Koleje losu

89 9 2
                                    

     Promienie słońca łaskotały zaspaną twarz dziewczyny. Wdarły się do pokoju i wesoło tańczyły na podłodze, gdy delikatny wiaterek poruszał liśćmi drzewa rosnącego za oknem. Szumiał w nich tak wprawnie, jak artysta od lat grający na instrumencie.

     Powoli otworzyła zaspane oczy. Zamrugała nieprzytomnie. Dopiero po chwili w jej głowie przewinęły się obrazki z poprzedniego wieczoru. Jak oparzona, zerwała się z łóżka i przemierzyła wzrokiem skąpany w porannych promieniach słońca pokój, po czym z niepokojem spojrzała na siebie. Miała na sobie piżamę, ale przecież nie pamiętała, żeby się w nią przebrała, bo nie przypominała sobie nawet powrotu. Wszystko było na swoim miejscu. Słońce wstało jak każdego dnia, na ulicy zabiegani ludzie podążali do pracy, a ona spała we własnym łóżku. Jakby nic się nie wydarzyło.

     — Blaise!

     Przypomniała sobie. Przecież mógł zginąć!

     Szybko wystukała jego numer na klawiszach telefonu i połączyła się. Każdy sygnał jakby wbijał jej szpilki w serce.

     — Halo?

     Usłyszała znajomy, zaspany głos.

     — Blaise!

     Kamień spadł jej z serca. Nie umiała powstrzymać emocji.

     — Coś się stało? — zapytał niemrawo. Na moment zapadła cisza, która z każdą sekundą wyrywała chłopaka z otumanienia i napełniała go niepokojem.

     — Stęskniłam się — wymamrotała speszona. — O której kończysz pracę? Spotkamy się?

     — Dzisiaj akurat wychodzę wcześniej, o trzynastej.

     — Wpadnę po ciebie. Obudziłam cię? — zaśmiała się, udając głupią. Dobrze wiedziała, że nie lubił, gdy ktoś budził go telefonami.

     Blaise westchnął ciężko.

     — W sumie powoli miałem już wstać. O, słyszysz?

     Po drugiej stronie rozległo się ciche, miarowe pikanie budzika.

     — No, to nic. Wszystko wiem. Do zobaczenia, skarbie.

     — Pa.

     Rozłączyła się i zamknęła oczy w przypływie emocji. Coś było nie tak, jednak nie potrafiła ocenić sytuacji. Może to wszystko po prostu jej się przyśniło?

     — Nie daj się zwariować — mruknęła do siebie.

     Wszystko było wielką niewiadomą. Miała wiele pytań, na które zapewne nie uzyska odpowiedzi. Dlaczego po kilku miesiącach czarowania nagle wszystko prysnęło, jakby nigdy nic? Gdzie ranny ptaszek Greg, który zawsze wyprzedzał budzik? Czy pokonała Lucyfera?

     — Różdżka.

     Przypomniała sobie. Skoczyła do spodni, przewieszonych przez krzesło. Miała je na sobie wczorajszego wieczoru. Do paska przypięty był futerał, w którym zawsze trzymała treningową różdżkę. Drżącymi rękami odpięła zatrzask. Niestety, niczego tam nie znalazła. Zastygła w zastanowieniu, a jej wzrok padł na stół. Żółtawy rulonik starego pergaminu na stole przykuł jej uwagę. Zdjęła kasztanową wstążkę, rozwinęła rolkę i przeczytała:

     Droga Księżniczko.

     Dziękujemy ci za pomoc w pokonaniu Księcia Ciemności, za determinację oraz wkład w doskonaleniu siebie i swoich umiejętności.

Anioł Ciemności Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz