?- mówi z lekką frustracją. Spoglądam na nią bezsilnie mówiąc tylko:

-Idę się przejść.- prędko zamykam za sobą drzwi mając nadzieję, że Zuza nie przejmie się tym jakoś mocno i pójdzie spać.

Schodzę po skrzypiących schodach i wychodzę na świeże powietrze. Rozglądam się wokoło upewniając się przy tym, że nic mi nie grozi. Nakładam słuchawki i lekkim truchtem biegnę przed siebie. Mijam bloki mieszkalne, wszyscy już śpią, co potwierdzają zgaszone światła. Jednak w jednym z okien stoi dziewczynka mniej więcej w wieku 10 lat. Widzę w jej oczach smutek, tak jakby w jej domu działo się coś nie przyjemnego. Tak naprawdę to patrzę na siebie, na dziecko któremu odebrano co najważniejsze, rodziców... Na mojej szyi zwisa naszyjnik z komunii od babci, dotykam go aby upewnić się, że go nie zgubiłam. Przypomina mi on o rodzicach i o rodzinie, ale mimo wszystko nie czuję smutku, wręcz przeciwnie. Czuję ciepło które ogarnia moje serce, przed oczami mam wszystkie miłe wspomnienia. Kilkadziesiąt lat temu spacerowałam tak z tatą, zawsze wpajał mi dobre wartości, uczył jak żyć i się nie poddawać,w tym momencie słyszę jego słowa w głowie "Pamiętaj, jeśli ci na czymś zależy to walcz o to zawsze i wszędzie za wszelką cenę", daje mi to wiele do myślenia, zawracam i biegnę w stronę bloku pełna podziwu jakiej zmiany doznałam w tak krótkim czasie. Otwieram drzwi i wchodzę do mieszkania, rozpoczyna się nowy rozdział mojego życia...


*Ogólnie to zmieniłam czas na rzeczywisty gdyż uznałam, że dzięki temu będzie się to czytało lepiej, jeśli spodobał wam się ten rozdział to zostawcie voted i komentarz, to największa motywacja jaką mogę od was otrzymać♥!*

PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz