Obudził mnie powiew zimnego powietrza. Otworzyłam oczy i patrzyłam na Victora trzymającego moją kołdrę.
- Co ty wyprawiasz? - spytałam wkurzona.
- Budzę cię.
- Są jeszcze wakacje! - odpowiedziałam i wstałam po kołdrę. Wyrwałam mu ją z rąk i położyłam się ponownie do łóżka. Zdążyłam owinąć się nią jak naleśnikiem, gdy Victor znów mi ją zabrał. Wstałam z łóżka jeszcze bardziej wkurzona.
- Oddaj mi ją. - zagroziłam.
- A jak nie to co? - zadrwił.
- To.
W tym samym momencie rzuciłam się na niego i walczyłam o kołdrę. Niestety trzymał ją mocno. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie i spróbowałam znów. Bez powodzenia. Wyszłam więc z pokoju i poszłam do tego obok. Zatrzymałam się w progu i zaniemówiłam.
- Co to ma być? - spytałam Victora, który stał za mną.
- Żeby być jak najbliżej ciebie, dostałem pokój obok.
Odwróciłam się do niego i rzuciłam gniewnie.
- Nikt mi o tym nie powiedział!
- A interesowało by cię to? - z trudem musiałam przyznać mu rację.
- Po co mnie obudziłeś? - spytałam wracając do swojego pokoju.
- Twój tata chciał, abyś kupiła dzisiaj wszystko, co potrzebne do szkoły.
- A do czego jesteś potrzebny ty? Robisz za budzik? - rzuciłam ironicznie.
- Jako twój ochroniarz robię różne rzeczy. Będę cię ochraniał, ale również zawoził, wychodził z tobą na zakupy, do znajomych, do szkoły...
Spojrzałam na niego nie dowierzając.
- To jesteś ochroniarzem czy niańką?
- Nazywaj to jak chcesz. - powiedział siadając na moim łóżku i wyciągając sobie nogi.
- Nie pozwalasz sobie na za dużo?
- Szykuj się. - zmienił temat.
- To wyjdź. Chciałabym się ubrać i pomalować.
- Zostanę. - rzucił i chyba nieświadomie uniósł lekko kącik ust, jakby bawiła go ta cała sytuacja.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Pierwszy raz widzę u niego coś na wzór uśmiechu. On jakby czytając mi w myślach, od razu zdjął go z twarzy.
- Co na to powiedziałby mój tata? Myślę, że nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że patrzysz na jego córkę, kiedy się przebiera.
- Jeśli chcesz to idź teraz do niego. Tylko nie wiem, czy to coś zmieni. Masz łazienkę w pokoju. Możesz tam się przebrać. - wymownie spojrzał na drzwi do łazienki.
- To jest mój pokój i mogę robić w nim co chcę. Przykładowo się ubierać. Może ty chcesz wyjść do łazienki poczekać? - wskazałam palcem na drzwi.
- Szykuj się. - powiedział ignorując moją wypowiedź. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale rozzłościła mnie ta cała sytuacja.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne jeansy oraz białą bluzkę na ramiączka z koronką w dekolcie. Spojrzałam wymownie na Victora czekając aż wyjdzie. On jednak się nie ruszał. Mając nadzieję, że to go wystraszy, zaczęłam powoli zdejmować koszulkę od piżamy. Stałam już w samym staniku. Spojrzałam na Victora, czy wychodzi. On jednak patrzył na mnie nawet tego nie kryjąc. I to z obojętnym wyrazem twarzy! Złapałam za spodenki patrząc mu w oczy z wyzwaniem. Nie dało to nic, więc je również zdjęłam. Stałam tak przed nim tylko w staniku i majtkach. Cieszyłam się, że akurat miałam na sobie swój ulubiony komplet z bordowej koronki. Victor błądził swoim wzrokiem po moim ciele. Na końcu spojrzał mi w oczy. Przeraziłam się, gdy zobaczyłam co się w nich kryje. Pożądanie...?Szybko się opamiętałam i chwyciłam swoje rzeczy wbiegając do łazienki.
- Idiotka. - mruknęłam do siebie. Co ja sobie myślałam? Chciałam go wystraszyć. Zmusić tylko do wyjścia z mojego pokoju. A tymczasem zrobiłam przed nim niezły pokaz i uciekłam. No idiotka...Zakluczyłam drzwi i ubrałam się w łazience. Rozczesałam i upięłam włosy w wysoki kucyk. Nie pozostało mi nic innego oprócz pomalowania się. Toaletka jednak znajduje się w moim pokoju. Pokoju, gdzie przed chwilą rozebrałam się i gdzie siedzi Victor. Co ja sobie myślałam?
Wzięłam głęboki oddech i cała zawstydzona wyszłam z łazienki. Nie patrząc na niego usiadłam do toaletki.
W połowie robienia sobie makijażu nie wytrzymałam i odwróciłam się do niego.
- Możemy chociaż udawać, że to się nigdy nie wydarzyło? - spytałam uciekając od niego wzrokiem.
- Możemy o tym nie mówić. Ale co się stało, to się nie odstanie. Pamięci mi raczej nie usuniesz. - powiedział poważnie, ale jego oczy znów się śmiały.
- Jesteś tego pewien? - z całych sił próbowałam zabić go wzrokiem, ale na marne - Bawi cię to?
- Szczerze? - spytał, a jego kąciki ust minimalnie podniosły się do góry. - Tak. Było to nawet zabawne, jak chciałaś mi coś udowodnić. Dać Ci radę? - spytał, na co tylko uniosłam brwi. - Następnym razem jak będziesz chciała mi coś udowodnić, nie uciekaj z piskiem do łazienki. - mrugnął.
Po tych słowach starał się powstrzymać uśmiech, ale marnie mu to wychodziło. Miał ze mnie niezły ubaw. Nic dziwnego, zachowałam się niedorzecznie dziecinnie.
- Nie uciekłam z piskiem do łazienki. - oburzyłam się.
- Wybacz, uciekłaś jakby ktoś biegł cię zamordować. - po tych słowach się zaśmiał.
Wpatrywałam się w niego próbując go rozszyfrować. Raz był poważny, a raz śmiał się w najlepsze. Skomplikowany to człowiek.
- Pospiesz się. - ponaglił mnie, znów wracając do swojego poważnego tonu.🖤
Po skończonym śniadaniu wyszłam za Victorem do auta. Wsiedliśmy do czarnego BMW.
- Pasy. - rzucił otwierając bramę pilotem.
Posłusznie zapięłam je i złapałam za torebkę. Chwilę w niej poszperałam, po czym wyłowiłam telefon.
- Gdzie chcesz najpierw? - spytał wjeżdżając na główną drogę.
- Możemy pojechać do galerii. Kupię trochę ubrań, a na powrocie wybierzemy się do empiku.
- Myślałem, że dziewczyny lubią chodzić po sklepach z przyjaciółkami. Nie bierzesz nikogo? - zdziwił się.
- Żeby miały temat do plotkowania? - zaśmiałam się sarkastycznie. - Nie ma mowy.
- Jestem taki interesujący, żeby o mnie plotkowały? - spytał z powagą.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy mówi poważnie, czy to był jakiś jego nieudany żart.
- Nie jesteś interesujący. - odpowiedziałam tak na jego pytanie, aby skończyć ten temat.
Po chwili ciszy dodałam:
- Veronica jeszcze nie wróciła z Grecji, a Katie siedzi dziś u chłopaka. - wytłumaczyłam.
Victor pokiwał głową i skupił się na jeździe. Włączyłam telefon, po czym zalała mnie fala powiadomień. Ciągłe dźwięki z messengera doprowadzały mnie do szału. Westchnęłam załamana, gdy zobaczyłam od kogo one są.
- Coś się stało? - spytał Victor widząc, że coś nie gra.
- Nie, nie. Wszystko jest jak najbardziej okej. - odparłam przybierając na twarz swój najlepszy sztuczny uśmiech.
- Przecież widzę. Masz mnie za idiotę?
- Nawet za inteligentnego idiotę, skoro sam do tego doszedłeś. - odparłam z jeszcze większym uśmiechem.
Spojrzał na mnie groźnie, a następnie skierował swój wzrok na mój telefon.
- Ktoś nie daje ci spokoju? - zapytał obojętnie.
Pokiwałam lekko głową na odczepnego i odwróciłam się do okna.Pisał Martin. Mój były. Zerwałam z nim z dwa miesiące temu. Byliśmy wtedy razem na imprezie i coś nagle w niego wstąpiło. Stał się na moment zupełnie innym człowiekiem niż ten, którego tyle znałam. Zaczął się do mnie dobierać... Nie chciałam tego. Nie byłam na to gotowa. Mówiłam mu stanowczo NIE, jednak go to nie obchodziło. Ważniejszy był on i jego potrzeby. Ja się wtedy dla niego nie liczyłam. Zaczął się robić coraz bardziej agresywny i wtedy pierwszy raz mnie uderzył. Tego dnia nie wiem co by się stało, gdyby nie przypadkowy chłopak, który zauważył problem. Odciągnął go wtedy ode mnie, a ja z płaczem wróciłam do domu. Nic jednak nikomu nigdy nie powiedziałam. Dlaczego? Nikt by mnie nie zrozumiał. Przecież z nim chodziłam i to normalne, że pary to robią. Najgorsze jednak były moje uczucia. Raz go nienawidziłam, raz za nim tęskniłam, raz był mi obojętny, a zaraz znów miałam wrażenie, że go kocham. Okropna huśtawka emocjonalna. Kilka razy nawet chciałam wrócić do niego, lecz przypominałam sobie wtedy jak zachowywał się na imprezie. Jak robiło mi się niedobrze, gdy dotykał mnie tam, gdzie nie chcę... Jak bardzo byłam przerażona, gdy stał się taki brutalny...
- Mogę? - Victor spytał patrząc wymownie na telefon i jednocześnie wyciągając mnie z tych wspomnień.
- Po co ci on? - spytałam zdziwiona.
- Jestem twoim ochroniarzem. Mam za zadanie dbać o ciebie.
- Poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką.
Victor jednak złapał za telefon na moich kolanach.
- Kto to Martin? - zapytał przeglądając czat.
- Oddaj mi mój telefon! - krzyknęłam.
- Kto to Martin? - ponowił pytanie.
- Mój były. - rzuciłam od niechcenia.
- Nie daje ci spokoju hmm?
- Jak sam widzisz. - odparłam i próbowałam zabrać mu telefon. On jednak oddzielał mnie jedną ręką od telefonu. Pomimo moich starań, nie dałam rady mu go odebrać.
- Oddaj mi ten telefon, albo powiem o tym tacie. - zagroziłam.
- Oj już się tak nie odgrażaj. Daj mi chwilę, a nie będzie problemu. - powiedział poirytowany.
Usiadłam więc na siedzeniu i założyłam ręce na piersi. Jeny jak on mnie denerwuje!
Nie miałam pojęcia co on robi. Wyjrzałam przez okno na miasto. Słońce, które było przed chwilą, gdzieś znikło. "Tak jak mój humor", pomyślałam.
Minęło dobre dziesięć minut jego zaciętej konwersacji z Martinem, zanim oddał mi telefon. Spojrzałam na to co z nim pisał. Nic nie było. Usunął całą konwersację, wliczając w to jego znajomość. Oburzona spojrzałam na niego.
- Po co usunąłeś wiadomości? - spytałam wkurzona.
Victor zignorował moje pytanie i powiedział:
- Już nie musisz przejmować się tym człowiekiem.
- Mam prawo wiedzieć, co z nim pisałeś! - podniosłam ton głosu, aby przemówić mu do rozumu.
Victor jednak patrzył na drogę całkowicie mnie ignorując. Chyba go też zaczynam nienawidzić.
CZYTASZ
Mój osobisty ochroniarz
RomanceRachel mieszka w szczęśliwej i bogatej rodzinie. Jej ojciec jest wpływowym człowiekiem, chociaż ona sama nie wie na czym polega jego praca. Pewnego dnia została świadkiem zabójstwa jednego ze swojego rodzeństwa i mało brakowało, aby i ona zginęła. O...