5

491 25 22
                                    

Tak jak powiedziałem tak i zrobiłem. Musiałem się pożegnać z kumplami. Całą noc piłem z Seth'em, Aaron'em i Dylanem na dachu najwyższego wieżowca w mieście. Do domu wróciłem chwilę przed świtem. Wczołgałem się do swojego pokoju i zamiast walnąć się na łóżko i iść spać, wziąłem się za pakowanie. Gdy skończyłem układać ciuchy i buty w walizce i w pudełkach, wziąłem się za kitranie między ciuchami zielska i broni z amunicją. Do pudełek schowałem kilka książek, mój dziennik, szkicownik i kilka badziewi, które pewnie i tak mi nie będą potrzebne, ale które warto wziąść. Spakowałem też słuchawki, ładowarkę do laptopa i piłkę. Gdy wszytko zapakowałem to udałem się do łazienki wziąść szybki zimny prysznic. Podłączyłem tylko telefon do ładowarki i powerbanka i szybko zasnąłem.

Nie minęły dwie godziny jak musiałem wstać, gdyż budził mnie młodszy brat.

- Co jest? -spytałem śpiacym głosem.

- Wstawaj i chodź na ostatnie śniadanie, bo zaraz jadę.

Momentalnie się rozbudziłem i w samych bokserkach zszedłem do kuchni gdzie już wszyscy siedzieli przy śniadaniu.

- Dzień dobry. -rzuciłem zasiadając obok Huberta przy stole i zaczynając jeść.

- Jak się bawiłeś z chłopcami? -spytała zatroskana mama, na co się uśmiechnąłem lekko.

- A dobrze, trochę popiliśmy i pogadaliśmy. Seth jest załamany bo teraz on na ten czas musi być przewodniczącym, a nie wiem czemu boi się wujka Maćka. -zaśmiałem się na wspomnienie.

- Cieszę się że dobrze się bawiłeś. Przez Ciebie Sebek nie mógł spać i chciał jechać Ciebie szukać już w pewnym momencie.

- Przecież nie miałem włączonego telefonu, poza tym mówiłem że muszę się pożegnać.

- Dla mamy bardziej chodziło o to, że mimo wszystko rodzic to rodzic i martwić się i tak będzie. -rzucił Igor jedząc jajecznice. Pierwszy raz coś tak nie głupiego powiedział.

- Czaje.

- O której właściwie wróciłeś? - spytał młody, a ja go poczochrałem po włosach.

- Sam nie wiem, słońce dopiero wstawało.

- 4 rano to dla Ciebie dopiero, gdy o 7 mamy wyjeżdżać? Mam nadzieję że chociaż zdążysz się w godzinę spakować. -rzucił tato spoglądając wymowie na mnie.

- Jestem już spakowany.

- Hubert, nie musiałeś pakować brata. Sam by sobie poradził. -rzucił do czternastolatka, na co zaniemówiłem.

- Sam się spakowałem. -wyznałem dumnie jedząc bekon.

- Najebany się pakowałeś? -spytał w ciężkim szoku Czekaj, na co przytaknąłem.

- To polecam Ci sprawdzić co zapakowałeś. -stwierdził ojczym śmiejąc się.

Tak jak Igor powiedział, tak i zrobiłem. Sprawdziłem bagaż i nie zrobiłem pomyłki, wszystko dobrze zapakowałem. Ubrałem się szybko i umyłem zęby. Wziąłem jeszcze deskorolke i zacząłem znosić rzeczy do samochodu. Tato uparł się że moje maleństwo zostaje i jedziemy jego mercem. Z żalem w sercu musiałem się zgodzić. Gdy zniosłem rzeczy wziąłem jeszcze telefon z ładowarką, laptopa i szlugi z zapalniczką i portfel z kluczami. Wsadzilem podręczne rzeczy na fotel pasażera. Kolejno wprowadziłem moje Subaru do garażu i zamknąłem je.

Pożegnałem się z mamą, bratem i Igorem po czym wsiadłem z tatą do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Mama z Hubertem wyjechali zaraz po nas. Podłączyłem słuchawki do laptopa i włożyłem je do uszu, by na laptopie odpalić netflixa i obejrzeć kolejny odcinek serialu. Ułożyłem się wygodnie w fotelu i z czasem zasnąłem.

Obudził mnie tato mówiąc, że idziemy do baru coś zjeść. Przeciagnałem się leniwie zabierając ze sobą paczkę fajek i telefon. Gdy tylko wyszedłem z samochodu odpaliłem papierosa, po czym poczestowałem tatę. Stanęliśmy pod barem paląc fajki.

- Jak tam z mamą? Rozmawiała z Igorem? -spytalem spoglądając na Czekaja.

- Chyba nie.

- Szkoda, liczyłem że się rozwiodą i będziesz mógł zająć Igora miejsce.

- To nie jest takie proste. Ot tak nie zajmę Bugajczyka miejsca.

- Szkoda, bo on Twoje zajął. -westchnąłem gasząc peta w popielniczce, poczym weszliśmy do knajpy. Udałem się prosto do baru skąd zabrałem menu i usiadłem przy stoliku w rogu sali. Tata zają miejsce naprzeciwko mnie. Przejrzałem szybko kartę poczym oddałem ją ojcu.

- Dla mnie będzie podwójny burger, frytki i stek lekko krwisty, a do tego duża i zimna coca cola. -podyktowałem zamówienie, które tato poszedł złożyć. Po chwili wrócił z moją colą, a sobie wziął sok pomarańczowy.

- Powinieneś ograniczyć fastfoody, przed Tobą ciężkie treningi. -wyznał ojciec pijąc swój sok.

- O czym Ty mówisz?

- Rano do szkoły, popołudniem trenujesz, a wieczór i noc masz dla siebie. Do domu maksymalnie wracasz o północy. A potem znów szkoła, treningi i tak w kółko. Rozumiesz?

- Powaliło Cię? -spytałem będąc w ciężkim szoku.

- Nie. Takie są u mnie zasady. I musisz się do nich dostosować. -rzucił ojciec na co ja wywróciłem oczema, po czym kelnerka przyniosła nasze zamówienie.

Gdy zjedliśmy od razu ruszyliśmy w dalszą drogę.

- Daleko jeszcze? -spytałem na co tato zaprzeczył ruchem głowy.

- Nie. Jeszcze z pół godziny drogi. -oznajmił 38-latek na co przytaknąłem głową i zająłem się podziwianiem widoków.

Gdy tylko dojechaliśmy do ojca willi, ten pokazał mi mój pokój i łazienkę, do której rozpakowałem kosmetyki. W szafie starannie poukładałem ubrania. Broń wrzuciłem do pudełka i wsunąłem pod łóżko zostawiając jedynie pod poduszką swojego Magnuma. Książki i dziennik poukładałem na szafce i biurku. Udałem się do łazienki by wziąść szybki prysznic. Ubrałem na siebie pierwsze lepsze ciuchy i biorąc ze sobą telefon, fajki i zapalniczkę w kieszenie, a w rękę deskorolke udałem się zwiedzać resztę tego zamku. Dziwne było to, że niektóre drzwi były zamknięte na klucz, tak samo z wejściem do piwnicy.

- Wychodzę! -krzyknąłem ubierając buty, w między czasie wyłonił się ojciec że swojego gabinetu.

- Zaczekaj! Chcę Ci kogoś przedstawić. -za Sebastianem pojawił się wysoki brunet, na oko kilka lat starszy. Jego ręce, jak i szyję, oraz nieliczne miejsca na twarzy pokrywał tusz. Od razu pomyślałem że to ktoś od ojca z gangu. Chłopak miał tunele w uszach i kolczyk w brwi i wardze. Był dosyć przystojny jak na gangstera.

- Synku, to jest Michael, Twój ochroniarz. Michael to jest Marcel, mój syn. -ojciec przedstawił nam sobie, na co uścisnąłem dłoń chłopaka.

- Więc co od teraz on będzie moim cieniem? Ja się tak nie bawię. -oznajmiłem wkurzony.

- Nie synu, Michael nie będzie Twoim cieniem, po prostu w szkole będzie miał Cię na oku, jak i wszędzie gdzie wychodzisz, więc tak czy siak wychodzicie razem. Dlatego radzę się zakumplować.

- Pokurwiło Cię doszczętnie.

- Może tak, po prostu dbam o Twoje bezpieczeństwo. Michael zaprowadź Sebastiana do garażu i niech sobie jakieś auto jak i motor wybierze. -oznajmił ojciec, na co zagryzłem żeby i udałem się za chłopakiem w stronę garażu.

Moim oczom ukazało się wiele samochodów jak i motorów. To już wiem dlaczego ojciec za każdym razem przyjeżdżał innym autem i skąd ma tyle floty. Wybrałem Chevroleta Camaro jak i Kawasaki Ninje ZX 900 C. Chłopak dał mi dwa klucze na wyłączność.

- Wskakuj. -rzuciłem do ochroniarza zasiadając za kółkiem ciemno fioletowego z białymi sportowymi pasami auta. Wyjechałem szybko z garażu, a jeszcze szybciej pognałem drogami Dallas.

Jaki Ojciec Taki Syn  |  White 2115Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz