8

399 17 6
                                    

Minęły dwa tygodnie odkąd zerwałem wszelkie kontakty z gangiem węży, w tym z moją ukochaną. W ciągu tych dwóch tygodni wiele się zmieniło. Już nie jestem tym samym chłopakiem. Zmieniłem się tak bardzo, że sam siebie nie poznaję, ale może to i lepiej. Nie mam pojęcia, ale przynajmniej tato jest szczęśliwy że daję z siebie sto procent na treningach, że chodzę do szkoły i mam dobre oceny, że złapałem dobry kontakt z Dustym, oraz że mniej się kłóce z nim. Mama z Hubertem wracają do Igora. U niego też bardzo dobrze z tego co słyszałem. Znalazł pracę i ponoć się ogarnął i skończył z narkotykami. Wszystko zaczęło się układać. Ale z tego wszystkiego coraz bardziej tęskniłam za Molly i coraz bardziej zamykałem się w sobie. To wszystko wyprało mnie z uczuć. Już nie byłem wesołym chłopakiem, który ciągle miał kłopoty i odwalał przypały. Stałem się jakimś robotem, bo maszyna nie może czuć. Jest zrobiona po to by wykonywać polecenia i żyć według zaprogramowania. Tak i jest ze mną szkoła, trening, sen, szkoła, trening, sen. Monotonność mnie pochłonęła. Z tego wszystkiego jest fajny plus, a w zasadzie dwa plusiki. Jednym jest Abigail, z którą złapałem bardzo dobry kontakt i się kumplujemy, jest częstym gościem w moim domu i na odwrót. Wielkim zaskoczeniem dla mnie był fakt że, Abi jest córką Dustyego. Dobrze że nie musze jej bić na treningach, tylko jej ojca. A drugim plusem jest Vanessa, którą poznałem w szkole. To bardzo ciekawa i mądra osoba. W sumie to tylko z nią w szkole złapałem tak dobry kontakt, nie licząc chłopaków których już znałem. Jest jeszcze Josh. Josh to rok starszy chłopak który kibluje klasę. Razem z nim i Van tworzymy paczkę. Nie jest w sumie aż tak źle.

Obudziłem się po 10, wkońcu sobota. Przeciągnąłem się leniwie i zwlokłem się z łóżka od razu udając się pod prysznic.

Umyty po długiej kompieli podszedłem do szafy. Ubrałem bokserki i zwykłe czarne dresy, do tego czarne skiety i w tym samym kolorze adidasy, oraz wziąłem ze sobą biały t-shirt i telefon, by gotowym zejść na dół. W salonie siedział tato z papierami rozłożonymi na ławie. Przysiadłem obok niego na kanapie.

- Hej. Co działasz? -zagadałem ciekawy spoglądając na papiery, to były chyba jakieś akta.

- Hej. Praca. A Ty co tam? Wychodzisz gdzieś dziś?

- Nie, właśnie się nudzę. Nie mam nic ciekawego do roboty.

- Jeśli chcesz to możesz dziś jechać ze mną do siedziby i zobaczyć jak to wszystko wygląda od środka.

- Naprawdę? -spytałem zszokowany, gdyż wcześniej twierdził, że jeszcze nie pora i że dopiero mnie zabierze gdy przejdę szkolenie i oficjalnie będę w gangu.

- Tak. Niedługo szkolenie, a jesteś moim synem, więc stwierdziłem że a co mi tam szkoda? Zresztą parę osób już znasz, więc na lajcie. -wyznał spoglądając na mnie.

- No dobrze. Kiedy jedziemy?

- Ty zjedz śniadanie, a ja ogarnę szybko dokumenty.

Tak jak Sebastian powiedział tak i zrobiłem. Zjadłem szybko tosty, poczym wrzuciłem na siebie koszulkę, wziąłem telefon i nim się obejrzałem siedzieliśmy w samochodzie jadąc w nieznanym mi kierunku. Po nie dłużej niż 20 minutach szybkiej jazdy wyjechaliśmy na podziemny garaż ogromnej willi. Nie spodziewałem że tak dobrze może wyglądać siedziba. Myślałem że to jakieś obskurne miejsce, a jednak się myliłem. Po zaparkowaniu wśród setek samochodów udaliśmy się do windy.

- Na pierwszym poziomie jest coś w rodzaju salonu, kuchni, jadalni, baru i łazienki. Na drugim, trzecim i czwartym piętrze są pokoje. Na piątym piętrze jest mój gabinet i Dustyego, oraz sala konferencyjna. A sala treningowa, strzelnica i magazyn jest pod dwupoziomowym parkingiem, czyli na - 3. My jedziemy na górę.

Szybko znalazłem się w gabinecie ojca. Duże biurko, a przy nim trzy fotele, w jednym rogu pokoju stała czarna kanapa i dwa fotele, a do tego ława, na przeciwko na ścianie wisiał duży telewizor. W drugim rogu gabinetu znajdował się duży regał z segregatorami, a obok stały cztery metalowe szafki, które miały szuflady. Podeszłem do jednej z nich i zajrzałem do środka. Coraz więcej akt. Tato zasiadł za biurkiem i zaczął rozkładać papiery i grzebać w komputerze.

- I to tyle? Mam siedzieć i patrzeć jak ogarniasz te papiery?

- Jeśli chcesz to pozwiedzaj. -odparł nawet na mnie nie spoglądając. Przewróciłem oczami i wyszedłem czym prędzej idąc przed siebie korytarzami.

Wokół mnie przewijało się sporo osób, większość na mnie dziwnie zerkała, a reszta prawdopodobnie nawet nie zwróciła uwagi. Nagle zauważyłem chłopaka z mojej szkoły i to jeszcze tego co robił laski na moją furę. Na wspomnienie zaśmiałem się pod nosem, a chłopak na mnie spojrzał i podszedł.

- No, no nowy. Nie sądziłem że jesteś w gangu. -rzucił, a ja prychnąłem pod nosem.

- Bo nie jestem. -odparłem pewny siebie, a chłopakowi normalnie szczęka opadła, wszyscy ludzie będący na korytarzu na mnie spojrzeli.

- To nie możliwe. Skoro tutaj jesteś to musisz należeć do gangu.

- Ale nie należę! Widzisz u mnie tatuaż gangu? No raczej nie, więc się odwal. -pokazałem mu przedramie na którym każdy członek gangu ma ten sam tatuaż. Chciałem ruszyć dalej, ale chłopak złapał mnie za bark. Wkurzyłem się że ktoś mnie zatrzymuje, więc wykręciłem mu z łatwością rękę i kilkoma ciosami powaliłem go na ziemię. Podeszła do mnie Abigail.

- O Marcel! Wszystko wporządku? -spytała patrząc na chłopaka pode mną.

- Jasne, tylko się poznajemy.

- Tak. Chodź ze mną oprowadzę Cię. -wyciągnęła rękę w moim kierunku, ale wstałem bez jej pomocy, by na koniec sprzedać jeszcze dla chłopaka kopniecie w żebra. Mój wzrok przeleciał po ludziach obecnych przy całej akcji, patrzyli na mnie wrogo. Na koniec mój wzrok zatrzymał się na przyjaciółce.

- Nie, dzięki. Wolę być tam gdzie mnie chcą. -rzuciłem kierując się do windy.

- No nie świruj, Marcel! -dziewczyna wołała za mną, a ja weszłem do windy.

- Jest weekend i mam wolne od tego całego cyrku, więc zamierzam korzystać. A i przekaż dla Sebka, że zabieram auto, by wydostać się z tej dziury. -pomachałem kluczykami od samochodu, a po chwili winda się zamknęła i jechałem na parking. Szybko znalazłem auto, wsiadłem, odpaliłem i ruszyłem w kierunku miasta. Czas wkońcu dobrze wykorzystać wolne. Z tą myślą bardzo szybko dotarłem do domu. Auto zapakowałem w garażu i weszłem do domu. Udałem się do swojego pokoju i się przebrałem. Ubrałem na siebie czarne jeansy, moje glany 20, czarną koszulkę Iron Maiden, zielono - czarną koszulę w kratę przewiesiłem w pasie i zarzuciłem skurzaną kurtkę na siebie. Ułożyłem włosy i umyłem zęby. Do torby sportowej zapakowałem kilka ciuchów, broń i ładowarkę. Splówe wsadziłem za pasek od spodni i zszedłem na dół. Napisałem dla Sebka kartkę że wyjeżdżam i by był spokojny, wrócę. Zostawiłem ją na blacie w kuchni. Wyszedłem z domu zamykając go. Poszedłem do garażu zasiadając za kierownicą mojego Camaro i szybko ruszyłem w drogę, torbę rzucając na tylnie siedzenia. Pora nadrobić zaległości. Z tą myślą jechałem do celu.

Jaki Ojciec Taki Syn  |  White 2115Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz